Wróciła właśnie z polowania. Bardzo jej się podobało życie na zalesionym terenie. Przez to że bała się otwartych przestrzeni w Klanie burzy nie wytrzymałaby dłużej niż księżyc. Podeszła do stosu zwierzyny i odłożyła nornicę. Podeszła do niej Lawendowa Łapa. Niebieska była nią szczerze zmęczona więc udawała że jej nie widzi. Wybrała sobie kosa i już miała po niego sięgnąć gdy został jej zwinięty sprzed nosa.
-To znowu ona z tym jej głupkowatym uśmieszkiem- pomyślała. Aż się dziwiła że Szakala Gwiazda chciała szkolić ta egoistyczną dziunię.
-To było moje!- warknęła z większą dozą emocji niż planowała.
-Naprawdę? Myślałam że Twój żołądek może strawić tylko króliki- naprawdę nie chciało jej się grać w te gierki.
-Sama ci zaraz wepchnę królika bo najwyraźniej mysz jest za mała żeby zatkać ci jadaczkę- chciała powiedzieć lecz milczała.
- Dobre Wychowanie? Też mi coś! Kradniesz mi jedzenie sprzed nosa. Twoi rodzice chyba się jednak na tym nie znają- zasyczała. Wtedy Lawendowa Łapa zaczęła robić się agresywna. Pręgowaną tygrysio więc przeczekała to co uczennica na do powiedzenia. Chciała przeorać pazurami tą śliczną buźkę. Chciało jej się też płakać. Lecz wiedziała co to wszystko miało na celu. Sprowokować ja do bójki a od tamtego momentu droga była już prosta do wygnania. Przeszyła więc uczennicę wzrokiem pełnym politowania. W jednej chwili wyłączyła wszelkie emocje. Witam od niej tylko chłód. Czuła się jakby nie żyła ale przecież nadal tu była. Nie pojawiła się gdzieś na niebie ani nie zniknęła. Ta chwila zdawała się trwać wieki lecz było to zaledwie uderzenie serca zanim Bursztynowa Łapa nie zaczęła chłodno bombardować siostry Gryczanej Łapy odpowiedziami.
-Powiedziałam że ktokolwiek cię wychowywał najwyraźniej nie wiedział co to znaczy dobre wychowanie- powiedziała. Chyba pierwszy raz od kiedy dołączyła do klanu wilka powiedziała coś normalnie bez syknięcia ani warknięcia do kogokolwiek innego niż jej mentorka.
-Moi rodzice nie są z klanu burzy, są martwi a klan Burzy opuściłam za to że są mordercami... To oni ich zabili. Zabili mi jedyną rodzinę- rzuciła oczywiście nie wspominając o jakimkolwiek jej pokrewieństwie z ścierwem. Wzięła rudzika i poszła do legowiska uczniów. Tam znowu można było zobaczyć jej emocje. Jednak nie płakała. Ze smutnym spokojem jadła zwierzynę zupełnie nie przejmując się już tą lalunią.
<Lawendowa Łapo? Aż taka głupia to nie jestem>
[363 słów]
[Przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz