BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Klifu!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Klanie Wilka!
(dwa wolne miejsca!)

Zmiana pory roku już 5 października, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

19 listopada 2023

Od Morza CD. Rusałki (Rusałkowej Łapy)

Plan Rusałki wydawał się być niesamowicie ciekawy i intrygujący, toteż Morze, wdrapując się na grzbiet Biedronki, niemal trzęsła się z ekscytacji. Jednak prawdziwa frajda wypełniła jej ciałko dopiero w momencie, w którym starsza kotka podniosła się i uniosła kociątko tak wysoko, jak te jeszcze nigdy w życiu nie było.
— Jak fajnie! — pisnęła Morze uradowana.
— Niefajnie! — prychnęła w odpowiedzi Biedronka. — Jesteś ciężka jak głaz.
Słysząc te słowa, koteczka rozpłaszczyła uszy na głowie, lecz powstrzymała się od odpyskowywania. Zdawała sobie sprawę, że wystarczył jeden gwałtowniejszy ruch ze strony Biedronki, aby poszybowała na drugi koniec żłobka. To nie tak, że nie chciała poszybować! Ale wolała najpierw skorzystać z przejażdżki, która zresztą zaaranżowana została koszem łez, potu i krwi Rusałki.
— No. To gdzie jedziemy? — padło pytanie ze strony łaciatej kotki.
Wyglądało na to, że Piórolotek pragnął zaproponować jakiś cel podróży, lecz krzyk Morza przerwał mu, nim w ogóle zdążył wypowiedzieć pierwsze słowo.
— Idźmy do obozu wrogiego klanu! I podbijmy tych łotrów!
— Głupia jesteś — parsknęła Biedronka. — Taka kulka jak ty nie podbiłaby nawet sterty brudnego mchu.
— Może i jestem głupia! Ale za to tobie brak ducha walki.
— Brak mi ducha walki? Mogę ci zaraz pokazać ducha walki!
— Ja myślę — wtrąciła się Rusałka — że możemy zrobić krótki spacer zapoznawczy po obozie. A potem… możemy odwiedzić uczniów i na sam koniec odstawić Morze i Piórolotka z powrotem tutaj.
Zapadła chwilowa cisza, w trakcie której Biedronka uniosła swój łebek nieco ku górze w akcie zadumy.
— Najpierw odstawimy robaki, a potem same odwiedzimy uczennice — oznajmiła w końcu, a zdecydowanie w jej głosie musiało dać Rusałce do zrozumienia, że nie zaakceptuje żadnych kompromisów.
Łaciata z wyrazem ulgi na licu kiwnęła głową, co zakończyło dyskusję i zapoczątkowało uroczysty wymarsz, podczas którego Piórolotek wymamrotał coś, co brzmiało jak “hurra!”. Po chwili gromada kociąt znalazła się na zewnątrz, a Morze natychmiast poczuła na nosie uderzenie chłodnego powietrza.
— Ale mrozi! — wykrzyknęła.
— Pogoda zimna jak… jak Biedronka — dodał Piórolotek.
I zapewne wynikłaby z tego kolejna przepychanka słowna, gdyby Rusałka w porę nie zaczęła bardzo głośno i wyraźnie przedstawiać wszystkim zgromadzonym pieńka, który znajdował się centralnie przed nimi. Z monologu łaciatej Morze dowiedziała się, że jest to bardzo ważny pieniek, ponieważ po całym dniu polowania klanowi łowcy odkładają na niego schwytane zdobycze. Koteczka chłonęła wiedzę niczym kępka mchu, a im dłużej słuchała opowieści, tym więcej myśli i zagwozdek rodziło się w jej łebku. Najchętniej zapytałaby starsze koleżanki o wszystko, lecz obawiała się nieco, że jeśli zbombarduje je zbyt dużą ilością pytań, to będą stały przy pieńku aż do zachodu słońca i nie zdążą zobaczyć niczego innego. Spytała więc jedynie, czemu obecnie na pieńku nie ma nawet najmniejszej myszki, na co Rusałka odparła, że nie wie, natomiast Biedronka odpowiedziała, że wszystko zostało pożarte przez wstrętne i zachłanne kocury.
— Straszne! One naprawdę tak dużo jedzą? — zaniepokoiła się Morze.
— Nie wydaje mi się…
— Naprawdę! — przerwała swojej siostrze Biedronka, napuszona się ze złości na myśl o żarłocznych samcach pochłaniających wszystkie zasoby klanu. — Myślą tylko o sobie i swoich własnych brzuchach! Zero empatii i współczucia dla głodujących matek i dzieci, takich jak my.
— Lotku! Jeju, Lotku! — Morze ze szczerym niepokojem w oczach spojrzała na brata. — Wy musicie się opanować!
Rusałka skrzywiła się, wyraźnie zakłopotana mizoandrią, która spadła na tą spokojną rozmowę niczym grom z jasnego nieba. Piórolotek wyglądał na równie zmieszanego, jakby nie wiedział, czy powinien bronić się, milczeć, czy obrócić oskarżenia w żart.
— Chodźmy dalej — rzekła w końcu łaciata, kierując się w prawo, w stronę legowiska starszyzny.
Gdy weszły do środka, entuzjazm Morza nieco przygasł, okazało się bowiem, że znajduje się tam jedynie śpiący Trzcinowa Sadzawka.
— Nie będziemy mu przeszkadzać… — mruknęła łagodnie Rusałka i wycofała się z legowiska tak szybko, jak się w nim znalazła.
— Nie będziemy, bo nikogo i tak nie obchodzi ten stary zgred — szepnęła Biedronka. Ciężko stwierdzić, czy komentarz dotarł do uszu jej siostry, jednak z całą pewnością dotarł do uszu Morza, która zareagowała nieopanowanym chichotem.
Właściwie, to reszta wycieczki minęła zgoła podobnie. Gdy gromada znalazła się w legowisku medyka, przez chwilę przyglądała się Strzyżykowemu Promykowi krzątającej się przy ziołach, lecz potem odeszła, twierdząc, że medyczce nie należy przeszkadzać przy pracy. Przy okazji Morze narzekała, że kręci jej się w nosie od tych wszystkich zapachów i że jeśli zaraz stąd nie pójdą, to zacznie kichać i obsmarka Biedronce całe futro.
Z szacunku, a także ze strachu, ominęły wydrążone w sumaku legowisko Mglistej Gwiazdy i skierowały się od razu na drugą stronę, do legowiska wojowników. Ku wielkiemu rozczarowaniu kociąt, okazało się, że jest ono prawie puste, a zostali w nim tylko ci, którzy byli obecnie najbardziej schorowani. Morze w myślach przeklęła porę dnia jaką był okres szczytowania słońca, porę zabójczo nudną, nieciekawą i niweczącą dziecięce marzenia. Myślała, że jej zawód nie może już jakkolwiek się powiększyć, lecz wtem, po wyjściu z legowiska wojowników - Biedronka bezceremonialnie otrząsnęła się, zrzucając z siebie kociaka. Co gorsza, Morze wcale nie pofrunęła, a po prostu spadła na ziemię z żenującym okrzykiem.
— Ronka, co ty? — Rusałka spojrzała na swoją siostrę i przekrzywiła głowę, nieco zdezorientowana jej zachowaniem.
— Właśnie! Co ty?! Łotrze! — zawtórowała wściekle miotająca się na ziemi Morze.
— Koniec wycieczki. Robaki wracają do żłobka, a my idziemy pogadać z uczennicami — oznajmiła Biedronka, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Na sam koniec uderzyła Morze ogonem. — A ty się tak nie aferuj, tylko podziękuj, że w ogóle chciało mi się ciebie nosić.
— Bardzo dziękujemy — miauknął Piórolotek, który zdawał się być rzeczywiście bardzo uszczęśliwiony. Morze jednak nie podzielała jego radości.
— Nie dopuszczę do tego! — Morze w końcu odzyskała równowagę i teraz stała na wyprostowanych łapach, dumna i gotowa. — Będę walczyć o swój honor! Przezwyciężę wszystkich łotrów! — Tu zrobiła małą przerwę i zanim ktokolwiek zdążył spytać, o czym ona w ogóle mówi, wykrzyknęła: — To ja sobie pogadam z uczennicami!
Nim ktokolwiek się zorientował, Morze zerwała się do biegu i popędziła w kierunku legowiska uczniów. I na nic zdały się zatroskane wołania Rusałki i wściekłe protesty Biedronki, która ruszyła za nią w desperacką pogoń.

*timeskip do mianowania, jeszcze przed objęciem rządów przez Sroczy Lot*

Morze jakoś nigdy nie zwracała szczególnej uwagi na różnicę wieku między nią i jej przybranymi siostrami. Oczywiście, były między nimi znaczące różnice we wzroście i inteligencji, jednak z każdym dniem coraz bardziej się zacierały. W końcu nastąpił nawet moment, w którym Biedronka nie mogła już wyzywać Morza od kulki utoczonej przez żuka gnojaka, ponieważ Morze przestała przypominać kulkę i obelga stała się co najmniej nieadekwatna. Również siłowanie się z siostrami przychodziło koteczce z coraz większą łatwością. Toteż nic dziwnego, że mianowanie córek Pszczelej Dumy było dla Morza czymś niesamowicie szokującym i nieprzewidzianym.
Nastąpiło to wieczorem, gdy słońce już w połowie skryło się za horyzontem, a członkowie Klanu Nocy gromadzili się w obozie po wielu godzinach mniej lub bardziej owocnej pracy. Morze w pewnym momencie jej życia doszła do wniosku, że bardzo lubi tą porę. Pewnego dnia po prostu usiadła przed wejściem do żłobka i wraz z Piórolotkiem zaczęła obserwować wejście do obozu, a także komentować każdego, kto przez nie przechodził. Ta z początku jednorazowa rozrywka szybko zmieniła się w zwyczaj, który kultywowała niemal codziennie - odpuszczała sobie tylko wtedy, gdy pogoda była nadzwyczaj paskudna. Czasem robiła to z Piórolotkiem, czasem z Rusałką, a raz czy dwa przyłączyła się do niej nawet Biedronka, lecz często zdarzało się, że siedziała sama. Nie przeszkadzało jej to, a wręcz przeciwnie, nierzadko po całym dniu sporów ze swą serdeczną rodziną wręcz cieszyła się, że może przez chwilę pobyć w samotności. Tak właśnie było i dzisiaj - Biedronka gdzieś się zawieruszyła w tym samym momencie, w którym Krucza Łapa i Nartnikowa Łapa wróciły z treningów, zaś Rusałka i Piórolotek skryli się pod ścianą obozu, aby zająć się rozwojem architektonicznego aspektu kociej kultury, to znaczy budową konstrukcji, która zdawała się składać z kilku krzywych patyków wbitych w wilgotną ziemię i rozrzuconych dookoła nich liści. Morze natomiast, spokojna i zrelaksowana, rozglądała się i analizowała poczynania wszystkich innych kotów. Pylista Burza, Poranny Ferwor i Ryjówkowy Urok siedzieli wokół Krzyczącej Makreli, który bardzo głośno opowiadał im o wenie twórczej, którą przyniósł mu widok topniejących śniegów i która wkrótce zaowocuje nową autorską pieśnią. Natomiast kilka lisich długości od Morza pięć kocic - Spieniona Fala, Drozdowe Futro, Kawcze Serce, Sroczy Lot i Okraszona Polana - żywo dyskutowały o zbieranych przez siebie kolekcjach i opowiadały, w jaki sposób udało im się je powiększyć przez ostatnie kilka dni. Jeśli ktoś nie był pogrążony w rozmowie, to dzielił języki z najbliższymi, delektował się kolacją lub szykował do snu. Wieczorny spokój wzbudzał w Morzu poczucie ciepła, bezpieczeństwa i relaksu, a komfortowa atmosfera sprawiła, że koteczka nawet nie zauważyła sylwetki liderki wspinającej się po gałęziach najwyższego w obozie sumaku.
— Niech wszystkie koty zdolne do samodzielnego polowania zbiorą się na środku obozu! — donośny wrzask Mglistej Gwiazdy przeszył powietrze. Chwilę później niemal wszystkie rozmowy ucichły, a koty zaczęły posłusznie gromadzić się przed górującą nad nimi przywódczynią.
Morze nastroszyła futerko z zaskoczenia, ale i podekscytowania. Co prawda, nigdy nie polowała, uważała jednak, że gdyby spróbowała, to poszłoby jej doskonale, a co z tym idzie, zasługuje na uczestnictwo w zebraniu klanu. Ostrożnie, uważając, by nie wpaść nikomu pod nogi i nie zwrócić na siebie uwagi, dołączyła do gromady. Zmartwiła się nieco, gdy zorientowała się, że na obrzeżach grupy nie ma ani jej rodzeństwa, ani nawet Pszczelej Dumy, nie zamierzała bowiem przeciskać się przez tłum tylko po to, by usiąść obok kogoś znajomego. Z ulgą zorientowała się jednak, że całkiem niedaleko widzi Śnieżne Wspomnienie. W kilku susach znalazła się przy ojcu, powitała go trąceniem nosa, po czym oparła się o kocura i pozwoliła, by owinął ją ogonem. Zauważyła, że prawie dorównuje ojcu wzrostem, lecz nie miała czasu, by poddać tą myśl jakiejś głębszej refleksji, gdyż głos Mglistej Gwiazdy ponownie rozległ się nad ich głowami.
— Rusałko, Biedronko, wystąpcie proszę.
Morze poczuła, jak zalewa ją nagła fala stresu - tak duża, że jej żołądek skręcił się boleśnie. Czy tego chciała czy nie, słyszała to i owo o Mgliściej Gwieździe i egzekucjach, które organizowała na oczach całego klanu. Czy to właśnie o to chodzi? Czy jej siostry zostaną teraz uznane za zdrajczynie i zamordowane?! Z rosnącą paniką spojrzała na dwie szylkretowe kotki, które wystąpiły na przód i stanęły tuż pod Mglistą Gwiazdą. Nawet z tej odległości Morze widziała, że mimo dostojnej postawy, obie są w rzeczywistości bardzo zestresowane, a szczególnie Rusałka. Morze zastanawiała się, czemu nikt nie próbuje ratować jej sióstr i była gotowa lada moment sama rzucić się w ich obronie, gdy Mglista Gwiazda - ku uldze kocięcia - kontynuowała swoją uroczystą wypowiedź.
— Biedronko, Rusałko, skończyłyście sześć księżyców i nadszedł czas, abyście zostały uczennicami. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika, będziecie zwać się Biedronkowa Łapa i Rusałkowa Łapa. Biedronkowa Łapo, twoim mentorem zostanie Tuptająca Gęś — przerwała na chwilę, aby skupić wzrok na młodej wojowniczce — Tuptająca Gęsi, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od Makowego Pola doskonałe szkolenie i wierzę, że przekażesz Biedronkowej Łapie wszystko to, co sama wiesz.
Czarno-biała wojowniczka wystąpiła z tłumu i stanęła przed Biedronkową Łapą, aby zetknąć się z nią nosami. Między kotami rozległy się szepty, lecz szybko zostały one przerwane na rzecz kontynuacji ceremonii.
— Rusałkowa Łapo — przenikliwe spojrzenie lodowato niebieskich oczu zawisło na łaciatej koteczce. — Twoim mentorem zostanę ja, Mglista Gwiazda.
Rusałkowa Łapa otworzyła lekko pyszczek w niemym jęku, a futro na całym jej ciele stanęło dęba. Wzdrygnęła się, gdy Mglista Gwiazda zeskoczyła z gałęzi sumaku i wylądowała tuż obok niej, lecz mimo strachu, który objawiał się zarówno w jej spojrzeniu, jak i w mowie ciała, posłusznie zetknęła się nosami z nową mentorką. Ledwo to się stało, wśród kotów wybuchła wielka wrzawa - większość radośnie wykrzykiwała imiona nowych uczennic w akompaniamencie wiwatów i radosnych haseł, lecz Morze dostrzegła, że niektórzy szepczą coś w uszy sąsiadów, a ich spojrzenia były niepewne, a niekiedy nawet wrogie.
— Szkoda jej — mruknął Śnieżne Wspomnienie, a Morze obdarzyła go pytającym spojrzeniem. — No wiesz, tej twojej siostrzyczki, Rusałkowej Łapy. Trening pod okiem Mglistej Gwiazdy… — westchnął.
Nie musiał nic dodawać, albowiem ton jego głosu i nieobecne spojrzenie wyjawiało wszystko. Morze w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową, a potem, nic już więcej nie mówiąc, wstała i ruszyła w kierunku żłobka. Miała niemały zamęt w głowie - powinna cieszyć się tym, że jej siostry zostały uczennicami, jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że to, co właśnie przydarzyło się Rusałce, to zapowiedź czegoś bardzo złego. Poza tym, dotarło do niej, że teraz, przez przynajmniej parę następnych księżyców, będą spędzały razem znacznie mniej czasu.
Gdy doczłapała już do żłobkowego wejścia, odwróciła się i po raz ostatni tego dnia obdarzyła obóz swoim spojrzeniem. Zauważyła, że Biedronkowa Łapa już zdążyła pogrążyć się w rozmowie z Tuptającą Gęsią, lecz, ku jej zdziwieniu, nie mogła nigdzie zlokalizować Rusałkowej Łapy i Mglistej Gwiazdy. Siostrę namierzyła dopiero, gdy skierowała wzrok na ściany obozu i rzucane przez nie mroczne cienie. To właśnie w ich mroku skryła się Rusałkowa Łapa, która jakby wyczuła na sobie spojrzenie Morza i nawiązała z nią zmartwiony, ale intensywny kontakt wzrokowy.

<Rusałko?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz