Kilka księżyców temu
- Dobrze, Spinaczu. Dzisiaj zrobimy sobie kolejny trening walki. Może nawet tym razem wykażesz jakąkolwiek chęć do ćwiczeń, chociaż ja się nie łudzę. Ale może tym razem mnie zaskoczysz – Nikita wyszczerzył zęby.
Klamerka stał w bezruchu, zamrugał. Jego postawa wskazywała na kompletne przeciwieństwo jakiejkolwiek motywacji do działania.
Stali w jednej z licznych ślepych uliczek w okolicy, w jednym rogu leżał stos brudnych pudeł dwunożnych, a w drugim worki z ich odpadami. Na ziemi były widoczne liczne kałuże z błotem, po wczorajszym deszczu.
- Zrobimy tak – kontynuował mentor. – Ja na ciebie skoczę, a ty spróbujesz zrobić unik, jasne?
Klamerka otworzył pysk, jakby chciał o coś zapytać.
- Nie, udawanie martwego na samym początku walki to nie jest unik. To nie zadziała.
Czekoladowy zamknął pysk.
- No to zaczynamy. – Nikita zaczął krążyć wokół Klamerki, ale on tylko stał w miejscu. - Nie skupiaj się tylko na moich łapach, bo one mogą cię zmylić. Patrz na całość. Jeżeli odpowiednio długo walczysz z danym przeciwnikiem, to jesteś w stanie zauważyć coś w stylu… znaku, który zwiastuje, że on zaraz zaatakuje. Każdy takie coś ma, nawet jeżeli sami tego u siebie nie zauważają. Ale to jest już poziom wyżej, na razie skupmy się na podstawach…
Szary kocur niespodziewanie napiął mięśnie i skoczył. Wylądował na Klamerce, wywrócił go na ziemię i teraz stał nad nim. Nikita pacnął go łapą bez pazurów po nosie.
- Miałeś… zrobić unik. Jakikolwiek. Albo… ogólnie cokolwiek zrobić.
Klamerka zamrugał.
- Nie umiem.
- Nikt na początku nie umie. Pierwsza zasada – kto się stara, ten z reguły się wywala, ale za którymś razem – jeżeli nie odpuści – to on wywali kogoś. Rozumiesz? Można się wszystkiego nauczyć jeżeli się bardzo chce albo ma się odpowiednią motywację. Rozumiem, Agrafko, że ciebie motywacje pod tytułem „przeżycie”, „szacunek na ulicy” i „władze” nie przekonują…?
- Nie.
- No to widzisz – Nikita zszedł z Klamerki, który nadal leżał na ziemi. - Musisz znaleźć jakąś własną motywację. Co byś na przykład chciał kiedyś robić?
Klamerka zamrugał. Nigdy wcześniej jakoś nie myślał o przyszłości… z reguły też raczej nie skupiał się na chwili obecnej, ani nawet na przeszłości. Całe swoje dotychczasowe życie spędził w mrocznych odmętach swojego umysłu… A przecież… nie da się tak całe życie, prawda? Dlaczego nie może po prostu mieć takiego zwyczajnego życia jak inne koty? Dlaczego nie może po prostu umieć porozmawiać z kim i kiedy chce, nawet z własnym rodzeństwem, dlaczego musi być tak…odległy?
- Chciałbym być taki jak inni.
Nikita uniósł brew. Usiadł na ziemi, owinął ogon wokół swoich łap.
- Jak by ci to powiedzieć, Klamerko… - zamyślił się. – Nie będziesz. Pierwsza zasada: możesz próbować zachowywać się zwyczajnie, nie wyróżniać się, ale…po pierwsze - nie uda ci się długo ukrywać, że nie jesteś zwyczajny, a po drugie – nawet jeśli ci się uda, to po pewnym czasie to cię zacznie niszczyć. Posiadasz cechy, które wyraźnie utrudniają ci funkcjonowanie, ale jeżeli zechcesz, mogą one stać się twoją bronią. Dlatego słuchaj – nie możesz być jak większość, bo będziesz marnować swój prawdziwy potencjał. Skoro już jesteś inny i wszyscy to widzą, to spróbuj… dodać do tej inności inne elementy, umiejętności, które jeżeli odpowiednio dobrze opanujesz, to nikt nigdy nie odważy się nazwać cię innym, rozumiesz? Przynajmniej nie powie ci tego prosto w pysk. Musisz się tylko zmotywować. I ja wiem, że jeżeli to zrobisz, to będziesz mógł osiągnąć, co zechcesz. Musisz być silny. Bo nikogo innego wystarczająco silnego nie będzie przy tobie całe twoje życie.
Czekoladowy patrzył mu prosto w oczy. Jego mózg usilnie próbował zarejestrować cokolwiek, a potem rozłożyć całą wiadomość na czynniki pierwsze i wyciągnąć jakiś przekaz, a dla niego było to niezwykle trudne zadanie. Ale to, co mówił Nikita, wyjątkowo miało sens. Może…naprawdę Klamerka mógłby być kimś więcej…? Może naprawdę ma potencjał?
Nikita, widząc, że Klamerka znowu się zaciął, uśmiechnął się lekko.
- To może powtórzymy to jeszcze raz? Co ty na to? Pokażę ci parę sztuczek…
Klamerka stał w bezruchu, zamrugał. Jego postawa wskazywała na kompletne przeciwieństwo jakiejkolwiek motywacji do działania.
Stali w jednej z licznych ślepych uliczek w okolicy, w jednym rogu leżał stos brudnych pudeł dwunożnych, a w drugim worki z ich odpadami. Na ziemi były widoczne liczne kałuże z błotem, po wczorajszym deszczu.
- Zrobimy tak – kontynuował mentor. – Ja na ciebie skoczę, a ty spróbujesz zrobić unik, jasne?
Klamerka otworzył pysk, jakby chciał o coś zapytać.
- Nie, udawanie martwego na samym początku walki to nie jest unik. To nie zadziała.
Czekoladowy zamknął pysk.
- No to zaczynamy. – Nikita zaczął krążyć wokół Klamerki, ale on tylko stał w miejscu. - Nie skupiaj się tylko na moich łapach, bo one mogą cię zmylić. Patrz na całość. Jeżeli odpowiednio długo walczysz z danym przeciwnikiem, to jesteś w stanie zauważyć coś w stylu… znaku, który zwiastuje, że on zaraz zaatakuje. Każdy takie coś ma, nawet jeżeli sami tego u siebie nie zauważają. Ale to jest już poziom wyżej, na razie skupmy się na podstawach…
Szary kocur niespodziewanie napiął mięśnie i skoczył. Wylądował na Klamerce, wywrócił go na ziemię i teraz stał nad nim. Nikita pacnął go łapą bez pazurów po nosie.
- Miałeś… zrobić unik. Jakikolwiek. Albo… ogólnie cokolwiek zrobić.
Klamerka zamrugał.
- Nie umiem.
- Nikt na początku nie umie. Pierwsza zasada – kto się stara, ten z reguły się wywala, ale za którymś razem – jeżeli nie odpuści – to on wywali kogoś. Rozumiesz? Można się wszystkiego nauczyć jeżeli się bardzo chce albo ma się odpowiednią motywację. Rozumiem, Agrafko, że ciebie motywacje pod tytułem „przeżycie”, „szacunek na ulicy” i „władze” nie przekonują…?
- Nie.
- No to widzisz – Nikita zszedł z Klamerki, który nadal leżał na ziemi. - Musisz znaleźć jakąś własną motywację. Co byś na przykład chciał kiedyś robić?
Klamerka zamrugał. Nigdy wcześniej jakoś nie myślał o przyszłości… z reguły też raczej nie skupiał się na chwili obecnej, ani nawet na przeszłości. Całe swoje dotychczasowe życie spędził w mrocznych odmętach swojego umysłu… A przecież… nie da się tak całe życie, prawda? Dlaczego nie może po prostu mieć takiego zwyczajnego życia jak inne koty? Dlaczego nie może po prostu umieć porozmawiać z kim i kiedy chce, nawet z własnym rodzeństwem, dlaczego musi być tak…odległy?
- Chciałbym być taki jak inni.
Nikita uniósł brew. Usiadł na ziemi, owinął ogon wokół swoich łap.
- Jak by ci to powiedzieć, Klamerko… - zamyślił się. – Nie będziesz. Pierwsza zasada: możesz próbować zachowywać się zwyczajnie, nie wyróżniać się, ale…po pierwsze - nie uda ci się długo ukrywać, że nie jesteś zwyczajny, a po drugie – nawet jeśli ci się uda, to po pewnym czasie to cię zacznie niszczyć. Posiadasz cechy, które wyraźnie utrudniają ci funkcjonowanie, ale jeżeli zechcesz, mogą one stać się twoją bronią. Dlatego słuchaj – nie możesz być jak większość, bo będziesz marnować swój prawdziwy potencjał. Skoro już jesteś inny i wszyscy to widzą, to spróbuj… dodać do tej inności inne elementy, umiejętności, które jeżeli odpowiednio dobrze opanujesz, to nikt nigdy nie odważy się nazwać cię innym, rozumiesz? Przynajmniej nie powie ci tego prosto w pysk. Musisz się tylko zmotywować. I ja wiem, że jeżeli to zrobisz, to będziesz mógł osiągnąć, co zechcesz. Musisz być silny. Bo nikogo innego wystarczająco silnego nie będzie przy tobie całe twoje życie.
Czekoladowy patrzył mu prosto w oczy. Jego mózg usilnie próbował zarejestrować cokolwiek, a potem rozłożyć całą wiadomość na czynniki pierwsze i wyciągnąć jakiś przekaz, a dla niego było to niezwykle trudne zadanie. Ale to, co mówił Nikita, wyjątkowo miało sens. Może…naprawdę Klamerka mógłby być kimś więcej…? Może naprawdę ma potencjał?
Nikita, widząc, że Klamerka znowu się zaciął, uśmiechnął się lekko.
- To może powtórzymy to jeszcze raz? Co ty na to? Pokażę ci parę sztuczek…
***
Nikita ponownie skoczył, Klamerka ponownie znalazł się pod nim. Znowu nie zrobił uniku. Czekoladowy leżał w bezruchu, patrząc się przed siebie.
Szary westchnął.
- Naprawdę? – powiedział, wyraźnie zawiedziony.
Spojrzał na Klamerkę, czekając na jakąś reakcję…która oczywiście nie nadeszła.
- Miałeś…wiesz, unik zrobić, albo coś, a nie…
Ale wtedy nagle Nikita poczuł niespodziewanie silne kopnięcie w brzuch, poleciał do tyłu i wylądował na ziemi. Spojrzał z szeroko otwartym pyskiem na Klamerkę, który teraz siedział na ziemi i patrzył na niego. Szary zamrugał z niedowierzania. Ewidentnie był w stanie ciężkiego szoku. W końcu po długiej chwili, gdy Klamerka już był pewien, że zrobił coś źle, Nikita uśmiechnął się.
- Łoł… - wykrztusił mentor. – To było…niezbyt mocne i nie powala jakoś specjalnie, ale…zaskoczyłeś mnie, Klamerko. Naprawdę. A mnie się nie zaskakuje. Gdybyś nie był moim uczniem, to byłbyś…wiesz, martwy już. Ale…teraz to widzisz? Jak chcesz, to potrafisz. A ja wiem, że potrafiłbyś znacznie więcej.
Klamerka po tych słowach poczuł dziwne…niespotykane wcześniej ciepło w sercu. Nigdy się tak nie czuł…
Nikita zamyślił się.
- Wiesz co? Mam pomysł. Spróbujemy czegoś innego…
[820 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz