Po śmierci Jarzębinki
Puma zauważył Przypływ, która siedziała smutna w kącie obozu. Jej ślepia błagały o kondolencje, a czekoladowy chciał je dostarczyć. Tylko jak? Może kilka słów pocieszenia wystarczy? Tylko od czego zacząć? Nie był pewien. Chmurce zwykle szeptał ciepłe słowa wsparcia, ale to chodziło o inną sprawę. Jego koleżanka straciła siostrę, członka rodziny. Ukochanego członka rodziny, którego broniła przed każdym. W tej sprawie nie mogło wystarczyć „Przykro mi, że twojej siostry już nie ma z nami” i odejść, jak tchórz. Ta sytuacja miała większą wagę od zwykłego pierwszego lepszego zdania, które przypłynie na język. Nie pewnie podszedł do niej i usiadł niepewnie. Nie wiedział, czy potrzebuje czasu na przetrawienie informacji, czy już ma to za sobą. Powinien coś powiedzieć, ale głos ukrył się w jakimś zakamarku jego ciała. Milczał, próbując go odnaleźć.
— Jak tam u Śnieżki? — odezwała się pierwsza, ale o inną rzecz. Spojrzał na nią z zasmuconą miną. Pokręcił głową, przekazując jej tę samą informację co zwykle. — No cóż w końcu wyjdzie i się pokaże.
— Przyszedłem do ciebie w innym celu… — zaczął, nie słuchając, co powiedziała przed chwilą. Zbierając w sobie siły, wyjaśnił jej, że jest mu przykro z powodu odejścia jej siostry. Napomknął również o tym, że udzieli jej wsparcia jakiego, by potrzebowała. — Nie zostawię cię w tym samą.
Liliowa milcząco kreśliła na ziemię najróżniejsze kształty. Kocur nie był pewien, czy ma coś dopowiedzieć, czy może lepiej zostawić ją samą. Po dłuższej chwili czekania wstał i skierował się w stronę przeciwną, jednak został zatrzymany. Odwrócił się i zauważył w pomarańczowym spojrzeniu koleżanki ból, który wywodził się ze straty bliskiej jej osoby.
— Dziękuję…jesteś wspaniałym przyjacielem — podziękowała mu szczerze, lekko się uśmiechając. — Masz wrażliwą duszę.
I odeszła, zostawiając go zagubionego z tym wszystkim.
— Jak tam u Śnieżki? — odezwała się pierwsza, ale o inną rzecz. Spojrzał na nią z zasmuconą miną. Pokręcił głową, przekazując jej tę samą informację co zwykle. — No cóż w końcu wyjdzie i się pokaże.
— Przyszedłem do ciebie w innym celu… — zaczął, nie słuchając, co powiedziała przed chwilą. Zbierając w sobie siły, wyjaśnił jej, że jest mu przykro z powodu odejścia jej siostry. Napomknął również o tym, że udzieli jej wsparcia jakiego, by potrzebowała. — Nie zostawię cię w tym samą.
Liliowa milcząco kreśliła na ziemię najróżniejsze kształty. Kocur nie był pewien, czy ma coś dopowiedzieć, czy może lepiej zostawić ją samą. Po dłuższej chwili czekania wstał i skierował się w stronę przeciwną, jednak został zatrzymany. Odwrócił się i zauważył w pomarańczowym spojrzeniu koleżanki ból, który wywodził się ze straty bliskiej jej osoby.
— Dziękuję…jesteś wspaniałym przyjacielem — podziękowała mu szczerze, lekko się uśmiechając. — Masz wrażliwą duszę.
I odeszła, zostawiając go zagubionego z tym wszystkim.
***
Czekoladowy krążył po obozie w jedną stronę i w drugą. W głowie miał krótką rozmowę z kotką. „Może powinienem za nią pójść?” – zapytał siebie w duchu. Nie był pewien, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Nie miał pojęcia, jak Przypływ sobie w tym poradzi, ale był pewny, że w końcu. Kręcąc głową, rozwiewał problemy, które i tak wracały co kilka uderzeń serca. Postanowił zaradzić na nie inaczej. Podszedł do Padliny, który zajadał się (o dziwo) nie podejrzanie wyglądającą myszką. Równie dobrze mógł nafaszerować ją swoim zielskiem. Nie był to najlepszy ruch ze strony ucznia, ale zdesperowany mógł popełnić kilka błędów. Zawsze mógł nauczyć się podążać za defektami i wyciągać z nich lekcje.
— Pumo, witaj — przywitał go z uśmiechniętym pyskiem. — Co cię do mnie sprowadza mój drogi uczniu? Jeśli chodzi o trening, to nic nie przygotowałem, ale możemy zacząć tkać gniazda z gałązek — zaproponował mu ochotnie zadanie, które wymagało cierpliwości. Brązowooki nie był w humorze do tego zajęcia. Wolałby odejść, ale wtedy miałby w głowie niemiłe myśli.
— Nie jestem tym zainteresowany — wyznał bicolor, nerwowo rozglądając się na boki. Czuł się nieco nieswojo, ale to może mogłoby mu pomóc w uporaniu się ze swoim umysłem.
— No to co? — drążył żółtooki możliwe, że zniecierpliwiony, mimo że miał uśmieszek wymalowany na pysku. Oblizał pysk i wąsy z kawałków mysiego mięska i wyprostował kończyny.
— Chciałem pogadać? — niepewnie wyjawił swoje myśli. Nieprzekonany, że kocur zgodzi się na gawędzenie, westchnął zmęczony całą akcją.
— Ooo, już rozumiem — dymny podsumował, a młodszy wlepił swój wzrok na jego pysk, przekonany, że nagła chęć Pumy do rozmowy z nim tkwi w jego głowie. — Jesteś samotny i nie wiesz z kim flirtować. No ja do tego nie jestem zdecydowanie idealny — pokiwał rozumiejąco głową.
— Słucham? — kocurek rozszerzył oczy. Zmarszczył nos, nie był gotowy na tego typu zwroty.
— Zaproponuje ci najświeższą partię — uśmiechnął się jeszcze szerzej porozumiewawczo do ucznia. — Czernidłak. Co ty na to? — po serii mrugnięć, nadal nie był świadomy, że Padlina zaproponował coś takiego.
— On jest młody, tak jak ja… — zaoponował, nerwowo się śmiejąc. — Zresztą nie jesteśmy tym zainteresowani… — bronił swój, jak i honor kolegi.
— No to może Przypływ, hmm? — udawał, że nie usłyszał, co przed chwilą powiedział czekoladowy. — Starsza, a ty dorośniesz — zbył ostatnie trzy słowa łapą, tak jakby Puma miał nagle urosnąć, jak drzewo.
— To moja przyjaciółka…myślę również, że jej to też nie w głowie — żachnął się, szybko broniąc swoich towarzyszy interpretacją, że to jeszcze nie jest czas, by myśleć o tego typu rzeczach... — Po drugie nadal jest smutna po śmierci swojej siostry, Jarzębinki.
— No cóż, nie wiesz, co tracisz — westchnął jego mentor, oddalając się od niego. Machał ogonem w jedną i w drugą stronę.
Gdy kocur był wystarczająco daleko, pacnął łapą swoje czoło. Był zmieszany całą tą rozmową o zaczęciu umawiania się z innymi. Poczuł ulgę, która wylała się w jego duszy, uspokajając go tym sposobem. Cieszył się, że arlekin odszedł, zostawiając go samego. Położył się, a swoją brodę ułożył na białych łapkach. Chciał odpocząć od dymnego kocura, który przyprawiał go o dreszcze w każdy możliwy sposób. Jednak wiedział, iż będzie się z nim spotykać na treningach. Te myśli zasnuły mu głowę, smętnie dobijając jego plan wyciszenia się i zabiciu w zarodku tego tematu.
[807 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz