Słuchał z uwagą jej słów. No racja, racja, ktoś taki na pewno by mu się przydał. Mało miał pieszczochów w swych szeregach. Wielu się go bało, a niektórzy uważali go za szaleńca, bo odrzucał prawa rządzące pieszczochami i bawił się w gangi, co komuś takiemu nie przystoiło. Nabawił się przez to wielu wrogów, a zdawał sobie sprawę z tego, że udomowione koty wiedziały czasem więcej niż ich dzicy krewni. Kto jak nie pieszczoch potrafił plotkować jak najęty? Na dodatek propozycja Cynamonki brzmiała nader interesująco. No, no... Nawet chciała mu urodzić podwładnych. To dopiero. Pierwszy raz spotykał się z kimś jej pokroju, chociaż wielu samotników próbowało mu płacić kociętami za specyfiki, którymi handlował. Jednak to było co innego. Te dzieci to były wpadki, które próbowali mu wcisnąć ich rodzice, wiedząc że nie zapewnią im przetrwania na ulicach Betonowego Świata. Jeszcze kocica znała gang Bylicy. Ten sam, w którym żyła Krokus, kotka, która odwiedzała go od czasu do czasu. Taki sojusz na pewno przyniósłby mu zyski i poszerzył wpływy na kolejne dzielnice. Azorek mógł się schować z tymi swoimi planami, które chodziły mu po głowie. To on wygra tą potyczkę. On! Miał wszak siłę, której nie miał on.
— Dobrze — odparł po chwili namysłu. — Odtąd pracujesz dla mnie. Powiadomię rannych, że będziesz się nimi zajmować. Liczę też na to, że przedstawiciel gangu Bylicy się ze mną skontaktuje w celu zawarcia sojuszu. Jago wprowadzi cię w zasady jakie obowiązują moich podwładnych. Jest też pieszczochem, powinnyście się dogadać. Pokaże ci czego oczekuje po informacjach i jak często masz składać raporty. Przedstawi cię też moim podwładnym, bowiem twe drzwi muszą stać dla nich zawsze otworem. To od dzisiaj twoi sojusznicy, nie wrogowie, których należy przeganiać.
Cynamonka ucieszyła się na zasłyszaną informację, że została członkinią gangu. Chcąc zachować pełen profesjonalizm, w końcu od teraz pracowała dla kocura, powstrzymała się z okazaniem zbyt wielu emocji. Przytakiwała na kolejno wymieniane rzeczy, które przyjdzie jej za chwilę poznać.
— Oczywiście — miauknęła. — Dziękuję, że doceniłeś moją przydatność dla twojego gangu Jafarze.
Skinął jej łbem, wstając.
— Zawsze daje szansę tym, którzy potrafią uargumentować swoją użyteczność dla mej osoby. Twe czyny dowiodą tego prędzej czy później — wymruczał, kierując kroki ku swojemu domostwu, dając znać cynamonowej, że audiencja się zakończyła.
— Nie zawiodę cię Jafarze — zapewniła jeszcze kocica, oddalając się z radosnym uśmiechem z powrotem ku wyjściu, gdzie czekała na nią wcześniej wspomniana pointka.
***
Przybył pod dom Cynamonki w odwiedziny. Musiał sprawdzić jak się sprawował jego nowy nabytek. Oczywiście nie chodził nigdy sam, miał zawsze obstawę, która dawała mu jednak nieco prywatności, pilnując go w znacznym oddaleniu, nie rzucając się w oczy. Czuł, że na tym terenie zalęgły się też i inne koty. Czyżby to ten sławny gang Bylicy, o którym wspominała pieszczoszka? Podziwiał, że podzieliła się z nimi swoim terenem. Dla niego to było głupie i nierozważne podejście, ale kto co lubił. Przeszedł przez dziurę w płocie, po czym znalazł się na terenie cynamonowej. Idąc niczym pan i władca, zbliżył się do okna, po czym wskoczył na parapet, zaglądając do środka. Dostrzegając wylegującą się pieszczoszkę, zastukał w przezroczystą ściane, zwracając na siebie jej uwagę.
— Widzę, że dobrze ci się wiedzie — skomentował jej brzuch, który wyglądał tak, jakby kocica przejadała się przez dobry księżyc. Dał jej znak głową, aby wyszła do niego na zewnątrz, zeskakując zaraz po tym na ziemię.
<Cynamonko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz