Zimorodkowa Łapa spojrzała przenikliwym spojrzeniem pomarańczowych oczu na Algową Łapę. W jej pyszczku jakby dojrzalszym niż niegdyś nadal widziała kocię, tę małą Algę, z którą spędzała radosne dni zabawy w żłobku zaledwie kilka księżyców temu. Bez słowa ruszyła w kierunku legowiska medyka, skinieniem głowy wskazując siostrze, by poszła a nią.
- Algo. - Zaczęła wreszcie, usadawiając się w miejscu między stoiskami ziół, mając przed sobą ich pokaźną kupkę i wzięła się do dalszego segregowania.
- To ty wcale nie spałaś? - spytała się Algowa Łapa.
- Nie - odparła krótko - nie ma czasu, by go marnować, poza tym chcę być lepsza od Róży. - Uśmiechnęła się zadziornie, a ogniki dzikiej rywalizacji zapłonęły w jej oczach.
Zgrabnie przerzucała listki, kwiatki i inne części roślin leczniczych, w sumie już na nie nie patrząc, kierując się tylko i wyłącznie węchem, który w jej przypadku okazał się wspaniały. - Też wolałam gdy była z nami Płotka, oraz gdy mamusia jeszcze żyła - "Przynajmniej się do mnie odezwała na ostatnim spotkaniu medyków... " - podsumowała. "Tylko szkoda, że tylko po to, by powiedzieć mi, że nieładnie jest kląć" - Ale jak mam nadzieję, dobrze wiesz, że nic nie trwa wiecznie. Wiesz... muszę przyznać, że ostatnio też dużo myślałam nad takimi sprawami. Że jeden kot umiera, a inny się rodzi, jeden przybywa, inny odchodzi. Tak to już jest. I musimy się do tego przyzwyczaić, bo takie rzeczy raczej się nie zmieniają. Co do Mandarynki... porozmawiam z nią i dam jej maku czy tymianku na uspokojenie, ale... ona chyba ma jakiś problem. Nie zauważyłaś, że czasem dziwnie się zachowuje? Myślę, że muszę jej jakoś pomóc... Co do reszty nie wiem, co robić. A tak poza tym... słyszałam, jak płakałaś. Hmm... mam coś dla ciebie. - Zimorodek wstała, a z niej posypało się trochę ziół, które delikatny wiosenny wiaterek - na który nie zwracała uwagi - zwiał wprost na nią. Podeszła do swojego legowiska. Wygarnęła łapą dwa przedmioty i wróciła na swoje stanowisko, kładąc przedmioty przed siostrą.
- To piórko - zaczęła - jest jednym z piórek zimorodka, który ponoć wskazał, że mam być medyczką jak to jakoś tłumaczyła Strzyżykowy Promyk. Przyjmij je jako prezent ode mnie, zawsze gdy na nie spojrzysz, będzie ci o mnie przypominać. Wiem, że jest ci beze mnie samotnie... mi też. - Spojrzała z powagą na siostrę. - A ten kamyk... - Podniosła łapę z mieniącego się ślicznie w blasku księżyca niewielkiego kamyka, po czym spojrzała na niego jeszcze raz. Już podjęła decyzję. Nie powinna otaczać się żałobą tyle po stracie mamy, teraz to jej siostra potrzebuje jej pamiątki po mamie, a ona nie powinna się tak przywiązywać do zwyczajnych przedmiotów, bo to oznacza słabość, a ona ma być i jest silna, poza tym mama też by tak zrobiła, a to ona dała jej ten upominek. - Dostałam go od mamy gdy stawiałam pierwsze kroczki i się wywróciłam. Ale mama pomogła mi się podnieść i powiedziała, że jestem dzielną kotką, że jako pierwsza próbuje chodzić i podniosłam się i poszłam do przodu. Wtedy mama mi go dała. Zawsze gdy było mi smutno, patrzyłam się na niego i myślałam o niej. Teraz ty powinnaś go wziąć. Przyda ci się bardziej. - Podsunęła go pewnym gestem w stronę siostry i uśmiechnęła się. - Nie martw się, możesz go wziąć, nie będzie mi przykro z powodu jego braku, bo zrobiłam tak, jak zrobiłaby mama, a to od niej go dostałam - powiedziała, widząc wahanie siostry, po czym włożyła jej upominki w łapę i przytuliła.
- Algo. - Zaczęła wreszcie, usadawiając się w miejscu między stoiskami ziół, mając przed sobą ich pokaźną kupkę i wzięła się do dalszego segregowania.
- To ty wcale nie spałaś? - spytała się Algowa Łapa.
- Nie - odparła krótko - nie ma czasu, by go marnować, poza tym chcę być lepsza od Róży. - Uśmiechnęła się zadziornie, a ogniki dzikiej rywalizacji zapłonęły w jej oczach.
Zgrabnie przerzucała listki, kwiatki i inne części roślin leczniczych, w sumie już na nie nie patrząc, kierując się tylko i wyłącznie węchem, który w jej przypadku okazał się wspaniały. - Też wolałam gdy była z nami Płotka, oraz gdy mamusia jeszcze żyła - "Przynajmniej się do mnie odezwała na ostatnim spotkaniu medyków... " - podsumowała. "Tylko szkoda, że tylko po to, by powiedzieć mi, że nieładnie jest kląć" - Ale jak mam nadzieję, dobrze wiesz, że nic nie trwa wiecznie. Wiesz... muszę przyznać, że ostatnio też dużo myślałam nad takimi sprawami. Że jeden kot umiera, a inny się rodzi, jeden przybywa, inny odchodzi. Tak to już jest. I musimy się do tego przyzwyczaić, bo takie rzeczy raczej się nie zmieniają. Co do Mandarynki... porozmawiam z nią i dam jej maku czy tymianku na uspokojenie, ale... ona chyba ma jakiś problem. Nie zauważyłaś, że czasem dziwnie się zachowuje? Myślę, że muszę jej jakoś pomóc... Co do reszty nie wiem, co robić. A tak poza tym... słyszałam, jak płakałaś. Hmm... mam coś dla ciebie. - Zimorodek wstała, a z niej posypało się trochę ziół, które delikatny wiosenny wiaterek - na który nie zwracała uwagi - zwiał wprost na nią. Podeszła do swojego legowiska. Wygarnęła łapą dwa przedmioty i wróciła na swoje stanowisko, kładąc przedmioty przed siostrą.
- To piórko - zaczęła - jest jednym z piórek zimorodka, który ponoć wskazał, że mam być medyczką jak to jakoś tłumaczyła Strzyżykowy Promyk. Przyjmij je jako prezent ode mnie, zawsze gdy na nie spojrzysz, będzie ci o mnie przypominać. Wiem, że jest ci beze mnie samotnie... mi też. - Spojrzała z powagą na siostrę. - A ten kamyk... - Podniosła łapę z mieniącego się ślicznie w blasku księżyca niewielkiego kamyka, po czym spojrzała na niego jeszcze raz. Już podjęła decyzję. Nie powinna otaczać się żałobą tyle po stracie mamy, teraz to jej siostra potrzebuje jej pamiątki po mamie, a ona nie powinna się tak przywiązywać do zwyczajnych przedmiotów, bo to oznacza słabość, a ona ma być i jest silna, poza tym mama też by tak zrobiła, a to ona dała jej ten upominek. - Dostałam go od mamy gdy stawiałam pierwsze kroczki i się wywróciłam. Ale mama pomogła mi się podnieść i powiedziała, że jestem dzielną kotką, że jako pierwsza próbuje chodzić i podniosłam się i poszłam do przodu. Wtedy mama mi go dała. Zawsze gdy było mi smutno, patrzyłam się na niego i myślałam o niej. Teraz ty powinnaś go wziąć. Przyda ci się bardziej. - Podsunęła go pewnym gestem w stronę siostry i uśmiechnęła się. - Nie martw się, możesz go wziąć, nie będzie mi przykro z powodu jego braku, bo zrobiłam tak, jak zrobiłaby mama, a to od niej go dostałam - powiedziała, widząc wahanie siostry, po czym włożyła jej upominki w łapę i przytuliła.
{Alguś kochana!}
[554 słowa szkolenie Medyka]
[554 słowa szkolenie Medyka]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz