Wrotycz do wrotyczu, szczaw do szczawiu, ten jest zwiędnięty. Nocka popędziła po ziarenko maku i ułożyła je przy innych. Kiedy skończyła, sprawdziła, czy na pewno się w niczym nie pomyliła, ale wszystko wydawało się być w porządku. Kunia Norka i tak zawsze sprawdzała, czy wszystko było dobrze, więc czarne kocię nie musiało się przejmować, że coś zrobi źle. Uwielbiała pomagać leczyć koty, a jako że była inteligentna łatwo zapamiętywała wszystkie zioła. Jednak nie leczyła dla przyjemności, leczyła dla Kuniej Norki. Podczas spędzonych wspólnie księżycy, Nocka przywiązała się do niej bardziej niż do matki. Spędzanie z nią czasu było dla niej przyjemnością. Kończyła powoli sortować zioła. Wtedy do legowiska wszedł Gęsi Wrzask. Kaszlał. Nocka podniosła się, żeby mu pomóc, ale nie ruszyła się z miejsca. Co prawda nie wiedziała co się z nim działo, ale po prostu chciała być przy nim i w razie potrzeby pójść po jakieś zioła dla Kuniej Norki. Ten jednak wziął jakieś zioła i wyszedł. Nocka słyszała, jak mówi.
— Wykorzystujesz bachora do brudnej roboty? Mądre — warknął do Kuniej Norki opuszczając legowisko. Nocka spojrzała na Kunią Norkę. Kotka nic nie odpowiedziała, tylko wbiła wzrok w ziemię, opuszczając ogon do ziemi.
— Czy coś się – zaczęła zmartwiona Nocka.
— Nie przejmuj się tym, słonko — miauknęła, słabo uśmiechając się w jej stronę. Kocię wiedziało, że Kunia Norka potrzebuje teraz pocieszenia, ale nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić. Dlaczego Gęsi Wrzask to powiedział? Sprawił cioci przykrość. Dużo przychodzących tu osób nią pogardzało. Kicia nie rozumiała, dlaczego. Kunia Norka zaraz po Piórku była najlepszą osobą, jaką znała i zamierzała jej bronić, mimo, że była jeszcze tylko kociakiem. Wróciła do pracy. Pozostała kocimiętka tu, trochę trybuli tam. Nie minęła dłuższa chwila, kiedy Kunia Norka zadała jej kolejne pytanie:
— Nocko, mam do ciebie ważne pytanie — miauknęła, przestając na chwilę odstawiać ususzone liście czegoś-tam na kupkę.
— Tak? Jakie? — zapytała.
— Dużo czasu tu spędzasz ze mną. Bardzo to doceniam, tak samo jak twoją pomoc. Wiele razy przychodziłaś i uważnie słuchałaś o ziołach, zauważyłam, że to jest dla ciebie interesujące i sprawia ci przyjemność. – zaczęła. Jaka pochwała! Nocka się rozpromieniła, a Kunia Norka mówiła dalej: - Mam już swoje księżyce, dobrze wiesz. Nie chcę zostawić Klanu Wilka bez mojego następcy, więc... Nocko, czy chciałabyś zostać moją uczennicą? — zapytała. Nocka stała na prostych łapach, a dźwięki dookoła jakby przestały ją otaczać. Słyszała tylko tętno w uszach i walące serce. Nie miała pojęcia co robić. Zawsze wyobrażała sobie, że zostanie wojowniczką. Będzie polować i bronić Klanu Wilka, a kiedyś może nawet zostanie przywódczynią? Miała ambicje, jak każdy kociak. Nadawałaby się na wojowniczkę. Była szybsza, zwinniejsza i bardziej spostrzegawcza od przeciętnego kociaka – tak jej się przynajmniej wydawało. Jednak kompletnie nie radziła sobie w walce. Piórko powalał ją po dosłownie chwilce na ziemię, więc zwyczajnie przestała się z nim bawić i spędzała jeszcze więcej czasu w legowisku medyka. Tak więc czy już była medyczką? Czy miała jakiekolwiek szanse w zostaniu wojowniczką? Nocka nigdy nie była tak bardzo zdezorientowana. Co ma robić? Wiedziała kim chce być. Pragnęła zostać wojowniczką. Polować, wspinać się po drzewach i biegać. Jeszcze musiała to jakoś powiedzieć Kuniej Norce. Czy zrani przy tym jej uczucia? Czy ją zasmuci? Nagle doszły do niej jej słowa. ,,Mam już swoje księżyce, dobrze wiesz. Nie chcę zostawiać Klanu Wilka bez swojego zastępcy” Nocka otrzeźwiała.
- Co to znaczy? – pisnęła przerażona. – Zostawiać? Dużo księżycy? – piszczała. To nie mogła być prawda. Kunia Norka miała już dużo księżycy? Nocka podbiegła i przytuliła Kunią Norkę. Przez chwilę tak razem stały, wtulone w siebie.
- Spokojnie, jeszcze trochę mi zostało. – uspokoiła ją ciocia. – Mówię tak na wszelki wypadek. – powiedziała łagodnie.
- To nie mów. – pisnęła. Nie odpowiedziała jej na pytanie czy chce zostać medyczką, bo musiała się zastanowić. Porządnie zastanowić.
***
- Szczaw tu, wrotycz tam. A to co jest? - zapytała Kuniej Norki.
- Żywokost. – odpowiedziała. Nocka pokiwała głową delikatnie kładąc go na odpowiednią kupkę. Musiała być ostrożna. Jeszcze wciąż się nie zdecydowała. Czas najwyższy.
***
- A ty jak sądzisz? – zapytała Piórka.
- Zostań wojowniczką! Poco komu ziółka? Rozumiem, że medyk jest potrzebny, ale to jest nuuudne! Bawimy się? – zapytał. Z nim się nie dało dogadać w takich kwestiach.
***
Gotowe. Postanowiła podążać za głosem serca. Jeszcze tylko musiała kulturalnie powiedzieć Kuniej Norce, że bardzo podobają jej się zajęcia medyczki, ale pragnie zostać wojowniczką. Ruszyła w stronę legowiska medyczki. Widziała Gęsi Wrzask syczącego na jej ciocię. Kunia Norka spuściła ogon i wróciła do legowiska. Nie pozwolę, żeby ją tak traktowali! Gdy weszła do legowiska, Kunia Norka pociągała nosem. Najwyraźniej miała katar. Nocka rzuciła się po zioła na katar.
- Masz katar? Chcesz? – zapytała z ziołami w pysku. Wtedy zrozumiała, że rannych kotów jest dużo i medyk jest potrzebny. Równie dobrze coś mogło się stać Piórku. Albo mamie i tacie. Zdecydowała. Kiedy Kunia Norka przeżuwała zioła ta powiedziała:
- Chcę zostać medyczką. Chcę leczyć. Chcę ci pomagać. – powiedziała z powagą.
<Kunia Norko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz