Z pyska umknęło mu ciężkie westchnienie. To, o czym mówił Piaszczysta Zamieć, mogło być jedynie marzeniem. Na pewno nie był na za młody na mianowanie, więc nie potrafił domyślić się powodu, dla którego jego matka tyle zwlekała.
— Z jej przewrażliwieniem to za szybko nie nastąpi — odparł, strzygąc uchem. — A zresztą, ja tam się czuję gotowy, Zwiędły Hiacynt też mi mówił, że jestem na dobrej drodze, więc mógłby powiedzieć to samo mojej matce i miałbym to całe uczniowskie życie z głowy — mruknął, wzdychając. — Do dupy z tym.
Widział, jak kremowy spina się na te "wulgarne" sformułowanie, ale wyjątkowo ani nie skarcił go słownie, ani nie klepnął go ogonem po grzbiecie, jak to miewał w zwyczaju. Pozwolił przez chwilę Srebrzystemu w ciszy przyglądać się zamarzniętej tafli jeziora, nim sam nie postąpił o kilka kroków bliżej.
— Co ty, chcesz się poślizgać? — zaśmiał się niebieski, podążając za nim.
— Oczywiście, że nie! — lekko się obruszył, zerkając na niego z niepewnością. — Przecież nie wiemy, na ile jest wytrzymały ten lód — mruknął.
— Oj tam, odrobina ruchu nikomu nie zaszkodzi. Nocniaki jakoś podobno dają sobie radę w wodzie, to czemu my nie możemy? — zagadnął, powoli zaczynając to dokładniej analizować.
Kremowy zmrużył ślepia.
— W tak lodowatej wodzie to i oni by zbyt długo nie popływali — odparł, lekko muskając łapą zmrożoną taflę. — Okropnie zimne... Nawet nie chcę wiedzieć, jak jest pod...
— Ale ja chcę — przerwał uczeń, wskakując na taflę. Zaraz to usłyszał pod sobą dziwne skrzypienie, jednak zanim zdążyło się cokolwiek zadziać, coś ostro szarpnęło go do tyłu za ogon.
W przelocie zdążył tylko ujrzeć pysk Piaska zaciśnięty na jego kicie, którą puścił dopiero gdy wszystkie cztery łapy Srebrzystego stały na stabilnym gruncie.
— Oszalałeś? Takich rzeczy się nie robi! — rzucił, jednocześnie brzmiąc na złego, jak i zmartwionego. Młodszy kocur natomiast, niespiesznie się otrzepał, nie przejmując się myślą o stracie życia.
— Tralala, nie byłeś pewny, czy to utrzyma nasz ciężar, więc chciałem to sprawdzić. No i patrz, teraz wiemy, że nie był to najmądrzejszy pomysł. Musimy zaprosić tu kiedyś twoje siostry i popchnąć je na...
— Srebrny! — przerwał mu.
W odpowiedzi niebieski zaśmiał się i pacnął go z lekka obolałą kitą w nos.
— Już nie płacz, wracamy do obozu — rzucił z uśmiechem, podpierając się o jego bok i stawiając pierwsze korki w stronę wspomnianego miejsca.
— Z jej przewrażliwieniem to za szybko nie nastąpi — odparł, strzygąc uchem. — A zresztą, ja tam się czuję gotowy, Zwiędły Hiacynt też mi mówił, że jestem na dobrej drodze, więc mógłby powiedzieć to samo mojej matce i miałbym to całe uczniowskie życie z głowy — mruknął, wzdychając. — Do dupy z tym.
Widział, jak kremowy spina się na te "wulgarne" sformułowanie, ale wyjątkowo ani nie skarcił go słownie, ani nie klepnął go ogonem po grzbiecie, jak to miewał w zwyczaju. Pozwolił przez chwilę Srebrzystemu w ciszy przyglądać się zamarzniętej tafli jeziora, nim sam nie postąpił o kilka kroków bliżej.
— Co ty, chcesz się poślizgać? — zaśmiał się niebieski, podążając za nim.
— Oczywiście, że nie! — lekko się obruszył, zerkając na niego z niepewnością. — Przecież nie wiemy, na ile jest wytrzymały ten lód — mruknął.
— Oj tam, odrobina ruchu nikomu nie zaszkodzi. Nocniaki jakoś podobno dają sobie radę w wodzie, to czemu my nie możemy? — zagadnął, powoli zaczynając to dokładniej analizować.
Kremowy zmrużył ślepia.
— W tak lodowatej wodzie to i oni by zbyt długo nie popływali — odparł, lekko muskając łapą zmrożoną taflę. — Okropnie zimne... Nawet nie chcę wiedzieć, jak jest pod...
— Ale ja chcę — przerwał uczeń, wskakując na taflę. Zaraz to usłyszał pod sobą dziwne skrzypienie, jednak zanim zdążyło się cokolwiek zadziać, coś ostro szarpnęło go do tyłu za ogon.
W przelocie zdążył tylko ujrzeć pysk Piaska zaciśnięty na jego kicie, którą puścił dopiero gdy wszystkie cztery łapy Srebrzystego stały na stabilnym gruncie.
— Oszalałeś? Takich rzeczy się nie robi! — rzucił, jednocześnie brzmiąc na złego, jak i zmartwionego. Młodszy kocur natomiast, niespiesznie się otrzepał, nie przejmując się myślą o stracie życia.
— Tralala, nie byłeś pewny, czy to utrzyma nasz ciężar, więc chciałem to sprawdzić. No i patrz, teraz wiemy, że nie był to najmądrzejszy pomysł. Musimy zaprosić tu kiedyś twoje siostry i popchnąć je na...
— Srebrny! — przerwał mu.
W odpowiedzi niebieski zaśmiał się i pacnął go z lekka obolałą kitą w nos.
— Już nie płacz, wracamy do obozu — rzucił z uśmiechem, podpierając się o jego bok i stawiając pierwsze korki w stronę wspomnianego miejsca.
***
No i pech chciał, że jego dobra passa się posypała. Sądził, że będzie mu dane bardziej wykorzystać wojownicze życie, a zamiast tego wrócił do znienawidzonego punktu.
Przynajmniej nie tylko go spotkał tak okrutny los, którego sprawcą nie mógł być nie kto inny jak jego ukochana staruszka. Z takim podejściem nie powinna chodzić na zgromadzenia, a jedynie przekierować swe kroki do starszyzny. Pomimo jego luźnego podejścia, powoli zaczynało go to irytować. Nienawidził uczniowskich obowiązków i powoli miał coraz bardziej dosyć własnej matki.
Przyglądał się obozowi w zamyśle. Widział Piaska z Lew, która dzięki interwencji Srebrnego na zgromadzeniach, przestała aż tak groźnie łypać na nich okiem. Przesunął swój wzrok dalej, szukając możliwości ucieczki z tego miejsca. I gdy tak stał, coś lekko naparło na niego z boku.
Obrócił wzrok na Malwowy Rozkwit, którego widok momentalnie przysunął mu do głowy pewną myśl. Wolność wręcz sama wpadała mu w łapy.
— Ojeju, przepraszam Sreb...
— Nic się nie stało — odparł, uśmiechając się najserdeczniej, jak tylko potrafił. — Co ty na to, by wykorzystać ładną pogodę na polowanie? Chciałbym zrobić coś dobrego dla klanu, a z obecnym statusem ciężko o to...
— Ah, no tak — mruknął kremowy, a jego spojrzenie spoczęło na moment na Srebrnym. — Nie mam nic do roboty, możemy tak zrobić. Rzeczywiście, jest dzisiaj bardzo ciepło, szkoda tracić ten czas na siedzenie w obozie.
Niebieski uśmiechnął się szerzej. Wszystko szło po jego myśli.
— A co powiesz na jeszcze jednego kolegę? Im nas więcej, tym weselej — rzucił ochoczo, łapiąc w idealnym momencie kontakt wzrokowy z Piaskiem. Ruchem głowy poprosił go o podejście do nich. — O, ten tutaj. Też bardzo chciałby przejść się po tych cudownie zielonych terenach i pooddychać trochę świeżym powietrzem. Zabierając naszą dwójkę na spacer, zyskasz wspaniałe towarzystwo, a i z klan będzie szczęśliwy, jak przytachamy tu sporo zwierzyny! — Podkreślił, licząc, że przekona to miłego kocura do pomocy im w ucieczce stąd, chociaż na krótką chwilę.
<Piasku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz