dawno temu, gdy Cynamonka była piękna i młoda i głupia
Nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciel, ten sam, który miał bzika na punkcie czystości swojego futra, udał się do kanałów. Była przekonana, że coś innego się za tym kryło. Może podczas swoich wędrówek natrafił na jakiś gang żyjący właśnie w kanałach, podpadł im i siłą został tam zaciągnięty? Tak, na pewno musiał być przetrzymywany, skoro od tylu dni nie wrócił do domu!
Spojrzała się na znikającą sylwetkę Jafara, który zabrał ze sobą podarek. Ryzyko się opłaciło. Uciszyło ją, że kocur docenił jej zdobycz.
Przeniosła spojrzenie na kocura, Krzywca, który za zadanie dostał zaprowadzenie jej do kanałów.
— Gotowa?
— Tak, możemy ruszać — mówiąc to zdobyła się na uśmiech w stronę kota. Skoro miała z nim spędzić jakiś czas, wypadało spróbować dogadać się z nim i nie palnąć żadnej gafy, jak to miało miejsce wcześniej.
Kotka ruszyła za swym przewodnikiem, który prowadził ją do celu niekoniecznie łatwą trasą. Tu przeskakiwał przez płot, tu wdrapywał się na dach, chcąc tym samym skrócić sobie drogę do wejścia do kanałów. Pieszczoszka miała problemy z powtarzaniem jego ruchów, przychodziło jej to niełatwo. Mimo to Krzywiec cierpliwie na nią czekał. Po pewnym czasie jednak najwidoczniej stracił cierpliwość, i chcąc zapewne pozbyć się jak najszybciej cynamonowej, być wolny od powierzonego mu zadania, poruszali się po chodniku i ziemi. Chwilę tak kluczyli pomiędzy uliczkami, od czasu do czasu kotka próbowała zainicjować rozmowę, co niekoniecznie jej wychodziło, aż w końcu dotarli do otwartego włazu na obrzeżach, na drugim końcu miasta.
— Trzymaj się blisko mnie. I lepiej nie przyglądaj się zbyt długo tutejszym kotom, a już na pewno nie nawiązuj z nimi kontaktu wzrokowego — zarządził kocur, po czym wślizgnął się przez otwór do zejścia do kanałów
Cynamonka zbliżyła się do wejścia, przełknęła ślinę. Czy dobrze robiła zapuszczając się w to miejsce? Bury kocur wpatrywał się nią wyczekująco, po czym wymownie kaszlnął.
— Idziesz czy nie?
Kotka otrząsnęła się z zamyślenia, pozbywając się obaw, które nagle zaczęły kłębić się jej w umyśle, po czym zeszła na dół. Gdyby nie fakt, że była kotem, nic nie widziałaby w tych ciemnościach. Szła tunelem tuż za kocurem, który parł naprzód. Na razie nic nie wskazywało, by ktoś znajdował się w kanałach, jednak im dalej nie zapuszczali, tym bardziej dało się wyczuć zapachy kotów, jak i odgłosy echa odbijającego się od mniejszych rur, które ciągnęły się na ścianie przez całą pokananą trasę. Kotka z trudem oddychała, smród wody palił ją mocno w nosek. Na ten widok jej przewodnik prychnął dusząc śmiech.
— Naprawdę są koty, które żyją w takich warunkach na co dzień? — spytała marszcząc nosek
— Niektórzy nie znają górnego świata, przychodzą na świat w kanałach i w nich też umierają... — podjął, po czym uraczył ją innymi zasłyszanymi opowieściami o miejscu, do którego zmierzali
To było przykre. Nie chciałaby spędzić całego swojego życia w takim miejscu. Współczuła tutejszym kotom. Co to było za życie, w tych kanałach?
Chwilę jeszcze szli ciemnym korytarzem, aż w końcu Cynamonce ukazał się podziemny świat. A ten nie różnił się aż tak bardzo od tego, co widziała na powierzchni. Skuliła się nieco, gdy nad jej głową na jednej z rur dostrzegła wpatrujące się w nią trzy postacie. Pamiętając o słowach kocura, wlepiła wzrok w podłogę.
— Spójrz. Ma medal za odwagę... — powiedział zachrypnięty głos, po czym dwa inne głosy się zaśmiały
— Też taki chciałem, a jedyne co dostałem od dwunożnych to prezent w postaci uciętych jaj...
Wzdrygnęła się, gdy śmiechy stały się głośniejsze. Przyspieszyła kroku , tak że zrównała się głową z kocurem, nie chcąc ani chwilę dłużej przebywać tam z tyłu.
— Na pewno chcesz kontynuować? Nie lepiej zawrócić? — spytał ją kocur w pewnej chwili, gdy kotka zaczęła szybciej oddychać, a jej sierść nieco się nastroszyła, nie wspominając już o dygoczących łapkach
— Popytam o Nico, znajdę go i dopiero wtedy mogę wrócić — oznajmiła przełykając gulę, która kolejny raz przeszkadzała jej — Jeszcze chwilę mi potowarzysz, dobrze?
— Takie w końcu otrzymałem zadanie od Jafara — odparł bez większych emocji
Gdy kocur wypytywał o jej przyjaciela, w pewnym momencie poczuła czyjś ogon otulający się o jej ramię. A już po chwili dostrzegła jego właściciela, który przymilając się do niej zamruczał.
— Też miałam kiedyś takie piękne cynamonowe futro — odezwała się łysa kotka, jej pomarszczona skóra, niezbyt zadbana jak i zachrypnięty głos jasno wskazywał na to jak stara jest. Zatopiła swój nos w sierści pieszczoszki, a ją na tę śmiały gest nieznajomej przeszedł dreszcz. Nie śmiała jednak protestować, była w końcu na nieswoim terenie i nie wiadomo co by tutejszym przybłędą strzeliło do głowy — Jak ty słodko pachniesz. Schrupałabym cię kochana. — odezwała się miło, po czym skupiła swoje oczęta na jej medalioniku — Pieszczoszka. Nie często tacy jak ty tu się zapuszczają. Zwłaszcza ci, którzy urodzili się tutaj, ale opuścili nas, rzadko stawiają swe łapy ponownie w kanałach. Wszyscy z wyjątkiem naszego kochanego Łopianu. Chociaż teraz chyba nazywa się Nico, a przynajmniej tak dwunożni się do niego zwracają... A ty nie wglądasz ani trochę jakbyś stąd pochodziła, więc co ...
— Nico? Powiedziałaś Nico? Znasz go? Jest tutaj? Czy jest bezpieczny? — wypaliła Cynamonka wcinając się w słowa kotce, która zamiast zezłościć się na nią, uśmiechnęła się
— Oczywiście, że znam. Sama się nim zajęłam po śmierci jego matki. W końcu musiałam jakoś wypełnić pustkę po stracie swoich kociąt. — w jej głosie wybrzmiała melancholia — Jeśli szukasz go to na pewno teraz jest z Charlim.
Starsza pokierowała Cynamonkę w stronę miejsca, gdzie najpewniej by się znajdował. Postanowiła się podzielić z zasłyszanymi informacjami. W jej głowie rozbrzmiewało imię drugiego kota, który najprawdopodobniej przebywał teraz z pieszczochem. Gdzieś już je słyszała.
— Krzywcu... Krzywcu... — szepnęła cicho, gdy informator właśnie kończył rozmowę z innym kotem. — Wiem, gdzie znajdę Nico.
— To świetnie. To chyba moja rola już się zakończyła? — spytał, na co Cynamonka pokręciła głową
— Jeszcze nie. Proszę cię, zaczekaj jeszcze. Wolę razem z tobą opuścić kanały, obawiam się, że miałabym problem, aby się odnaleźć w tych tunelach... — wyznała
— Dobrze. Będę czekać tutaj, przy odnogach rur. Pośpiesz się.
Nie musiał powtarzać. Przecisnęła się pomiędzy kotami w stronę niedokończonego tunelu na prawo, który dzięki temu zachowywał suchą podłogę. Chwilę się kręciła starając się dotrzeć do pokoiku, w którym miała znaleźć swojego przyjaciela. Stanęła jak wryta, gdy do jej uszu dotarły krzyki tak bardzo znanego jej głosu kocura, a po chwili rozpoznała również inny głos, który wyjątkowo zapadł w jej pamięć. Ignorując kocura stojącego na straży, który zresztą przysnął z nudów, wślizgnęła się do pomieszczenia patrząc się z niedowierzaniem w burego kocura, jak i kocura o czarnej sierści, który nie tak dawno ją odwiedził. Charlie.
— ... mówiłem ci przecież, że ... — dostrzegając cynamonowe futro swej przyjaciółki, kocur ucichł patrząc się na nią wybałuszonymi oczami — Cynamonka? Co ty tu robisz?! — krzyknął w jej stronę i już po chwili znalazł się u jej boku mierząc srogim spojrzeniem
— Miałam właśnie zadać ci to samo pytanie... — odpowiedziała, przeniosła spojrzenie na czarnego kocura, który posłał w jej stronę uśmiech i skinął głową na przywitanie — Mówiłeś mi, że nie znasz żadnego Charliego, a z tego co widzę, to mnie okłamałeś... Szukałam cię od tygodnia, rozumiesz to?! Nasi właściciele porozwieszali jakieś kartki z twoją podobizną na słupach! Martwili się o ciebie, ja też, a ty... Ugh!
— Zna i to bardzo dobrze. — czarny kocur zbliżył się w ich kierunku przerywając gniew kotki, która skupiła swój wzrok teraz na nim — Nie spodziewałem się, że odwiedzisz nasze skromne progi, Cynamonko. Pieszczochy nie często znają miejsce zejścia do kanałów, a nawet nie zdają sobie sprawy, że jakieś koty w nich żyją. Zgaduję, że to nie mój braciszek poinformował cię o tym, a ktoś inny... Hmmm, ciekawe tylko kto...
Kotce opadła szczęka na zasłyszaną informację. Spojrzała się na burasa, który wyglądał na zmieszanego przedstawieniem ich pokrewieństwa, dopiero po chwili się odezwał.
— Nie łączy nas krew — wyjaśnił, jednak Cynamonka wciąż ze złością wpatrywała się w przyjaciela, jak nic będzie się gniewać na niego przez kolejne kilka dni za to co uczynił, zawiodła się na nim i to bardzo — Jak widzisz mój pobyt tutaj dobiegł końca i już nie mogę ani chwili dłużej zostać... Dokończymy naszą rozmowę, ale tym razem na powierzchni...
— Oczywiście. Jednak liczę na to, że jeszcze kiedyś mnie odwiedzisz, w końcu to twój dom.
— Nico...
— Nie teraz. W domu ci wszystko wyjaśnię, tym razem naprawdę... — uciął temat kierując się w stronę wyjścia, tam gdzie czekał na powrót Cynamonki Krzywiec
Bezproblemowo udało wrócić im na powierzchnię, po czym gdy ich łapy stanęły na trawie, członek gangu zniknął, pewnie chcąc poinformować Jafara o wykonaniu powierzonego zadania, jak i również zasłyszanych informacji w podziemiach. A gdy dwa pieszczochy wróciły do domu, zostały mocno wyprzytulane przez swoich właścicieli, po czym oboje wylądowali w kąpieli, w końcu ich sierść przesiąkła smrodem kanałów.
~~~
Minęło paręnaście księżyców odkąd Cynamonka ostatni raz spotkała się z Jafarem. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś ich drogi po tym się skrzyżują. W końcu pomógł jej, dowiedziała się co miała, a nawet zapłaciła za tą pomoc, więc byli kwita. Jednak od dłuższego czasu, odkąd w jej ogródku zamieszkali bliscy Bylicy, w jej umyśle krążyła pewna myśl. Nie była w końcu członkinią kamiennej sekty, przynajmniej nie taką stuprocentową, jak pozostałe koty należące do niej. Była obserwatorem, pomocnikiem. Dlaczego więc nic nie stało na przeszkodzie, aby została kimś takim w przypadku gangu Jafara? Nawet mogła stać się jedną z nich, a taki przywilej na pewno byłby przydatny. W końcu nic by nie stało na przeszkodzie, gdyby została zarówno członkinią Kamiennej Sekty, jak i członkinią jego gangu, prawda? Jeśli jej uszy nie myliły, to w końcu matka Jeżyk trenowała Bastet, kotkę, z którą miała okazję porozmawiać osobiście, gdy ta zawędrowała do jej ogrodu i która była samą lewą łapą Jafara. Także samotnicy i gang żył w dobrych stosunkach.
Dzięki naukom Bylicy udało jej się bezproblemowo zdobyć piórka, które tak bardzo ceniły koty, jak i sam Jafar. Zadbała o swój wygląd, by jak najlepiej się prezentować, by nic kocur nie mógł jej wytknąć, tak jak to miało miejsce, za pierwszym razem. Znała już podstawowe zasady, które u nich panowały. Tak też bez większych obaw skierowała się w stronę, gdzie mogła znaleźć kogoś, kto mógłby zaprowadzić ją do samego szefa. To w końcu z nim powinna porozmawiać o możliwości dołączenia. Może nie miała zbyt dużo do zaoferowania, jednak na pewno coś by się znalazło, co by przekonało kocura, do jej przyjęcia. Z ich strony miałaby w końcu bezpieczeństwo, może i nawet jej przyjaciela by się udało przekonać do dołączenia, tym samym kończąc jego wyprawy do kanałów.
<Jafar?>
[trening med]
[Przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz