*Dość dawno temu*
Jakiś czas minął od oddania jej Muszelki. Musiała to zrobić. Mimo bólu, który towarzyszył jej w klatce piersiowej, gdy oddawała młodą kocicę. Nie było innego wyjścia, na to się umówiła. Teraz została z nią jeszcze Róża, na którą ta miała plany. Miała ona zostać kimś wielkim, musiała. Jej czarne futro i krew płynąca w jej ciele nakazywała jej do bycia kimś ponadprzeciętnych, i o tym przypominała jej kocica na każdym kroku. Gąska chciała być dobrą matką, a z tym szło stawianie wysokiej poprzeczki dla swych dzieci. Właśnie bawiła się z Różą, szepcząc jakieś słówka pod nosem. Zastanawiała się, czemu postanowiła pozostać w żłobku do czasu dorośnięcia Różyczki do 6 księżyców. Presja od Kolcolistnego Kwiecia? A może strach przed stratą następnego z kociąt? Obie opcje były możliwe. Przecież od zawsze nie lubiła kociąt, więc pozostanie jej w żłobku było dziwne. Przecież Kotewkowy Powiew mogła zająć się młodą kotką. Nie ważny był powód jej zostania, a sam fakt, że postanowiła się do niego posunąć. Miała być przyszłą przywódczynią, a siedziała w żłobku. Przed miotem ze zastępcą Klanu Wilka, nie wyobrażała siebie w roli matki. Kocięta zawsze były dla niej czymś okropnym, a nawet przebywanie w okolicy tych głupich istot, było dla niej najgorszą możliwą rzeczą. Rzekłaby, że nawet karą, jednak tkwiła ona tutaj. Była matką i tego się niestety nie mogła wyprzeć. Czy zrobiłaby to ponownie? Prawdopodobnie nie. Sam ból, który ogarnął jej ciało przy porodzie, był okropny, a jeszcze gorsze było noszenie tych pasożytów w sobie. Zabierały jej siły, aby rosnąć, a na końcu przynieść jej tylko ból.
Skierowała ona nagle swój wzrok w stronę wejścia do żłobka, aby dostrzec Sroczą Gwiazdę wraz z czarnym kocięciem, które zwisało z jej pyska. Tego stworzenia tu jeszcze nie widziała ani o nim nie słyszała. Przywódczyni Klanu Nocy podeszła do niej i położyła ciemną kulkę futra przy niej. Młoda nawet nie pisnęła, a tylko przeczołgała się do niej. Nie pachniała jak nocniaki, co wyłapała od razu zastępczyni i skierowała swój wzrok w stronę matki, która wytłumaczyła jej całą sytuację. Czyli samotniczka podrzuciła im tego kociaka. Przypadek? Gąska tak nie sądziła. Czarna sierść, która otaczała ciało kotki, była znakiem. Jej kochana Łabędź do niej wróciła. Może i pod inną postacią, ale dalej była jej Łabędziem. Nie mogła jej ot, tak porzucić. Na pytanie odnośnie chęci zaopiekowania się kociakiem, ta się zgodziła. To było jej kocię, a przynajmniej od tego dnia.
*****
Treningi z Nimfią Łapą nie należały do złych. Kocica słuchała swej rodzicielki, co było plusem tego treningu, a sama zastępczyni widziała u niej postępy. Będzie dobrą wojowniczką, jednak Tuptająca Gęś potrzebowała czasu, aby doprowadzić ją do całkowitej perfekcji. Chociaż jako jedyna ze swojego kuzynostwa będzie idealna. Zero wad, a przynajmniej tak miała się przed innymi ukazywać. Jeśli nie mogła wyszkolić osobiście Róży ani Muszelki, to musiała się nacieszyć Nimfą. Właśnie siedziały nad brzegiem zbiornika wodnego, który Klan Nocy dzielił z Klanem Burzy i oczekiwały, aż jakaś ryba podpłynie do bliżej nich. Przed chwilą Gęś pokazała kocicy jak dokładniej upolować tę śliską zwierzynę, a teraz ta musiała powtórzyć jej czyny, by pokazać, iż słuchała z uwagą jej słów. Ogon zastępczyni lekko się poruszał na boki, gdy ta siedziała. Nie lubiła czekać, jednak w tej sytuacji było to wymagane. Wreszcie jedna z ryb postanowiła podpłynąć bliżej, a kocica szybkim ruchem łapy wyrzuciła rybę na brzeg i wbiła w nią swe kły, kończąc jej żywot. Czarna kotka musiała przyznać, była zadowolona z postępów, jakie robiła jej uczennica.- Dobra robota Nimfia Łapo. - Powiedziała kocica, podchodząc do uczennicy, która w pysku trzymała zwierzynę. Swoje niebieskie ślepia wbiła w mentorkę. - Jeszcze tylko kilka takich poprawek i możesz nazywać się prawdziwą wojowniczką. To mogę Ci zagwarantować.
Starała się być dobrym mentorem dla czarnej uczennicy. Chciała przecież, aby ta stała się dobrą wojowniczką i wspominała ją jako dobrą mentorkę. Dwa zadania, które były trudne do połączenia. Jeszcze do tego trzeba było dołożyć to, że kocica nie miała zamiaru stracić swego tytułu najlepszego wojownika w klanie choćby na chwilę. To czyniło ów zadania, jeszcze trudniejszymi niż były nimi z początku. Na szczęście miała ona doświadczenie w radzeniu sobie z trudnymi zadaniami, więc będzie to dla niej jak przepłynięcie przez rzekę - proste. Z trudniejszymi rzeczami radziła sobie i pewnie jeszcze trudniejsze czekają na nią, gdy zajmie pozycje przywódczyni klanu. Za taką rolą szło dużo obowiązków i praw, o których kocica wiedziała. Wybrana przez nią rola nie była łatwa, żadna rola w klanie nie była łatwa, no może z wyjątkiem więźnia, jednak tej roli nikt nie chciał dostać. Po chwili przerwy dwie kocice ruszyły w stronę obozu ze zwierzyną w pysku. Trening potoczył się idealnie i uczennica zasługiwała na przerwę. Zadowoliła ją, a przynajmniej dziś. Gdyby musiała wybierać, to nawet powiedziałby, że była jej najlepszą uczennicą, a wysoko postawiła poprzeczkę Biedronkowe Pole.
Nimfia Łapa była jej drugą uczennicą, co mogło dziwić niektóre koty. Kilka kotów nie miało nawet jednego ucznia, a tu zastępczyni dostaje drugą uczennicę. Jednym z tych kotów była jej siostra o imieniu Spieniony Nurt. Dostała ona najgorszą uczennicę życia, która postanowiła uciec z klanu i zabrać ze sobą Kawcze Serce. Gdy tylko uda jej się złapać tę dwójkę kotów, to zobaczą, co je czeka. Nie zasługiwały nawet na życie w Klanie Nocy, a i tak postanowiły odrzucić tę szansę i ruszyć na pewną śmierć. Pora Nagich Drzew nie była tym razem łagodna, więc Tuptająca Gęś myślała, że obie kotki wrócą szybko pod próg obozu Klanu Nocy, jednak tak się nie stało. Przepadły jak kamień w wodę. A niech zje je jakiś potwór, gdy będą podróżować. Nie zasłużyły na to, więc czemu świat nie miałby zabrać im tego, czym je obdarował? Niektórym zabierał on niesprawiedliwie życie, a innym zostawiał, mimo czynów popełnionych przez te koty. Sprawiedliwość najwyraźniej nie istniała dla tego bytu, jednak to nie oznaczało, że zastępczyni nie mogła ją wymierzyć, gdy tylko pojawią się w jej polu widzenia. Matka z pewnością nie byłaby zadowolona, gdyby to usłyszała, jednak kocica zachowywała swoje myśli tylko dla siebie. Mówienie głośno o chęci rozszarpania kota nie było najlepszym pomysłem, niezależnie kim był ów kot. Mogło to tylko spowodować pogorszenie się zdania o kocicy, które i tak nie było za najlepsze. Wzrokiem wróciła na czarną kocicę, która szła u jej boku przez cały czas. Tuptająca Gęś ponownie się zamyśliła. Musiała popracować nad tą wadą nim ktokolwiek ją zauważy.
- Teraz wrócimy do obozu, odłożymy zwierzynę i możemy uznać nasz trening za zakończony. - Powiedziała Gąska, przerywając ciszę, która panowała pomiędzy nimi od dłuższego czasu. - Z pewnością przyda Ci się chwila odpoczynku, przed tym, jak nauczę Cię wspinaczki na drzewa. Mimo iż na naszych terenach nie ma tak dużo drzew, jak dla przykładu na terenach Klanu Wilka, jednak ów umiejętność może Ci się przydać wiele razy.
[1109 słów, łowienie ryb]
[przyznano 11% + 5%]
<Nimfo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz