Oczywiście, że była głupia. Doskonale, że to zrozumiała. Może teraz dotrze do niej, że ktoś taki jak ona był zwykłym ciężarem. Według niego powinna skończyć w starszyźnie, a nie piastować rolę przyszłego medyka. Zdawał sobie sprawę z tego, że Wiśniowa Iskra nie będzie żyć wiecznie i jakaś świeża krew, po tym jak Gepardzia Łapa zawaliła się przyda, lecz na dłuższą metę? Nie widział w tym przyszłości. Ktoś kto dba o zdrowie innych nie może być wszak kaleką! Nie ruszy się w końcu ze swojego miejsca, aby pomóc. Zanim się doczołga miną wieki i ktoś umrze. Nie wspominając o tym, że zabrać ją na poszukiwanie ziół było niemożliwe. Tygrysia Gwiazda naprawdę miała zbyt miękkie serce dla tych nierudych przybłęd. Gdy to jego córka straciła władzę w łapach, to jakoś nie dała jej takiej możliwości, jaką daje Słonecznej Łapie! Czuł z tego powodu oburzenie, które rosło, gdy wpatrywał się w to nierude ścierwo.
— Nadal jesteś głupia, że będziesz pomocna. Jak widać ściągasz problemy. Nie zdziwię się jak przypadkiem przez swoją kolejną głupotę kogoś otrujesz. — Skrzywił nos nie przejmując się tym, że doprowadził kotkę do większego płaczu. Nie miał litości do takich jak ona. A zresztą... Mówił samą prawdę. — Lepiej się pogódź, że pisana jest ci starszyzna.
— Żar! — Wiśniowa Iskra podniosła głos, słysząc co wygadywał.
Ah, zapomniał o niej. Naprawdę będzie teraz bronić to zapłakane coś? Wiedział, że kuzynka była bardziej tolerancyjna i zaliczała się przez to do zdrajców krwi, ale zawsze miał nadzieję, że jej to przejdzie.
— No co? Mówię prawdę — prychnął, pusząc się pod okiem szylkretki.
— Wynocha ze swoją prawdą na zewnątrz. Już — miauknęła odganiając go od płaczącej kotki.
Przewrócił tylko na to oczami, po czym rzeczywiście wyszedł. Nie chciał mieć na pieńku z kuzynką, zwłaszcza że ich stosunki uległy poprawie.
***
Nadeszła Pora Nagich Drzew. Właśnie wracał od swoich wnuków, których widok rozczulał mu serce. Same przepiękne rudaski, w tym Piasek, który podobny był tak bardzo do swojej praprababci. Uważał, że to był od niej znak. Nie było mowy o pomyłce. Kociak był niczym jej kopia, co powodowało, że na powrót czuł się tak, jakby kocica była tu z nimi. Teraz jednak został poproszony o przyniesienie jakichś ziół na katar, bowiem Zięba się przeziębiła. Dziwił się, że jego syn zrobił młode, aby przedłużyć ród. Szczerze to po nim się tego nie spodziewał, ale wcale nie żałował, że został dziadkiem. Cieszył się zwłaszcza, że ta decyzja pochodziła od syna, nie został do niej zmuszony, tak jak to było w jego przypadku.
Gdy wszedł do środka legowiska medyka, jego wzrok spoczął ponownie na Słonecznej Łapie. Była sama. Pewnie Wiśniowa Iskra wyszła na spacer.
— A ty co robaku? Umiesz leczyć czy tylko udajesz, że jesteś pomocna?
<Słoneczna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz