Szła przez las wraz z nieznanym jej wojownikiem. Było ciemno, a księżyc świecił, nadając krajobrazowi trochę mrocznego wyglądu. Słyszała gdzieś pohukiwanie sowy, lecz nie bała się. Wiedziała, że klan wilka nieważne jak źle mówili o nim burzacy, nie skażą nowego nabytku na pewną śmierć. Przynajmniej nie od razu. Zdziwiła się, czując, że zbliżają się do granicy z Klanem Burzy. Chcą ją odstawić? Tak po prostu? Nie, na pewno nie. Pocieszała się w duchu. Wtem zobaczyła krzew o fioletowych kwiatach i intensywnym zapachu. Lawenda. Kojarzyła to zioło. O co im chodziło?
-Zapach- warknął wojownik. To jedno słowo wystarczyło. Chodziło im o to, żeby pozbyła się swojego zapachu. Z radością związaną z uroczystym wyrzeknięciem się swojego miejsca wychowania wytarzała się w kwiatach, po czym za wojownikiem wróciła do obozu. Po drodze jeszcze wzięła pięknego rydzyka i zaniosła go do żłobka, zauważając, że matka kociąt praktycznie ciągle wychodzi, zostawiła go na ziemi i poszła położyć się w legowisku uczniów. Kiedy tam doszła, padła na posłanie i od razu zasnęła.
Leżała w legowisku uczniów śpiąc. Kiedy głośniejszy pomruk ją zbudził. Już gotowa na ewentualność warknięcia na ucznia, który postanowił prowadzić zdecydowanie za głośne rozmowy na tą wczesną porę poranka. Uznała, że nie zacznie robić reprymendy, dopóki się nie dowie, kto jest osobą przeszkadzającą jej w spaniu, gdyż nie chciała ewentualności, w której nakrzyczałaby przez przypadek na któreś z dzieci Medyka. Wstając tak z najeżonym futrem, rozglądała się po otoczeniu, aż ją zmroziło. W wejściu stała Zaranna Zjawa. Córka przywódczyni. Prawie nakrzyczałaby na swoją mentorkę! Musi naprawdę zacząć odbierać nad emocjami.
-Zapach- warknął wojownik. To jedno słowo wystarczyło. Chodziło im o to, żeby pozbyła się swojego zapachu. Z radością związaną z uroczystym wyrzeknięciem się swojego miejsca wychowania wytarzała się w kwiatach, po czym za wojownikiem wróciła do obozu. Po drodze jeszcze wzięła pięknego rydzyka i zaniosła go do żłobka, zauważając, że matka kociąt praktycznie ciągle wychodzi, zostawiła go na ziemi i poszła położyć się w legowisku uczniów. Kiedy tam doszła, padła na posłanie i od razu zasnęła.
***
Leżała w legowisku uczniów śpiąc. Kiedy głośniejszy pomruk ją zbudził. Już gotowa na ewentualność warknięcia na ucznia, który postanowił prowadzić zdecydowanie za głośne rozmowy na tą wczesną porę poranka. Uznała, że nie zacznie robić reprymendy, dopóki się nie dowie, kto jest osobą przeszkadzającą jej w spaniu, gdyż nie chciała ewentualności, w której nakrzyczałaby przez przypadek na któreś z dzieci Medyka. Wstając tak z najeżonym futrem, rozglądała się po otoczeniu, aż ją zmroziło. W wejściu stała Zaranna Zjawa. Córka przywódczyni. Prawie nakrzyczałaby na swoją mentorkę! Musi naprawdę zacząć odbierać nad emocjami.
[258 słów]
<KTO MNIE OBU-. Dzieńdobry pani Zaranna Zjawo>
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz