Dla niej największą karą nie była utrata władzy, a niemożność oglądania nocnego nieba, które od kocięcia koiło jej duszę. Utrata wzroku była karą za popełnione wówczas czyny.
Opuściła legowisko starszyzny by usiąść w obecności pnia, na którym składowano zwierzyną. Mimowolnie skierowała łeb ku górze, próbując przypatrzeć się wieczornemu niebu. Niestety jedyne co widziała przed sobą, to plamę ciemniejącą z każdym biciem serca. Ostatnie patrole niedługo miały pojawić się w obozie, zaś uczniowie już dawno zakończyli dzisiejszy trening. Kocica nasłuchiwała szumu liści i trzciny, lecz nie tylko to obijało jej się o uszy. Plotki o szaleństwie Mglistej Gwiazdy, a teraz już Mglistej Zatoki powoli przestawały być plotkami, a realnymi problemami kocicy. Już nie raz, nie dwa słyszała jak jakiś klanowicz przekręcał jej imię na Mgliste Spojrzenie, by podkreślić jej upadek. Przyzwyczaiła się do takiego obrotu wydarzeń, w prawdzie to była jej kara. Czy była ona jednak zesłana przez Gwiezdnych? Nikt tego nie wiedział, właściwie to mnóstwo Nocniaków wycofało się z wplatania Klanu Gwiazdy w sprawy dnia codziennego.
— Mgliste Spojrzenie! Zmykaj do legowiska, gwiazdek i tak nie zobaczysz — zawołał jakiś głos, szybko przegoniony przez inny.
— Daj jej spokój — prychnęła pewna kocica. Mgiełka nie wiedziała kto to mówił, skinęła po prostu łbem w stronę dźwięku i udała się na spoczynek.
— D-dzień dobry Mglista Zatoko — wymiauczał niezgrabnie.
— Czy dobry, to się jeszcze okażę, Trzcinowa Sadzawko — prychnęła oziębłym głosem, na co kocurowi sierść na karku stanęła dęba. Wiedziała, że ten nie odezwie się już do niej do końca dnia.
Resztę czasu spędzili razem w głuchej ciszy, do momentu kiedy w oddali nie przerwała im Srocza Gwiazda, zwołując klan na zebranie. Niebieska z ciekawością wyściubiła nos z krzaków nasłuchując niegdyś przyjaciółki. Ciekawe co ta sobie o niej teraz myślała. Pewnie była zawiedziona jak każdy.
Srocza Gwiazda ogłosiła parę spraw organizacyjnych, nie było w tym nic dziwnego lub nowego, następnie wyznaczyła patrole. Słowa Sroki uderzały w serce niebieskiej niczym piorun ciskający o ziemię. Złapał ją nagły atak nostalgii, powodujący wspomnienia z przewodzenia klanem. Jeszcze do niedawna, wszystkie te funkcje spoczywały na jej barkach, choć to czy naprawdę tak było, było względne. Od niezliczonych księżyców to właśnie już wtedy Sroczy Lot, wykonywała większość obowiązków liderki, gdyż Mgła była za bardzo pochłonięta rozmyślaniem nad następnymi ruchami ów Klanu Gwiazdy.
Gdy tylko zebranie się zakończyło kocica znów ukryła się za kotarą z liści. Do niedawna wydawało jej się, że jej głowę zaprzątało zbyt wiele myśli, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to był dopiero początek jej wewnętrznego sporu o to, kto tak naprawdę miał rację. Wszak teraz przecież, miała wiele czasu na refleksję tego kim tak naprawdę jest. Czy pozostała w niej choć cząsteczka Mglistej Zatoki, czy bez zarzutu można było stwierdzić, że stała się już tylko Mglistym Spojrzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz