*Porą Nagich Drzew*
W końcu znalazł sposób na to, aby móc podsłuchiwać swoje siostry. Sztuczka z kanapą podziałała, chociaż przez to, że ukrywał się pod nią i obserwował nauki kotek, jego ojciec nie mógł go nigdzie znaleźć i chodził nabuzowany, krzycząc na wszystkich gdzie to on się podziewał. Ale szczerze? Te zajęcia kocura tak go strasznie nudziły! A u sióstr? Świetnie się bawił! To było coś innego, inne spojrzenie na świat. Nie było takie sztywne, pełne fałszywości oraz krzyków. Mama uczyła cierpliwie i była taka dumna, gdy któraś z córek zrobiła coś poprawnie. A tata? Tata ciągle krzyczał.
Wiedział, że to co robi jest złe i tak nie wypadało. Był dziedzicem, nie powinien zajmować się sprawami dam. Ale czasem potrzebował uciec od realiów świata, by móc przeżyć kolejne, brutalne zderzenie z rzeczywistością.
— Serafinie! Dokąd to znowu? — tym razem ojciec chwycił go za kark widząc jak się ponownie wykradał.
Pisnął smutno, ponieważ nie chciał znów czuć jego surowej łapy na ciele. Ostatnio przez to, że chodził z głową w chmurach, tata wrócił do karcenia go w sposób siłowy. Dlatego nie zamierzał mu powiedzieć, że znalazł lepszego nauczyciela, bo jak nic bury by go zabił. Ale prawda była taka, że nauki mamy do niego lepiej docierały. Siostry uczyły się charyzmy, a to było to czym charakteryzował się Delta. By móc nadrobić braki w elokwentnym wypowiadaniu się, uznał że nie zaszkodzi potajemnie się w tym douczać. Tata wolał bardziej dosadne słownictwo, nacechowane siłą, co do niego nie pasowało. Nie krzyknąłby przecież na innego pieszczocha!
— Tato, puść. To boli! — nie był w stanie uciec spod jego szczęk, a kocur i tak go puścił dopiero u siebie, upewniając się, że nie ucieknie.
Kiedy tylko został oswobodzony, wskoczył do kartonu, które leżało przewrócone na ziemi. Jego serce biło szybko i już czuł ten stres, który narastał, gdy słyszał kroki burego.
— Wyjdź, Serafinie. Stań z godnością przede mną jak mój syn, a nie tchórz! — usłyszał.
Prawda była taka, że niestety... był tchórzem. Skulił się bardziej w swojej kryjówce, nie wydając z siebie choćby słowa.
— Dlaczego mnie unikasz? Gdzie znikasz zamiast stawiać się na mych lekcjach?! Czyżby znów ta stara baba maczała w tym swoje łapy?
Słysząc, że tata oskarżał babcie, wyszedł szybko z kartonu, stając przed jego rozwścieczonym obliczem.
— Nie! Babcia nie ma z tym nic wspólnego, naprawdę! Proszę, nie krzywdź jej!
— Ach, tak? A więc jeśli cenisz sobie jej życie, głupi bachorze, stawiaj się na zajęcia! Porą Nowych Liści odbywa się kolejny bankiet, a dalej, pomimo tego, że jesteś już starszy, zachowujesz się żałośnie! Jesteś mój, słyszysz?! Ja cię stworzyłem i ja ciebie ukształtuje. Masz przyćmić wszystkich wokół. Masz być ideałem! Nie możesz mnie unikać! — to dziwne szaleństwo znów objawiło się w oczach burego. Bał się bardzo, gdy tata zachowywał się w taki sposób. Nie przypominał wtedy kota, a zaślepionego żądzą potwora. Musiał mu ulec. Musiał, jeśli chciał wyjść żywy z tej sytuacji.
— D-dobrze, tato...
— Ile razy ci powtarzałem, abyś się nie jąkał?! Co z ciebie za kocur! — zasyczał, uderzając go w pysk.
Ból wycisnął mu łzy z oczu, ale zmusił się, aby nie zapłakać. To skończyłoby się źle. Musiał być silny. Musiał, aby przeżyć.
***
Tata znów go zastraszył tak, że chodził cały spięty. Babcia oczywiście to zauważyła i otoczyła go swoim opiekuńczym ogonem, gdy tylko zapytała co się stało. Jej mógł o wszystkim powiedzieć. Ufał jej, wiedział, że znów sprawi, aby tata mu odpuścił. Była jego ochronnym duchem, na którego mógł zawsze liczyć.
— Już ja mu pokaże... Aby tak traumatyzować dziecko! Odbija mu od tych bankietów. Serafinie, nie możesz dawać mu się tak traktować!
— A-ale babciu... J-ja nie umiem być o-odważny. A-a jak się stawiam t-to on jest potem je-jeszcze bardziej zły — łkał w jej futerko.
Kocica warczała pod nosem obelgi pod adresem Barona, uspokajająco liżąc wnuka po głowie. Zapewniała go, że załatwi tą sprawę raz a dobrze. Chciał ją oczywiście powstrzymać, ponieważ obawiał się o jej życie, ale Kaszmiranna poszła do swojego zięcia dopiero wtedy, kiedy Serafin usnął. Obudziły go krzyki i obawa, że stało się coś strasznego.
Matka i siostry także wypadły na korytarz słysząc wrzawę.
— Co się dzieje? Serafinie? — zdumiała się na widok syna, który podbiegł do niej i wtulił się w jej futerko.
— Fuuu... Mamo on cię zaglucił!
— Co za beksa... — miauczały oburzone jego zachowaniem siostry.
— Uspokójcie się. Serafinie, mów co się dzieje! — zażądała pieszczoszka, odsuwając syna z lekkim obrzydzeniem i obawą, że ten naprawdę zaglucił jej piękną sierść.
— Tata morduje babcie! — w końcu wydusił.
Wszystkie od razu spoważniały i z niepokojem spojrzały w kierunku, z którego dochodziła wrzawa i odgłosy tłuczonego szkła. Nikt nie ośmielił się podejść, aby sprawdzić co tam się naprawdę działo. Wszyscy czekali w napięciu, aż krzyki ucichną. I gdy to się stało... ujrzeli jak babcia wychodzi jak gdyby nigdy nic, z podniesionym wysoko ogonem.
Serafin od razu do niej dopadł, sprawdzając czy nie jest ranna. Ku jego zdumieniu... nie była. To co tam się wydarzyło?!
— Mamo? — Hrabina spojrzała na Kaszmirannę z pytającym spojrzeniem.
— Co patrzysz córciu na mnie tak, jakbyś ducha zobaczyła — prychnęła staruszka, siadając.
— Co z Baronem? — Kotka zerknęła zaniepokojona w kierunku cichego pomieszczenia.
— A co ma być? Dostał nauczkę. Gdybyś tylko widziała jak twoja babcia latała za twym dziadkiem z pazurami, to byś nauczyła się pewnych sztuczek.
— Mamo! Miałaś nie dręczyć mojego partnera! — oburzyła się Hrabina, krzywiąc swój nos.
— Tak? A on obiecał, że nie skrzywdzi mojego wnuka! Ostrzegałam go wielokrotnie, ale to uparte bydle!
Matka Serafina słysząc to od razu zaniepokojona pobiegła do pokoju, aby sprawdzić co z Baronem. Jej syn też chciał się udać w tamtą stronę, ale babcia go zatrzymała.
— Nie, Serafinie. Nie rób mu pokusy, by znów cię skrzywdzić. Chodźmy się przejść — i to powiedziawszy, otuliła go swoim ogonem, po czym odprowadziła go w kierunku wyjścia na taras.
— Babciu... Co zrobiłaś tacie? — zapytał zaniepokojony tym czego był świadkiem.
— Dałam mu lekcję manier. — Puściła mu oczko.
Musiał przyznać, że staruszka mu zaimponowała. A więc teraz naprawdę tata da mu spokój? Nie będzie już krzyczał i zmuszał go do zachowywania się jak mięśniak? Kotka nie dała mu jednoznacznej odpowiedzi. Jedno było pewne... Baron dwa razy zastanowi się nim podniesie łapę na swojego syna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz