Widząc zmagania Maku ze śniegiem, Tensja postanowiła ruszyć na pomoc. W końcu powinna, prawda? Niemniej jednak nie rozumiała, czemu siostra się tak z tym szarpie. Przecież to jakby… woda, nie? Ale w wersji śniegu. Czy jakby teraz cały śnieg stopniał, to klan zostałby zalany? Czy może śniegu jest więcej niż wody, bo jest taki puchaty? Niemniej Mak właśnie biła się z białą wodą. W dodatku, postanowiła przyczepić się do dymnej, nie otrzepując się uprzednio, więc Tensja zaraz się spięła, a po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Ale Maczek… to tylko woda… - wymamrotała niezbyt pewna co innego ma powiedzieć.
- Woda? - zapytała przechylając główkę - Hortensjo to przecież p-potwór! Nie widzisz?
- Ale przecież już się topi... - wymamrotała dymna, wskazując na mokre futro siostry wzrokiem.
- T-topi? - odpowiedziała niepewnie - To c-coś złego?
-Nie... znaczy, to zależy, ale teraz będziesz morka - wytłumaczyła swoim mało żywym głosem. Mak spojrzała na swoje mokre futro.
- Rzeczywiście. Ale i tak dziękuję! Gdyby n-nie ty, mogłabym z-zamoknąć na śmierć!
- Ale to... - tu Tensja przerwała i westchnęła przeciągle ze zmęczeniem godnym samotnej matki z trójką dzieci - Może już nie atakuj śniegu…
- Ale to n-nie ja! To o-on mnie z-zaatakował! - pisnęła lilowa i tupnęła łapką.
- Kiedy on tylko leszy... - miauknęła, wychylając głowę by popatrzeć na śnieg - Chyba jest zmęczony…
- On c-chce, byś t-tak myślała - odparła lekko obrażona Mak - Tak n-naprawdę to potwór! I biega w n-nocy i nas straszy!
Kotka znów wydała z siebie długie, naprawdę długie westchnienie podkoloryzowane zmęczonym pyskiem i powolną chęcią by znów iść spać. Jak bardzo chciało jej się spać…. może jeszcze przed tym by posłuchała jakiejś historii rodzicielki, albo powbijała patyczki w ziemię tworząc niebezpieczny labirynt?
- To wtedy by cały obóz obudził chyba...
- Może i t-tak...
- Wiesz, śnieg spada z nieba... myślisz, że jest mu ciężko i dlatego czasami upada? Czasem też tak robię…- Kocię zaczęło się zastanawiać, po gibnięciu się sennie raz na bok. Może też mu się nie chciało? Może też był zmęczony i zaintrygowany tyloma rzeczami? Może tak leżał by odpocząć po zbieraniu wiedzy tam u góry?
- Czyli... - zaczęła - Też j-jesteś śniegiem! - pisnęła nagle Mak i pobiegła do ściany żłobka - Nie a-atakuj m-mnie!
- Ale ja przecież nie jestem biała... i nie jestem z wody - zauważyła lekko zdezorientowana gwałtowną reakcją siostry.
- Ale j-jesteś trochę biała!
- Ale ty jesteś jaśniejsza ogółem - odparowała nadal niepewnie dymna, już w jakiś sposób zirytowana, kiedy siostra spojrzała na swoją sierść.
- No t-tak... Ale śniegu n-na mnie n-nie ma i nie upadam - odpowiedziała i zastanowiła się chwilę - Na p-pewno nie ma? -zapytała siostry niepewnie poruszając ogonem.
- Nie, Maczek... - Tensja znów westchnęła ze zrezygnowaniem, wpadając na kolejne zaprzeczenie wyjaśniające - Poza tym, jestem ciepła, a śnieg jest zimny.
- Może i tak - powiedziała lilowa, w końcu przyznając siostrze rację, kiedy to zaraz potem do ich uszu doszło wołanie rodzicielki, co skłoniło obie kotki do powrotu w ciepłe futro Alby. Hortensja jeszcze ostatni raz spojrzała na śnieg, do którego to zdążyła poczuć sympatię, po czym sama podreptała do matki, by paść na jej miękki ogon. Teraz mogła się poczuć jak prawdziwy śnieg.
⋅°─▿⋯☽♠︎☾⋯▾─°⋅
Mama przepadła. Nie było jej już więcej w żłobku i kotka bardzo szybko pojęła kwestię śmierci jak i fakt, że tego nienawidzi. Najlepsza by była wizja nieśmiertelności, gdzie nie będzie musiała się oddzielać od osób do których się przywiązała. Nie dotyczyło się to niestety Lwiej Grzywy. Gdy go pierwszy raz zobaczyła doszła do wniosku, że jego imię jest bez sensu i postanowiła powiedzieć mu to prosto w pysk. Potrzebowała wyjaśnienia dlaczego ktoś nazwał go właśnie tak. Ani to nie było głośne, ani wyglądające jak lew. Kotka bardziej widziała w nim jakąś moczarę, noc czy co tam. Ale lwa? Tak ją to gryzło, że prawie przez cały trening mówiła tylko o tym. Może powinna spytać się Szakalej Gwiazdy czemu kocur ma tak na imię i czy da się to zmienić na coś bardziej sensownego? W dodatku był ojcem dwóch innych wojowników i kotka poczuła lekkie zawirowanie, jednak tylko przez chwilę. Pierwsze były granice, oznaczanie ich… nic ciekawego. Znaczy jasne, było jej to potrzebne, w końcu miała być wojownikiem, jednak po prostu tego nie czuła. Chciała zdobywać wiedzę i ją poszerzać, nie bić się i zdobywać blizny. Niemniej nie mówiła tego na głos. Jeszcze oberwałaby po uszach. Kiedy wróciła do obozu i dostała pozwolenie na oddalenie się, zaraz poszła do nowego legowiska, by tam paść na mech. Pewnie od jutra będzie musiała zająć się jego wymienianiem… niemniej nie była sama. Zaraz obok dostrzegła lilowe, znajome futro, na którego widok uniosła wzrok znad łap.
- Hej - przywitała się krótko, nie licząc na nic więcej i zwyczajnie przymykając oczy. Jej ledwo wypełznięte ze żłobka ciało potrzebowało odpoczynku po długim spacerze, szczególnie, że kotka nie należała za dzieciaka do tych ruchliwych.
<Maczek?>
[792 słów]
[792 słów]
[Przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz