Znowu była na treningu z Zaranną Zjawą. Tym razem miały ćwiczyć wchodzenie na drzewa. Były więc gdzieś niedaleko obozu stojąc pod niskim klonem. Po tym jak mentorka pokazała jej, jak to zrobić była jej kolej. Poszukała dobrego punktu zaczepienia i tak robiła w kółko, aż nie dotarła prawie na sam szczyt. Wtedy omsknęła jej się łapa. Spanikowana szybko wyciągnęła pazury i wczepiła się ponownie w pień. Szybko weszła na górę, a potem także zeszła. Wróciła do obozu i wzięła nornicę, po czym usiadła z boku i zaczęła jeść posiłek, obserwując zachowania innych kotów. W końcu musi wybadać środowisko, inaczej się nie przystosuje. Siedziała, tak sobie jedząc powoli zwierzynę, ignorując futro między zębami. Z dnia na dzień coraz bardziej jej się tu podobało. Nie dość, że nie musi z każdym wyjściem z obozu walczyć ze swoim lękiem to jeszcze są ciekawsi niż burzacy. I wtedy podszedł do niej wojownik.
- Idź na polowanie- rozkazał Koszmarny Omen. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Dokończyła konsumowanie gryzonia i niepostrzeżenie wyszła z obozu. Znalazła się w lesie. Zawęszyła w poszukiwaniu zwierzyny. Mysz. Zapach gryzonia był tak silny, że nawet gdyby miała katar, wyczułaby go bez problemu. Cicho szła za zapachem, uważając, żeby nie spłoszyć zwierzyny. Już prawie była przy niej. Już prawie miała szykować się do skoku, aż nagle cichy trzask gałązki zepsuł jej polowanie, płosząc ofiarę. Widząc rudą końcówkę ogona po drugiej stronie drzewa, rozpoznała Łabędzią Łapę. Zrezygnowała więc z jawnego i agresywnego wypominania synowi Gęsiego Wrzasku spłoszenia zwierzyny. Widząc, że drzewo jest mniej więcej wysokości tego, na które wcześniej wchodziła, wymyśliła coś innego. Weszła na drzewo, po czym po usadowieniu się na górze powiedziała:
- Lepiej uważaj, spłoszyłeś mi zwierzynę. Z taką gracją nigdy nic nie upolujesz- prawie syknęła, patrząc na młodszego z góry.
- Idź na polowanie- rozkazał Koszmarny Omen. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Dokończyła konsumowanie gryzonia i niepostrzeżenie wyszła z obozu. Znalazła się w lesie. Zawęszyła w poszukiwaniu zwierzyny. Mysz. Zapach gryzonia był tak silny, że nawet gdyby miała katar, wyczułaby go bez problemu. Cicho szła za zapachem, uważając, żeby nie spłoszyć zwierzyny. Już prawie była przy niej. Już prawie miała szykować się do skoku, aż nagle cichy trzask gałązki zepsuł jej polowanie, płosząc ofiarę. Widząc rudą końcówkę ogona po drugiej stronie drzewa, rozpoznała Łabędzią Łapę. Zrezygnowała więc z jawnego i agresywnego wypominania synowi Gęsiego Wrzasku spłoszenia zwierzyny. Widząc, że drzewo jest mniej więcej wysokości tego, na które wcześniej wchodziła, wymyśliła coś innego. Weszła na drzewo, po czym po usadowieniu się na górze powiedziała:
- Lepiej uważaj, spłoszyłeś mi zwierzynę. Z taką gracją nigdy nic nie upolujesz- prawie syknęła, patrząc na młodszego z góry.
<Łabądku?>
[289 słów]
[Wspinanie się na drzewa]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz