Makrelek przechwalał się jak to udało mu się w nocy wymknąć do ojca, gdy mama spała. Kawka poczuła zazdrość. Ona te chciała spędzić czas z tatą, ale mama cały czas za dnia pilnowała ich nie pozwalając ani na moment opuścić żłobka. Ciągle wzdychała, że źle zrobiła biorąc kocięta na wycieczkę po obozie. A Kawce się poza kociarnią podobało, w końcu spotkała tatę i chciała z nim jeszcze chwilę porozmawiać.
Dlatego, też dzisiaj w nocy położyła się obok matki tak, by nie dotykać jej ciałka swoim małym ciałkiem, tak by nie zbudzić królowej, gdy zamierzała wyjść na spotkanie z tatą. Gdy tylko upewniła się, że jej rodzina śpi, po cichu starając się stawiać bezgłośnie kroki, ruszyła w kierunku wyjścia. Niepewnie wyciągnęła łebek przez otwór oglądając poznany teren, po ciemku różnił się. Był o wiele bardziej przerażający niż za dnia. Gdy w końcu się przełamała i miała wystawić łapkę poza żłobek, do jej małych wrażliwych uszy doszedł odgłos trzasku gałęzi. Przerażone kocię w popłochu popędziło z powrotem do matki. Dopadła do jej boku, przy okazji rozbudzając królową i rodzeństwo.
***
Kolejną próbę wymknięcia się do swojego tatusia postanowiła przeprowadzić za dnia. Wykorzystała moment, gdy matka zabrała Makrelka do medyczek, bo przez swoje krzyki zdarł gardełko. Tak też nie czekając ani chwili dłużej, wymknęła się na zewnątrz zmierzając w stronę legowiska wojowników. Miała zamiar poczekać w nim na ojca. Ku jej zdziwieniu kocur, którego pragnęła zobaczyć i spędzić czas, wyszedł jej na przeciw. Na jej pyszczku zagościł uśmiech. Nie zdążyła się z ojcem przywitać, gdy ten bez słowa podniósł ją i wraz z nią udał się w głąb legowiska.
— Mama nie mówiła, że nie możesz wychodzić bez opieki? Czego tu szukasz? Ktoś cię zaczepiał? Powiedz tylko kto, a straci łapy.
Słysząc wspomnienie o utracie łap otworzyła pyszczek zaskoczona i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ojca trwając w bezruchu.
— N-nie... N-nikt mnie nie zaczepiał — wydukała po chwili przestraszona wizją tego, że tata mógł komuś zrobić krzywdę. Nie wyglądał na złego. Był podobny w końcu do niej, czy też Kawka była podobna do niego. A Kawka by muchy nie skrzywdziła przecież. Tak też on pewnie żartował o tych łapach. Poza tym miała tak samo nastroszone futerko jak rodzic i miała takie same sterczące na koniuszkach uszu pędzelki. — Ja... ja chciałabym z tobą s-spędzić czas tatusiu. M-my wszyscy chcemy. M-makrelek... M-morelka... — odezwała się cichutko, mając nadzieję, że tata nie odstawi jej z powrotem do żłobka. Jeszcze nie teraz. Jeszcze chwilę chciałaby z nim spędzić czas. — A mama nie p-pozwala nam do ciebie chodzić...
Po tych słowach podeszła pomału w stronę kocura i delikatnie otarła się o jego łapę. Chciała go udobruchać. W końcu nie wyglądał na zadowolonego z jej obecności w legowisku wojowników. A z tego powodu zrobiło jej się smutno.
— K-kedyś będę taka jak ty, t-tatusiu! B-będę dzielnym w-wojownikiem! — oznajmiła mając nadzieję, że kocur ucieszy się z jej słów, z tego jak ma ambitną córeczkę
<Tatę? w końcu odpisałam 🥺 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz