BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 3 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

29 lipca 2023

Od Kuklika CD. Agresta

 Agrest już od jakiegoś czasu zachowywał się strasznie dziwnie. Na początku nie zwracał na to uwagi, każdemu mogło trochę odbić. Mogło to być przecież spowodowane dużą ilością obowiązków albo jakimś stresem. Wolał nie wypytywać czekoladowego co się dzieje, gdyby chciał mówić, to już by to zrobił. Zresztą, Agrest nie wydawał się też być w jakimś strasznie złym stanie. Spędzali razem dużo czasu i to było najważniejsze. Kontakt z zastępcą był dla niego bardziej potrzebny niż powietrze. Te wszystkie spacery, wspólne rozmowy… To go napędzało i dodawało energii. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nigdy nie przyzna mu się do uczucia, które do niego żywił już od dawna. Zwykłe przyjacielskie interakcje już mu wystarczały. Chociaż w głębi duszy chciał móc się do niego bardziej przybliżyć, to było to niemożliwe. Przynajmniej tak sądził.
Gdy Agrest zapraszał go na ten spacer wydawał się być strasznie zestresowany. Nie rozumiał tego. O co mogło mu chodzić? Zawsze gdy gdzieś szli, to czekoladowy nie zachowywał się, jakby to było coś tak ważnego. A teraz taki przyszedł jak na szpilkach i jeszcze się gubił w słowach. Wtedy przyjął wersję, że może był zmęczony czy coś w ten deseń… Jednak jego zachowanie jak już wyszli na tą nieszczęsną przechadzkę, to była przesada! Chciał być wszechwiedzący i od początku wiedzieć o co chodzi. Również zaczął zachowywać się dziwnie, ponieważ nie potrafił być spokojny, wiedząc, że coś się dzieje z Agrestem! Już nawet nie próbował się pocieszyć, iż chodziło o błahostkę. Coś siedziało w głowie zastępcy i wyraźnie go dręczyło.
Kiedy usiedli i czekoladowy zaczął mówić, próbował jak najbardziej skupić sie na otoczeniu. Nie potrafił mu popatrzeć w oczy. Co on znowu chciał niby powiedzieć?! Może by w końcu mu wyznał co mu ciąży na sercu i mu przeszkadza. Krzaki wydawały się być o wiele lepszym miejscem do obserwowania, niż te jego zielone ślepia. Mógłby się wpatrywać w drzewa bez końca, gdyby nie nagły ruch Agresta. Momentalnie jego wzrok spoczął na pysku przyjaciela. Teraz już naprawdę nie wiedział co ze sobą począć. Mówić coś czy nie? Siedzieć cicho? Czekoladowy miał coś powiedzieć z tego co usłyszał, czemu nic nie mówił? I czemu do diaska tak go chwycił pod podbródkiem?! Jego serce biło w zawrotnym tempie, a teraz nawet nie potrafił spojrzeć w inną stronę. Wlepiał ślepia prosto w twarz Agresta, która… Była coraz bliżej?! Czy to… Nie, no chyba nie! Mimowolnie lekko się przysunął. Nigdy nie był tak… Tak blisko niego. Czuł jego oddech na swojej skórze. A czekoladowy był coraz to bliżej, aż doszło do… Pocałunku? Nie, to nie mogło być to?! Czemu Agrest miałby go całować. Czy… O to mu chodziło?... 
Czy on czuł to samo?
Gdyby mógł się ruszyć, próbowałby potrząsnąć głową by wypędzić te myśli. Teraz jednak zastygł w bezruchu, nie wiedząc jak zareagować. Chciałby, żeby to trwało wiecznie. Może to był po prostu sen? A może jawa? A co najważniejsze, czy on również mógł go… Pocałować? To brzmiało całkowicie absurdalnie. Przecież byli przyjaciółmi… Oni… Jego głowa była przepełniona tysiącem myśli, ale wygrała chęć zbliżenia się do czekoladowego. Przycisnął do niego mocniej pysk, czując motyle w brzuchu i uczucie pewnego spełnienia. Agrest… Go kochał. Chyba. Na to jak na razie wszystko wskazywało… To jego dziwne zachowanie, gesty… A teraz jeszcze całus, prawdziwy całus. Zastępca wydawał się też raczej być pozytywnie zaskoczony po jego ruchu, niż negatywnie zdziwiony... To nie mogło dziać się naprawdę! Otworzył jedno przymrużone oko. A jednak, miał przed sobą czekoladowego. Był tu i rzeczywiście byli tak blisko… A chciałby jeszcze bliżej. Blisko, blisko… Chciał objąć kocura i powiedzieć mu wszystko co czuje, powiedzieć to wszystko co chował przez tak wiele księżyców. Zamiast tego po prostu wyciągnął bardziej w jego stronę ogon, jakby chcąc sięgnąć po Agresta, wtulić się w jego futro.
Sam nie wiedział kiedy w końcu się lekko od siebie odsunęli. Dalej czuł na swojej mordce czekoladowego. Chciał to powtórzyć. Chciał takiego zbliżenia jeszcze raz. Zamrugał kilka razy, próbując jeszcze dojść do siebie po tym wszystkim. No i co teraz miał niby zrobić? Nie potrafił z siebie wydusić ani jednego słowa, a co dopiero się jakoś ruszyć z inicjatywą. Po prostu wpatrywał się w niego, dalej będąc niecałe dwa mysie ogony od niego. Myślał, że w tym momencie coś się zepsuje i Agrest będzie wydawać się jakiś nieswój bo może został źle zrozumiany, ale nie… Wyszczerzył się jak nigdy dotąd. Też się uśmiechnął. Czyżby właśnie jego marzenie się spełniło czy mu się coś przywidziało? Z nadmiaru emocji przytulił się do czekoladowego najmocniej jak umiał. On… Naprawdę tu był i go kochał! To nie był sen albo halucynacje! "To" się wydarzyło! Ich pierwszy pocałunek i w ogóle… Te całe spotkanie to była randka? Chyba tak… Wtulając się mocniej w Agresta poczuł, jak również jest przez niego obejmowany. Czuł ciepło bijące z jego ciała oraz to jak zastępca mruczał, po chwili też zaczął to robić. Chciałby mu powiedzieć to, co tak skrywał przez długi czas, ale głos ugrzązł mu w gardle. Wyszeptał jedynie ciche "kocham cię" zanim całkowicie poddał się i przestał myśleć. W końcu, po co się dalej nad tym wszystkim rozwodzić? Stało się, to się stało, a najważniejsze było przeżycie tej niezwykłej chwili. 


***
*przed atakiem Gwardii Oczyszczenia*

Nadal nie potrafił w to wszystko uwierzyć. Minęło już sporo księżyców, a oni… Po prostu byli razem. Naprawdę jak do tego doszło nie wiedział… Przecież byli przyjaciółmi a teraz nagle partnerami?! To wszystko było zbyt baśniowe… On i tak wspaniały kocur byli razem w związku? Gdyby ktoś mu to powiedział kilka księżyców wcześniej, zaśmiałby się jedynie nerwowo i uznał za słaby żart. Jednak mimo tego całego oszołomienia, które dalej odczuwał, przy Agreście znikały wszystkie wątpliwości. Był jak najbardziej realny, troskliwy i czuły jak zawsze. Już nawet zwykłe samotne polowanie czy jakakolwiek inna aktywność ponieważ teraz jako stróż głównie sprzątał i robił jakieś pierdoły, było dla niego katorgą, ponieważ chciał być jak najbliżej niego przez cały czas. Chciał czuć na swojej skórze jego dotyk i wpatrywać się w jego oczy. Chciał być obok niego cały dzień i całą noc. Oczywiście było to niemożliwe, dlatego po prostu spędzał z nim jak najwięcej czasu ile mógł. Oczywiście, Agrest miał dużo obowiązków jako lider, ale zawsze udawało sie znaleźć czas tylko dla nich. 
Zawsze chciał mieć kociaki. Oczywiście nie biologiczne, tylko adoptowane. Posiadanie biologicznych dzieci wiązałoby się dla niego z ogromnym dyskomfortem jak i również byłby tym z lekka obrzydzony. Już zaakceptował to, że urodził się w złym ciele, więc powodowanie by ta dysforia wróciła, było po prostu głupie. Poza tym gdyby się już uprzeć, to był już… Trochę stary. Nie czuł się jednak na tyle księżyców ile miał. W głębi serca dalej był młody i głupi. 
Nie spodziewał się jednak, że Agrest również o potomstwie myślał i zdecydują się na… Taką metodę. Krucha to była dobra kotka, jednak sam fakt, że jego chłopak miał mieć z nią dzieci… Wiedział, że to była najlepsza opcja, ale jednak czuł pewien żal do samego siebie. Może gdyby znalazł inne rozwiązanie, nikt obcy nie musiałby w tym pomagać. Westchnął ciężko. Nie podobało mu się to, że będzie jednak trzecim, odstającym rodzicem, ale to było dla ich wspólnego szczęścia. Przecież chcieli kociaki, racja? Zaszurał lekko łapami o podłoże. Chciałby być bardziej pozytywnie do tego nastawiony, ale jakoś nie potrafił.
Wstał powoli i skierował swoje kroki do legowiska lidera. W sumie, teraz tam spędzał dużo czasu, bo przecież spał razem z Agrestem i było tam o wiele lepiej niż w wspólnym legowisku wojowników. Poza tym jego położenie było dość komfortowe, ponieważ w znacznej odległości od innych. Czuł się tu bezpiecznie. Gdy wszedł już na topolę i z ulgą postawił łapy na gałęzi, spojrzał na siedzącego czekoladowego. Uśmiechnął się do niego lekko.
- Można?- zapytał się, wskazując ogonem na miejsce obok lidera. Zachował się trochę głupio pytając o przyzwolenie, ale chyba wypadało? Nie chciał w końcu Agrestowi przeszkadzać gdyby okazało się, że rozmyśla nad czymś ważnym. 
- Oh, oczywiście!- odpowiedział czekoladowy, reagując radośnie. Dobrze było wiedzieć, że mógł spędzić z nim chwilę i porozmawiać. Przycupnął obok niego i lekko polizał go za uchem, przygładzając odstający kosmyk futra. Zamiast jednak podjąć jakiś temat, spojrzał w ziemię. Dalej nie potrafił oczyścić myśli, jakoś tak… Po prostu przejął się strasznie tą sytuacją z dziećmi.
- Coś się stało?- usłyszał nagle, przez co lekko podskoczył zaskoczony, wyrwany z rozmyślań.
- N-nie, znaczy się tak… Ja… Uh, no wiesz- powiedział cicho.- Krucha i w ogóle…- mówiąc to, zauważył, że Agrest przestał być w tak dobrym nastroju co wcześniej.- Ja… Tak, jestem zazdrosny. Jestem zazdrosny i zły na siebie, że… Że ona może dać nam to szczęście, a ja nie. G-gdybym był kotką, to wszystko byłoby prostsze- stwierdził, wsuwając nos w futro na jego szyi. Nie chciał narzekać na to, że kremowa kotka będzie poniekąd częścią ich rodziny, ale nie potrafił się powstrzymać. Chciał być wobec Agresta całkowicie szczery.

<Agrest?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz