Gdzieś w tle szumiał wiatr, w oddali słychać było krakanie wrony, ćwierkanie skowronków, a wszystko to zostało perfidnie zagłuszane przez mamlanie jęzorem. Obsmarkany Kamień coś do niej mówił. I o ile nie miała władzy nad tym, czy owe paplanie słyszała, jak mogła go po prostu nie słuchać. Tak więc człapała, a jej człapanie przywodziło na myśl naburmuszonego niedźwiedzia. Zgarbiona, patrząc spod byka przed siebie, z uszami przy czaszce. ,,Będzie fajnie" mówili, ,,Będziesz się dobrze bawić". Ta, akurat. Zgodziła się na ten cyrk tylko dlatego, że tata obiecał, że jeśli będzie chciała, to będzie z nią trenować. Jakby nie mogli jej po prostu mentora zamienić. W ogóle dziwiła się, że czarny kocur dostał rolę wojownika. Przecież to ciapa jakaś była, czy jej babcia była niespełna rozumu? Kocur powinien siedzieć i doły kopać, a nie robić za wojownika. Do jej uszu po chwili dotarło jakieś polecenie. Zerknęła w bok, na niby-mentora, posyłając mu niezbyt optymistyczne, wręcz zmęczone spojrzenie. Powtórzył. Ah, coś upolować, jasne... bez słowa ruszyła przed siebie, pozostawiając niezbyt szczęśliwego kocura gdzieś w tyle. Znała już te podstawy, typu nie szuraj brzuchem po ziemi, ogon zrównany z grzbietem, nie oddychaj za głośno, nie stąpaj za głośno, patrz, czy idziesz pod wiatr... dla niej głośny był nawet najcichszy oddech, przez co jej zirytowanie rosło z dnia na dzień. W pewnym momencie jej łapa natknęła się na pustkę, a ona przechyliła się zaskoczona w bok, by chwilę później zaorać brodą o trawę.
- Ugh... - stęknęła, wstając i otrzepując się, by już po chwili spojrzeć na norę nienawistnie, po czym kopnąć górną część wejścia z pasją. Niech ma za swoje - Głupia dziura - burknęła, jednak już po chwili w jej głowie zakwitł plan. Nie miała zamiaru słuchać się Smarka, nie miała ochoty dzisiaj polować. W tunelach jeszcze nie była, a może właśnie trafiła na jeden z nich? Chociaż sama wizja utknięcia w nich nie była kolorowa, tak teraz, były świetnym sprzymierzeńcem. Kotka rozejrzała się jeszcze, po czym wcisnęła głowę do środka, chwilę później w całości zanurzając się w ciemności. Pierwsze kilka kroków postawiła niepewnie, jednak później zdawała się powoli oswajać. Świat ucichł, otulając zmęczone uszy kotki chłodną chmurką. Gdyby nie ta wilgoć i nuda, byłoby całkiem przyjemnie. Tunel biegł prosto i jak się okazało, był całkiem krótki. Już po chwili do uszu lilowej dotarły szmery, hałas , który bębnił jej w głowie, wywołany głównie przez szum trawy i jak się okazało, również drzew. Co prawda posiadali drzewa, które rosły przy wodzie, jednak te tutaj były osmolone, a reszta lasu zdawała się nie być do końca... prawidłowa. Widać było znamię po spalonym terenie, chociaż już znikome, gdyż natura miała chwilę, by odbudować życie na tym kawałku. Lilowa zerknęła na prawo, gdzie w oddali coś lśniło, jednak teraz interesowało ją co innego. Swoje oczy zwróciła na górującego... świerka? Sosnę? Nie miała pojęcia co to i niezbyt ją to interesowało, jednak kilka drzewek rosnących po stronie Klanu Burzy, były wystarczająco kuszące. Nie wspinała się jeszcze, nie miała pojęcia jak, jednak dawała radę, kiedy wychodziła na dziadka i wspinała się na skruszoną wieżę i na kamienie i krzaki... wiedziała, że trzeba się do koty przyczepić, a tak to zdobędzie dodatkowe doświadczenie. Coś, czego Obsmarkany Kamień nigdy jej nie zapewni. Więc zapewni to sobie sama. Uniosła wzrok w górę, zamiotła podłoże ogonem, po czym wyskoczyła, by chwilę później uczepić się kory. Ha! Z dumą zerknęła w dół, po czym powoli zaczęła pełznąć w górę, niczym nieustraszony chrząszcz. Co prawda mało zgrabnie, kilka razy prawie nie spadając na ziemię, gdy jej pazury straciły oparcie, jednak w końcu dotarła do najbliższej, w miarę stabilnie wyglądającej gałęzi, zerkając po chwili w dół, dysząc ze zmęczenia, jednak z uśmiechem na pysku. Stąd było o wiele więcej widać! Rozejrzała się w koło. A co, gdyby stąd skoczyć na następną gałąź? Była w miarę blisko, w dodatku upstrzona swoimi iglastymi liśćmi. Może się pokłuje, ale co z tego? I już zniżała się do skoku, kiedy to w dole dostrzegła jakiś ruch. Stanęła z rozpędu na suchej gałązce, która zaraz trzasnęła i spadła w dół, a wraz z nią poleciało, po raz kolejny, oparcie młodej kotki.
- Mysi bobek... - zaklęła pod nosem, kiedy jej młode serce o mało nie dostało zawału, gdy ciało niebezpiecznie i nagle przechyliło się ku przepaści, znajdującej się pod nią. Niemniej, jej kolejnym problemem, była w tym momencie postać, która już dawno zdążyła zauważyć obecność innego kota.
- Ugh... - stęknęła, wstając i otrzepując się, by już po chwili spojrzeć na norę nienawistnie, po czym kopnąć górną część wejścia z pasją. Niech ma za swoje - Głupia dziura - burknęła, jednak już po chwili w jej głowie zakwitł plan. Nie miała zamiaru słuchać się Smarka, nie miała ochoty dzisiaj polować. W tunelach jeszcze nie była, a może właśnie trafiła na jeden z nich? Chociaż sama wizja utknięcia w nich nie była kolorowa, tak teraz, były świetnym sprzymierzeńcem. Kotka rozejrzała się jeszcze, po czym wcisnęła głowę do środka, chwilę później w całości zanurzając się w ciemności. Pierwsze kilka kroków postawiła niepewnie, jednak później zdawała się powoli oswajać. Świat ucichł, otulając zmęczone uszy kotki chłodną chmurką. Gdyby nie ta wilgoć i nuda, byłoby całkiem przyjemnie. Tunel biegł prosto i jak się okazało, był całkiem krótki. Już po chwili do uszu lilowej dotarły szmery, hałas , który bębnił jej w głowie, wywołany głównie przez szum trawy i jak się okazało, również drzew. Co prawda posiadali drzewa, które rosły przy wodzie, jednak te tutaj były osmolone, a reszta lasu zdawała się nie być do końca... prawidłowa. Widać było znamię po spalonym terenie, chociaż już znikome, gdyż natura miała chwilę, by odbudować życie na tym kawałku. Lilowa zerknęła na prawo, gdzie w oddali coś lśniło, jednak teraz interesowało ją co innego. Swoje oczy zwróciła na górującego... świerka? Sosnę? Nie miała pojęcia co to i niezbyt ją to interesowało, jednak kilka drzewek rosnących po stronie Klanu Burzy, były wystarczająco kuszące. Nie wspinała się jeszcze, nie miała pojęcia jak, jednak dawała radę, kiedy wychodziła na dziadka i wspinała się na skruszoną wieżę i na kamienie i krzaki... wiedziała, że trzeba się do koty przyczepić, a tak to zdobędzie dodatkowe doświadczenie. Coś, czego Obsmarkany Kamień nigdy jej nie zapewni. Więc zapewni to sobie sama. Uniosła wzrok w górę, zamiotła podłoże ogonem, po czym wyskoczyła, by chwilę później uczepić się kory. Ha! Z dumą zerknęła w dół, po czym powoli zaczęła pełznąć w górę, niczym nieustraszony chrząszcz. Co prawda mało zgrabnie, kilka razy prawie nie spadając na ziemię, gdy jej pazury straciły oparcie, jednak w końcu dotarła do najbliższej, w miarę stabilnie wyglądającej gałęzi, zerkając po chwili w dół, dysząc ze zmęczenia, jednak z uśmiechem na pysku. Stąd było o wiele więcej widać! Rozejrzała się w koło. A co, gdyby stąd skoczyć na następną gałąź? Była w miarę blisko, w dodatku upstrzona swoimi iglastymi liśćmi. Może się pokłuje, ale co z tego? I już zniżała się do skoku, kiedy to w dole dostrzegła jakiś ruch. Stanęła z rozpędu na suchej gałązce, która zaraz trzasnęła i spadła w dół, a wraz z nią poleciało, po raz kolejny, oparcie młodej kotki.
- Mysi bobek... - zaklęła pod nosem, kiedy jej młode serce o mało nie dostało zawału, gdy ciało niebezpiecznie i nagle przechyliło się ku przepaści, znajdującej się pod nią. Niemniej, jej kolejnym problemem, była w tym momencie postać, która już dawno zdążyła zauważyć obecność innego kota.
<Cis?>
[722 słów]
[722 słów]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz