Udało mu się tym razem wymknąć spod czujnego oka mamy. Wymęczył Świergot tak, że ta zasnęła! To była... jego moc! Był niezwyciężony! A tak naprawdę po prostu pomodlił się do Wszechmatki o jej wstawiennictwo i proszę. Podarł pyska, poszalał za kulką mchu, wręcz zachęcając kocice do harców, a ta zaraz spała jak suseł! A on? Cóż... też go zmorzyło, ale nie mógł tak po prostu się poddać senności, gdy pierwszy etap miał już z głowy.
Dlatego też zmusił się, znów modląc do bogini, aby dodała mu siły, a następnie wykradł się na zewnątrz. Robiło się już ciemno. Gałązki rzucały ostatnie cienie na pogrążającą się w mroku ziemię. Oto nadchodził czas na walkę dobra ze złem.
Powoli zakradł się do buro-rudej kotki, która kończyła posiłek. Nie mogła mu uciec... Czuł, że zaraz wskoczy na drzewo, gdzie mieściły się legowiska i tyle z tego będzie! Nie uda mu się pokonać zła!
Bum, bum, bum - jego serduszko przyśpieszyło. Jeszcze kilka króliczych skoków i będzie jego!
Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy i hop! Skoczył! Wgryzł się w ogon zwiadowczyni, która zdumiona zamrugała i spojrzała na kleszcza, który wszczepił się w jej futerko.
Mróz mocno owinął się łapkami o potwora, nie pozwalając mu się ruszyć. Jednakże... ogon się poruszył! I to wraz z nim!
— Wszechmatko dodaj mi siły, bym zła się nie uląkł! Niech ten wąż padnie pod mymi łapkami i Owocowy Las będzie bezpieczny! — zawołał i... cisza. Potwór przestał się ruszać! Udało się! Bogini go wysłuchała!
— Co ty... robisz? — usłyszał głos kocicy, która przyglądała mu się w konsternacji.
— Walczę! Ten potwór prawie cię zjadł, ale ja go pokonałem! — rzekł z dumą, nie puszczając ani na moment jej ogona. To będzie jego trofeum! Zabierze je do mamusi i pokaże jej jaki był odważny! — Muszę go zabrać ze sobą — to powiedziawszy, chwycił za futerko i zaczął ciągnąć, ale... stwór ani myślał się ruszyć. — Ugh... chyba się o coś zaczepił... Pomoże mi pani?
<Mirabelko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz