Uśmiechnął się do niej szeroko.
— Oczywiście, że tak! — odparł, machając radośnie ogonem w jedną i drugą stronę. — Tutaj masz legowisko medyka. — Wskazał łapą jeden element na budowli z szyszek. — A natomiast tutaj mamy stos ze zwierzyną. — Zostało jeszcze do zrobienia parę miejsc, także zabierajmy się do pracy!
— A jakie? — zapytała z ciekawością.
Dzwonek poczuł, jak ogarnia go szczęście. Wreszcie ktoś docenił jego wielkie wysiłki. Z opowieści jego rodziców starał się jak najlepiej odwzorować obóz. Nie był on bardzo widowiskowy, ale póki Kniejka i on widzieli w nim poszczególne miejsca obozu, to był już ogromny sukces.
— Żłobek, legowisko uczniów i tunel — mruknął, starając się poukładać w głowie, gdzie umieścić kolejną szyszkę.
Kotka skinęła głową, przysiadła się do niego i w skupieniu przyjrzała się konstrukcji. Po chwili zastanowienia wskazała miejsce po lewej stronie budowli.
— Może tutaj? — zaproponowała, pokazując przestrzeń między dwiema większymi szyszkami. — To wydaje się idealne na żłobek.
Dzwonek zmrużył oczy, oceniając jej sugestię. Miejsce rzeczywiście wyglądało odpowiednio. Przytaknął z uśmiechem.
— O tak! Dobry pomysł! — pochwalił ją, podnosząc kolejną szyszkę. Delikatnie umieścił ją w wyznaczonym miejscu.
Szylkretka szybko zaczęła zbierać szyszki ze stosu, znajdującego się nieopodal rudego. Znalazła te najładniejsze i najbardziej symetryczne. Kocur pracował ramię w ramię z nią, a obóz powoli zaczął nabierać coraz wyraźniejszych kształtów.
Dzwonek na chwilę zastopował z budową, by spojrzeć na całość z góry. Było to coś niezwykłego. Bardzo mu się podobało jego dzieło i w głębi duszy pragnął, aby więcej kotów zobaczyło efekty jego ciężkiej pracy.
Przypatrywał się przez dłuższą chwilę swojej konstrukcji.
— Przydałoby się, żeby któryś z dorosłych rzucił okiem na to i powiedział, czy tak wygląda obóz. Kogo spytamy? — Spojrzał na Kniejkę.
— Może dziadka? Jest stary i wie doskonale, jak wygląda obóz!
Rudy kiwnął głową na znak zgody. Dwa małe kociaki podeszły do leżącego po drugiej stronie legowiska Konwaliowego Powiewu.
— Dziadku! Powiesz nam, czy nasza budowla z szyszek przypomina obóz? — spytali jednocześnie, na co starszy kocur uśmiechnął się lekko do nich.
— Muszę wpierw ją zobaczyć. Zaprowadźcie mnie tam — powiedział liliowy, powoli wstając ze swojego miejsca. Parę chwil potem byli przy szyszkowym obozie, a Konwaliowy Powiew oceniał wzrokiem budowlę.
— Wygląda to imponująco. Jest prawie idealnie odwzorowany, ale parę lokacji jest poprzestawiane. Ogólnie to bardzo ładnie — przyznał starszy, a Dzwonek podskoczył z ekscytacji na jego pozytywną uwagę.
— Oczywiście, że tak! — odparł, machając radośnie ogonem w jedną i drugą stronę. — Tutaj masz legowisko medyka. — Wskazał łapą jeden element na budowli z szyszek. — A natomiast tutaj mamy stos ze zwierzyną. — Zostało jeszcze do zrobienia parę miejsc, także zabierajmy się do pracy!
— A jakie? — zapytała z ciekawością.
Dzwonek poczuł, jak ogarnia go szczęście. Wreszcie ktoś docenił jego wielkie wysiłki. Z opowieści jego rodziców starał się jak najlepiej odwzorować obóz. Nie był on bardzo widowiskowy, ale póki Kniejka i on widzieli w nim poszczególne miejsca obozu, to był już ogromny sukces.
— Żłobek, legowisko uczniów i tunel — mruknął, starając się poukładać w głowie, gdzie umieścić kolejną szyszkę.
Kotka skinęła głową, przysiadła się do niego i w skupieniu przyjrzała się konstrukcji. Po chwili zastanowienia wskazała miejsce po lewej stronie budowli.
— Może tutaj? — zaproponowała, pokazując przestrzeń między dwiema większymi szyszkami. — To wydaje się idealne na żłobek.
Dzwonek zmrużył oczy, oceniając jej sugestię. Miejsce rzeczywiście wyglądało odpowiednio. Przytaknął z uśmiechem.
— O tak! Dobry pomysł! — pochwalił ją, podnosząc kolejną szyszkę. Delikatnie umieścił ją w wyznaczonym miejscu.
Szylkretka szybko zaczęła zbierać szyszki ze stosu, znajdującego się nieopodal rudego. Znalazła te najładniejsze i najbardziej symetryczne. Kocur pracował ramię w ramię z nią, a obóz powoli zaczął nabierać coraz wyraźniejszych kształtów.
Dzwonek na chwilę zastopował z budową, by spojrzeć na całość z góry. Było to coś niezwykłego. Bardzo mu się podobało jego dzieło i w głębi duszy pragnął, aby więcej kotów zobaczyło efekty jego ciężkiej pracy.
Przypatrywał się przez dłuższą chwilę swojej konstrukcji.
— Przydałoby się, żeby któryś z dorosłych rzucił okiem na to i powiedział, czy tak wygląda obóz. Kogo spytamy? — Spojrzał na Kniejkę.
— Może dziadka? Jest stary i wie doskonale, jak wygląda obóz!
Rudy kiwnął głową na znak zgody. Dwa małe kociaki podeszły do leżącego po drugiej stronie legowiska Konwaliowego Powiewu.
— Dziadku! Powiesz nam, czy nasza budowla z szyszek przypomina obóz? — spytali jednocześnie, na co starszy kocur uśmiechnął się lekko do nich.
— Muszę wpierw ją zobaczyć. Zaprowadźcie mnie tam — powiedział liliowy, powoli wstając ze swojego miejsca. Parę chwil potem byli przy szyszkowym obozie, a Konwaliowy Powiew oceniał wzrokiem budowlę.
— Wygląda to imponująco. Jest prawie idealnie odwzorowany, ale parę lokacji jest poprzestawiane. Ogólnie to bardzo ładnie — przyznał starszy, a Dzwonek podskoczył z ekscytacji na jego pozytywną uwagę.
<Kniejko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz