Wreszcie Pora Zielonych Liści pozwoliła na częstsze treningi pływania. Wcześniej babcia nie chciała jej wrzucać do wody, bo było zimno, ale teraz jak się ociepliło, to całe dnie siedziały nad jeziorem. W przeciwieństwie do niektórych księżniczek nie panikowała gdy tylko dotknęła wody, bo “futro długo układała”. Dzięki temu, że nie była długowłosa, nie wyglądała jak kupa mokrego futra po wyjściu z wody, więc w sumie to z tym układaniem futra tragedii nie było. Wręcz przeciwnie, woda potęgowała efekt lśnienia, więc po wyjściu z niej wyglądała jeszcze piękniej. Miała nawet wrażenie, że wtedy futro jej się trochę nawet falowało… jeszcze pokaże Aldze, że może mieć piękniejsze futro!
- Dobrze Mandarynkowa Łapo. Tak jak ćwiczyłyśmy, wchodzimy do wody i płyniemy w tą i z powrotem. - Usłyszała babcię. Zgodnie z instrukcją powoli weszła do wody, przystosowując się do temperatury. Inaczej niż jak większość kotów spoza Klanu Nocy nie zjeżyła się. Wręcz przeciwnie, zamknęła oczy i spokojnie wchodziła do jeziora. W wodzie czuła coś kojącego, chłód i spokój. Woda dawała jej wytchnienie od realiów księżniczki, od Piórka i od wszystkiego, czym normalnie zaprzątała sobie głowę. Kiedy weszła do wody na tyle głęboko, że łapy miała całkowicie zanurzone, zaczęła płynąć.
- Dobrze Mandarynkowa Łapo. Tak jak ćwiczyłyśmy, wchodzimy do wody i płyniemy w tą i z powrotem. - Usłyszała babcię. Zgodnie z instrukcją powoli weszła do wody, przystosowując się do temperatury. Inaczej niż jak większość kotów spoza Klanu Nocy nie zjeżyła się. Wręcz przeciwnie, zamknęła oczy i spokojnie wchodziła do jeziora. W wodzie czuła coś kojącego, chłód i spokój. Woda dawała jej wytchnienie od realiów księżniczki, od Piórka i od wszystkiego, czym normalnie zaprzątała sobie głowę. Kiedy weszła do wody na tyle głęboko, że łapy miała całkowicie zanurzone, zaczęła płynąć.
***
Kiedy wróciła do obozu, słońce już zachodziło, barwiąc niebo na pomarańczowo-różowy kolor. Zanim wróciły do obozu, udało jej się jeszcze upolować jednego karpia. Była zmęczona, lecz babcia nalegała, żeby spróbowała jeszcze coś złowić, zanim wrócą. Odłożyła karpia na stos zwierzyny, a sama wybrała sobie jednego klenia. Usiadła gdzieś z boku obozu, by zjeść. Kiedy zjadła, udała się w swoje ulubione miejsce za legowiskiem uczniów, by rozczesać sobie futro przed snem.
***
Kiedy skończyła, na nieboskłonie zaczęły pojawiać się gwiazdy, więc weszła do legowiska uczniów i padła na swoje posłanie i szybko zasnęła.
Była na łące. Nie kojarzyła tego miejsca. To na pewno nie było terytorium Klanu Nocy. Dziwne też było to, że nie wyczuwała tej chłodnej i majestatycznej aury należącej do Pierzastej Łapy. Zamiast wyższej wersji siebie z kręconym futrem i zielonymi oczami zobaczyła kogoś, kogo nie spodziewała się zobaczyć. Zobaczyła białą kotkę z czarnym dymnym ogonem i plamami. Patrzyła się na nią swoimi pomarańczowymi oczami.
- M…mama? - zapytała przerażona i zdziwiona, przez co nie mogła ruszyć się z miejsca. Przecież Wirująca Lotka dawno nie żyła. Czy to oznacza, że ona też umarła? Oprócz tego mama wydawała się smutna… jakaś taka… zawiedziona?
- Mandarynko, córeczko. Popatrz na mnie, pomyśl. Co ty robisz? Co się z tobą stało? - zapytała jej matka. Mandarynka otworzyła pysk, ale nie zdążyła nic odpowiedzieć. Polana się rozmyła, była w obozie Klanu Nocy. Tam, gdzie zwykle widziała Pierzastą Łapę. I nie myliła się. Ona już tam była. Dumna siedziała na gałęzi wielkiego drzewa.
- Nie musisz się nią przejmować. Ważne jest teraz tylko to, byś dalej była ulubienicą Sroczej Gwiazdy - powiedziała zielonooka, patrząc na nią z góry. - Czy mogę na ciebie liczyć?
- Tak…- mruknęła, przerażona tym wszystkim.
Obudziła się. Była noc, siedziała w legowisku uczniów. Mogła próbować dalej zasnąć, ale nie chciała. Zamiast tego poszła za legowisko uczniów i usiadła na brzegu strumyka otaczającego obóz. Popatrzyła na swoje odbicie w wodzie. Przez chwilę miała wrażenie, że zobaczyła tam swoją matkę. Gdy jednak spojrzała jeszcze raz, jedyne co było do niej podobne, to pomarańczowe oczy uczennicy przywódczyni. Odwróciła wzrok i łzy bezgłośnie zaczęły spływać po jej policzkach. Gdy jeszcze raz popatrzyła na swoje odbicie, widziała tam siebie…chociaż… Mogłaby przysiąc, że przez kilka uderzeń serca nie była to ona…miała zielone oczy…*
*- Omamy wzrokowe po przebudzeniu się to wynik przerażenia jak i zmęczenia nie dosypianiem
[563 słów + pływanie ]
[przyznano 11% + 5% ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz