BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Sprawa znikających kotów w klanie nadal oficjalnie nie została wyjaśniona. Zaginął jeden ze starszych, Tropiący Szlak, natomiast Piaszczysta Zamieć prawdopodobnie został napadnięty przez samotników. Chodzą plotki, że mogą być oni połączeni z niedawno wygnanym Czarną Łapą. Również główny medyk, przez niewyjaśnioną sprawę został oddalony od swoich obowiązków, większość spraw powierzając w łapy swojej uczennicy. Gdyby tego było mało, w tych napiętych czasach do obozu została przyprowadzona zdezorientowana i dość pokiereszowana pieszczoszka, a przynajmniej tak została przedstawiona klanowi. Czy jej pojawienie się w klanie, nie wzmocni już i tak od dawna panującego w nim napięcia?

W Klanie Klifu

Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.

W Klanie Nocy

Srocza Gwiazda wprowadza władzę dziedziczną, a także "rodzinę królewską". Po ciężkim porodzie córki i śmierci jednej z nowonarodzonych wnuczek, Srocza Gwiazda znika na całą noc, wracając dopiero następnego poranka, wraz z kontrowersyjnymi wieściami. Aby zabezpieczyć przyszłe kocięta przed podzieleniem losu Łabędź, ogłasza rolę Piastunki, a zaszczytu otrzymania tego miana dostępuje Kotewkowa Łapa, obecnie zwana Kotewkowym Powiewem. Podczas tego samego zebrania ogłasza także, że każdy kolejny lider Klanu Nocy będzie musiał pochodzić z jej rodu, przeprowadza ceremonię, podczas której ona i jej rodzina otrzymują krwisty symbol kwitnącej lilii wodnej na czole - znak władzy i odrodzenia.
Nie wszystkim jednak ta decyzja się spodobała, a to, jakie efekty to przyniesie, Klan Nocy może się dowiedzieć szybciej niż ktokolwiek by tego chciał.
Zaginęły dwie kotki - Cedrowa Rozwaga, a jakiś czas później Kaczy Krok. Patrole nadal często odwiedzają okolice, gdzie ostatnio były widziane, jednak bezskutecznie

W Klanie Wilka

klan znalazł się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji niespodziewanie tracąc liderkę, Szakalą Gwiazdę. Jej śmierć pociągnęła za sobą również losy Gęsiego Wrzasku jak i kilku innych wojowników i uczniów Klanu Wilka, a jej zastępca, Błękitna Gwiazda, intensywnie stara się obmyślić nowa strategię działania i sposobu na odbudowanie świetności klanu. Niestety, nie wszyscy są zadowoleni z wyboru nowego zastępcy, którym została Wieczorna Mara.
Oskarżona o niedopełnienie swoich obowiązków i przyczynienie się do śmierci kociąt samego lidera, Wilczej Łapy i Cisowej Łapy, Kunia Norka stała się więzieniem własnego klanu.

W Owocowym Lesie

Zapanował chaos. Rozpoczął się wraz ze zniknęciem jednej z córek lidera, co poskutkowało jego nerwową reakcją i wyżywaniem się na swoich podwładnych. Sprawy jednak wymknęły się spod całkowitej kontroli dopiero w momencie, w którym… zniknął sam przywódca! Nikt nie wie co się stało ani gdzie aktualnie przebywa. Nie znaleziono żadnego tropu.
Sytuację pogarsza fakt, że obaj zastępcy zupełnie nie mogą się dogadać w kwestii tego, kto powinien teraz rządzić, spierając się ze sobą w niemal każdym aspekcie. Część Owocniaków twierdzi, że nowy lider powinien zostać wybrany poprzez głosowanie, inni stanowczo potępiają takie pomysły, zwracając uwagę na to, że taka procedura może dopiero nastąpić po bezdyskusyjnej rezygnacji poprzedniego lidera lub jego śmierci. Plotki na temat możliwej przyczyny jego zniknięcia z każdym dniem tylko przybierają na sile. Napiętą atmosferę można wręcz wyczuć w powietrzu.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Nowa zakładka z maściami została wzbogacona o kolejną już aktualizację! | Zmiana pory roku już 18 maja, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

27 lipca 2023

Od Niedźwiedziej Siły (Puszystego Niedźwiadka) CD. Srokoszowej Wzgardy (Srokoszowej Namiętności)

[Czasy przed Aksamitną Gwiazdą]

Wiele osób szantażowało go, gdy żył w Betonowym Świecie, ale nigdy nie spotkał się z tym, że dla ochronienia własnej skóry musiał udawać kotkę. To był... chyba szczyt debilizmu, aby wpaść na taki pomysł, ale co się dziwił... Srokosz odznaczał się intelektem, który przypisałby kocięciu. Ale sam fakt, że wiedział o jego niecnych czynach powodował, że musiał mieć się na baczności i nie traktować go z góry. Zdawał sobie sprawę, że w taki sposób mógł się łatwo przejechać. Wszak wroga trzeba było traktować z dużą rezerwą i ostrożnością, a nie pozwalać sobie na samowolkę. Dlatego też nie miał wyjścia. Chociaż perspektywa bycia kotką przez księżyc brzmiała strasznie upokarzająco, co zapewne miało na celu, by podnieść ego niebieskiego, tak jakoś się tym niezbyt przejmował. Wystarczyło zmienić zaimki na żeńskie, więc sprawa była dość prosta. Na dodatek uważał, że zasłużył na karę za odebranie życia tamtej niewinnej istocie. Nie lubił mordować, ale gdy lider wydał rozkaz, nie umiał mu się sprzeciwić. Złamałby wtedy kodeks... A to... To niosło ze sobą przerażające konsekwencje, na których wspomnienie zadrżał instynktownie. Rybitwa postarał się, aby wizja tych co łamią święte prawo wszczepiła mu się na zawsze w pamięć, nie pozwalając mu o tym nigdy zapomnieć. Dlatego też to co go spotykało uznawał za swego rodzaju karmę i zapłatę za winy. Podchodził więc do sprawy neutralnie, wiedząc że odkupienie win będzie wiązało się z upokorzeniem i bólem. Ale zasłużył. Zasłużył i zaakceptował ten szantaż, to wyzwanie, przed którym postawił go niebieski wojownik. 
Nie martwiło go jednak wyśmianie. Opinie publiczną miał gdzieś zwłaszcza, że w przeszłości krążyły plotki o nim i Lamparciej Gwieździe, które dość irytujące, dało się przeżyć. W takich sytuacjach stosował metodę wyparcia, która zawsze się sprawdzała podczas załatwiania brudnej roboty, której nie chciał wykonywać. Polegało to na odcięciu się od świata i uznawaniu własnego ciała za obce, nienależące do niego. Wystarczyło być po prostu kimś martwym, kto obserwuje wszystko z boku. To był najlepszy sposób na radzenie sobie ze stresem.
Jednakże tego czego się obawiał to Aksamitki i jej wiecznego optymizmu do każdej dziwnej zmiany. Partnerka mogła zareagować w bardzo różny sposób. Dlatego też, gdy przyszło mu wytłumaczyć jej sprawę, po prostu nie rozwodząc się nad tym, powiadomił ją, że teraz będzie kotką, bo taką ma aktualnie chęć. No i jak się spodziewał, partnerka wręcz zapowietrzyła się z zachwytu. 
Jej piski towarzyszyły mu przez cały wieczór, gdzie ta od razu zaczęła zwracać się do niego jak do swojej psiapsi. Znosił to ze stoickim spokojem, nie zwracając uwagi na dziwne spojrzenia wojowników, z którymi dzielili przestrzeń. Ale jak to się miało w Klanie Klifu, plotka szybko rozniosła się po każdym zakamarku jaskini, a jego funkcja królowej dodawała temu wszystkiemu bardziej szyderczego wydźwięku. 
Chociaż nie ruszały go komentarze współklanowiczów to umierał wewnętrznie przy swojej partnerce. Znał ją na tyle dobrze, że obawiał się, że nie zaakceptuje zmiany zdania, gdy minie ten okropny księżyc i na zawsze zostanie już "Misią". Dlatego też przeżywał tortury nie od wojowników czy Srokoszowej Wzgardy, a od własnej ukochanej, która rozkręcała się tylko coraz bardziej. Już samo to, że piszczała uradowana, że będą wspaniałymi lesbijkami napawała go... niewytłumaczalnym skurczem w brzuchu. Każdy kto go znał domyśliłby się, że nie robił tego z własnej woli, ale Aksamitka była na takie sprawy ślepa. Może pomyślała, że to wina opieki nad kociętami? Wszak musiał zastępować im matkę. Ta rola w końcu nie należała do kocura... 
Przemyślenia przerwało mu pojawienie się Srokoszowej Wzgardy, który niósł bukiet. Czerwona lampka zapaliła mu się w głowie. Nie zdziwiłby się, gdyby przez to, że go skotkował, chciał odebrać mu ukochaną. Zazdrość... to dość okrutne uczucie, a on właśnie teraz je czuł najintensywniej na świecie. Dlatego też, gdy z pyska padły pierwsze słowa, które nie były skierowane do pointki, a do niego, kamień spadł mu z serca. 
Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że to była kolejna próba mająca na celu zabawienie się jego kosztem. Gdyby nie to, że Srokosz miał na niego haka, bez przeszkód pozbyłby się go na jakimś patrolu. Musiał jednak grać swoją role, aby kocur nie stwierdził nagle, że się nie stara. Ostatnie czego potrzebował to afera na cały klan o coś, co zrobił w przeszłości. 
— To takie kochane z twojej strony, Srokoszku! — krzyknęła radośnie Aksamitka. — Misia też jest przeszczęśliwa, prawda kochanie?  
Wymamrotał jedynie coś pod pyskiem, kiwając sztywno łbem. Znów to przedziwne uczucie skręcania trzewi go nawiedziło. To był wstyd? A może umierał wewnętrznie? Nie wiedział, ale wiedział za to, że to była najgorsza tortura jaką przeżywał. I to niby nękanie fizyczne uchodzi przez co poniektórych sadystów za te najbardziej bolesne, a tu wychodziło na to, że właśnie odwrotnie. Psychika była krótszą trasą do złamania nawet twardej skały.
— Mam pomysł. Powinniśmy ci je wpleść w futerko! By już każdy wiedział, jak delikatną i kochaniutką osóbką jesteś! — stwierdziła energicznie Aksamitka, chwytając kwiatki. Aż go zemdliło na te słowa. Powoli tracił wiarę w partnerkę i jej poczytalność. Pragnął zwinąć się na ziemi w kulkę i rozerwać swoją pierś na strzępy, tak to uczucie w nim się kumulowało. — Pomożesz, Srokoszku. 
Niebieski posłał mu prześmiewcze spojrzenie. 
— Oczywiście.
Oczywiście, że pomoże. Taki był w końcu jego cel. Zniszczenie jego godności. Nie wiedział dlaczego ten się tak na niego uwziął, ale mógł podejrzewać, że chodziło o Aksamitke. Pewnie nie potrafił znieść tego, że kotka wybrała jego osobę za partnera, a Srokosz został odstawiony na boczny tor. 
Jego mina zwykle normalna przybrała bardziej ponury wyraz. Od razu ukochana go za to zbeształa, zapewniając, że będzie piękny, a Srokosz oczywiście jej przytaknął, lizus... 
Położył się, aby niżsi mieli dostęp do całego jego futerka i zaczął wgapiać się pusto przed siebie. Kotka nuciła jakąś piosenkę, miłą dla ucha, wplątując w jego sierść kwiatki. Nie chciał za bardzo w tamtym momencie na siebie patrzeć. Zastygł niczym posąg, poddając się zabiegowi skotkowania bez żadnych sprzeciwów. 
— Ale uroczo wyglądasz — skomentował niebieski wojownik, parszywie się uśmiechając, gdy ostatni kwiatek przyozdobił jego ucho. 
— Moja cudowna dziewczyna! — Szylkretka dała mu całusa na co zamruczał zadowolony i nawet lekko się uśmiechnął. Bądź co bądź, kochał ją z całego serca i uwielbiał jej pieszczoty. — Ojej! Musimy jeszcze zabrać się za twoje pazury! Nie obraź się, ale są strasznie zaniedbane! — stwierdziła unosząc jego łapę, oceniając ją krytycznie. 
Srokoszowa Wzgarda przysiadł się do jego drugiego boku i mógłby przysiąc, że przez chwilę dostrzegł w jego wzroku złość, że na jego pysku zalśnił uśmiech. No tak. Liczył na jego cierpienie, a dostał nieco odmienny efekt, chociażby chwilowy. 
— Misio poczekaj tu ze Srokoszkiem, pójdę po taki kamyk co ładnie wygładza pazury. Krewetka mi to pokazała, gdy chodziłyśmy na ploteczki! Właśnie! Będziemy musiały także urządzić sobie babskie pogaduszki — wymiauczała, szybko kierując kroki po ów przedmiot.
Został sam na sam ze swoim "oprawcą", który szczerzył się jak mysz do sera. 
— No, Misio... Jak ci się podoba nowa ty? 
Wzruszył ramionami.
— Jeżeli sądzisz, że mnie to rusza to niezbyt — odparł dość pusto. — Wytrzymam ten księżyc — zapewnił go. Nie chciał, aby sobie pomyślał, że łatwo go było złamać. Właśnie nie. 
— Nie wiem o czym mówisz. Pytałem o co innego — rzucił mu sugestywne spojrzenie świadczące o tym, że powinien bardziej przyłożyć się do swojej roli.
Westchnął cierpiętniczo.
— Jestem teraz taka piękna i wspaniała. Moja dziewczyna bardziej mnie przez to kocha. Och, dziękuję, że pytasz Srokoszku — wymruczał do niego, chcąc przy okazji mu dogryźć. Bo może i wygrał i miał przeciwko niemu naprawdę silne dowody, tak nic nie stało na przeszkodzie, aby pokazać mu, że to jego dziecinne zachowanie działało na jego korzyść. — Ty za to... Och... Biedactwo. — Dotknął łapą jego sierści ze zdegustowaniem na pysku, cofając ją zaraz jak typowa baba, która zanurzyła ją w jakimś syfie. — Strasznie o siebie nie dbasz. Te kocury... — Przewrócił oczami. — Przy damach należy chociaż udawać, że się zna na higienie. 
Niebieski prychnął zirytowany, a na jego pysku wymalowało się wkurzenie, które zaraz zniknęło pod fasadą wrednego uśmieszku. 
— Najwidoczniej musisz mnie nauczyć. 
Zamrugał zaskoczony, bo tego się nie spodziewał. Co... 
— Jak wróci Aksamitka to się za ciebie weźmiemy. Nie poznasz siebie — zapewnił go, licząc na to, że jeszcze pożałuje tych słów. 
— Och, a ja wolałem, abyś to ty Misio mi pokazała — wyszczerzył się bardziej, zbliżając się o krok bliżej. 
Co... To przestawało go bawić... Gdzie podziała się zastępczyni? Rozumiał, że był kocurem i nie powinien cykorzyć przed takim wypierdkiem sowy, ale ten drań miał go w garści, a wciąż nie dowiedział się jak poznał tą dość cenną informację. 
— Musisz się wylizać — wyjaśnił, dając mu kwiatka za ucho, który wcześniej spoczywał na tym jego. — I wytarzać w kwiatach. Śmierdziele nie mają szans na uwagę żadnej z nas. 
— Mam! — Aksamitka wpadła do nich z powrotem jak burza, kładąc zadowolona kamień. Od razu nie pytając nawet o zgodę, uniosła jego łapę i zaczęła mu piłować pazury. Nigdy w życiu nie dopuściłby do tego, gdyby jeszcze żył w Betonowym Świecie. Przytępione pazury w końcu nie nadawały się do... no niczego. Tutaj jednak nie walczył o każdy oddech, a jedyne co robił to opiekował się dziećmi, więc tym bardziej jakoś nie zrobiło mu się ich żal. Zresztą i tak odrosną.
— Moja ukochana. Rozmawiałam sobie ze Srokoszkiem i chciałby również podreperować swój wygląd. A od kogo ma się uczyć jak nie od nas, prawda? 
Oczy pointki zabłysnęły. 
— Wspaniale! Zrobimy kółeczko przyjaźni! — zaćwierkała uradowana, przyciągając niebieskiego bliżej, widząc jak chciał się ulotnić słysząc te słowa.
— Ja... jestem zajęty. Nie będę wam dziewczyny przeszkadzał — próbował się wykręcić.
— Ależ nie przeszkadzasz, prawda Aksamitko? — Teraz to on mógł pozwolić sobie na fałszywy uśmiech. Czasami trzeba było dostosować się do warunków i słabość przemienić w siłę. 
Zastępczyni pokiwała łbem, zapewniając kocura, aby z nimi został i się zabawił w salon piękności. Liczył na to, że wojownik pożałuje, że w ogóle ośmielił się zrobić z niego kotkę. 

***

— Misia? Ha, ale dobre! Widać, że godności to ty nie masz. Znaczy wiedziałam, że puszczasz się z liderem, no ale nie, że z ciebie baba! — Najgorsza zmora Klanu Klifu - Północny Szlak, właśnie zaczęła swoje drwiny. Kotka nie potrafiła usiedzieć ze spokojem, rzucając raz po raz te swoje słabe przytyki i żarty. Ignorował ją zmęczony, nie nawiązując żadnej dyskusji. Arlekinka podrwi, podrwi, a gdy nie będzie miała żadnej reakcji to odpuści. To zwykle działało. Musiał jednak przyznać, że nieco odzwyczaił się od plotek na swój temat. Teraz znów był na pyskach wszystkich. I chociaż starał się o tym nie myśleć, to Aksamitka psuła jego kamienny mur, który wznosił, by odciąć się od rzeczywistości. Praktycznie to ona jak i Pluskająca Krewetka, która została włączona do ich trójkąciku przyjaciółek, przekazywała mu wieści jakie krążyły po klanowiczach. Stąd też do jego uszu dotarło, że Srokosz nie był bez skaz, bowiem migdalił się na boku z Wilczym Zewem. Ciężko było odgrywać kotkę, lecz czasem należało podjąć się tej roli, by zdobyć informacje. Teraz udając jedną z nich, miał dostęp do zakazanej wiedzy, którą osobniczki tej płci, nie dzieliły się chętnie z samcami. I co się dziwić... Rozmowy o chłopakach to nie był jego konik, zwłaszcza, że jak Aksamitka zgadzała się z Krewetką, że ktoś jest przystojny, włączała mu się zazdrość. 
— No co milczysz? — Trąciła go łapą, szukając jakiejkolwiek reakcji. Widać było, że strasznie się irytowała, że nie zamierzał się bronić. — Może ty gej, co? Udajesz, że jesteś z Aksamitną Chmurką, a znów łasisz się do kolejnego lidera — zakpiła. — A może migdalisz się do Srokoszowej Wzgardy? Wiecie, że takie jednostki jak wy zasługują na ostre lanie? — zamilkła oczekując na słowa, których się nie doczekała. Wkurzona prychnęła tylko wrogo, spluwając mu na nos, odchodząc. 
Wytarł ślinę z obrzydzeniem, akurat w idealnym momencie, ponieważ na horyzoncie pojawiła się jego ukochana. 
— Misio, ale to takie fajne! Nasze dzieci mają dwie mamusie! To takie uroczeee. — Kotka przytuliła się do niego na co zamruczał. Wewnętrznie jednak go skręcało od tego całego cyrku, ale przeżył pierwszy tydzień to jeszcze trzy da radę znieść. 
— Ty jesteś urocza — skomplementował ją, chcąc odwrócić jej uwagę od tych spraw.
— Awww jesteś kochana. Ty także jesteś urocza. A te kwiatki ci tak pasują. Pachniesz przepięknie — Kocica zanurzyła pyszczek w jego futrze, a on otulił ją swym ogonem. 
I właśnie w takiej pozycji przyuważył ich Srokosz, który wydawał się bardziej zirytowany, chociaż drwiący uśmiech nie znikał z jego pyska widząc i słysząc, że jego opinia w klanie runęła w spektakularny sposób, a coraz więcej kotów zwracało się do niego jak do kotki. Po tym księżycu jak nic, będzie ciężko wymazać ten epizod z jego życia z pamięci wielu. Będzie się to za nim ciągnęło być może do końca życia. 

***

Przeżył księżyc jako kotka. Było to okropne doświadczenie. Nigdy tak bardzo nie zmęczył się psychicznie i nie zamknął w sobie jak przez ten czas. Czuł się niczym na początku, gdy stawiał pierwsze kroki w Klanie Klifu. Niezbyt miło odbierany, odrzucający każdego kto do niego podszedł. Wyjątkiem była oczywiście Aksamitna Chmurka, którą kochał całym sercem. Tylko przy niej jego spięte ciało uspokajało się, a pysk zanurzony w jej miło pachnącym futrze, wracał do swojego normalnego stanu. Nie dość, że zajmował się kociętami to jeszcze psychicznie miał już tego wszystkiego dość. 
Gdy nastał kres jego męczarni, z nietęgą miną udał się do Srokosza, który siedział przy swoim kochasiu. Niebieski widząc go wyprostował się dumnie, by go przerosnąć, lecz nie przyniosło mu to żadnego efektu. Był od niego znacznie większy. 
— Możemy porozmawiać? — zapytał, na co wojownik skinął łbem.
— Oczywiście, Misio. — Gdy odeszli na ubocze kontynuował. — O co chodzi? 
— Minął księżyc. Czy jesteś z siebie zadowolony i mogę wrócić już do bycia kocurem?
— Och... Sądziłem, że ci się spodobało i zostaniesz taki na zawsze... — Pokręcił nosem z udawanym zawodem.
Nie skomentował tego, nie chcąc go denerwować i bardziej sobie u niego nagrabić. Widząc jego chłodny wzrok i brak reakcji, cętkowany machnął łapą.
— No dobra. Mam to czego chciałem. Powodzenia w odkręcaniu tego, Misio — zachichotał, dając mu ogonem po pysku. 
Ugh... prawda. Prawdziwe piekło dopiero przed nim. 

***

Tak jak się spodziewał, Aksamitka nie chciała przyjąć jego zmiany zdania. Powiedział jej, że teraz chcę być kocurem, na co kręciła nosem nieco zawiedziona. Naprawdę podobał jej się w takim wydaniu? To było przerażające. Wiedział, że kotka była specyficzna, ale że aż tak, by pragnąc widzieć go w takim upokarzającym wydaniu?  
— Ja chcę mieć dziewczyneee, Misiuuuu. Nie bądź taki samolubnyyyy — płakała mu nad uchem. 
On samolubny? Z jakiej racji? Nie zamierzał być kimś kim nie był, ponieważ partnerka miała taki a nie inny kaprys. Raczej psychicznie by tego nie wytrzymał. 
— Ugh... wybacz. Na ten moment czuje się na powrót kocurem. Proszę. Uszanuj to. 
Kocica zrobiła smutną minkę, ale pokiwała głową.
— Pewnie niedługo ci przejdzie i znów będziesz kotką — stwierdziła, przywracając na swoją mordkę radosny wyraz. 
Ona naprawdę w to wierzyła? Miał nadzieje, że już nigdy nie będzie postawiony w takiej sytuacji. Udawanie kotki i upokarzanie się w ten sposób bardzo nadszarpnęło jego nerwy i co najważniejsze dumę. 

***

[teraźniejszość]

Że co takiego. Rozszerzył oczy w szoku słysząc jak Aksamitna Gwiazda mianowała na nowo wojowników. Rada nie mogła się na to zgodzić. To brzmiało tak absurdalnie i niedorzecznie, że wątpił, aby byli tacy szaleni. Każdy nie dowierzał, gdy ich imiona były słodko zdrabniane, a uczniowie zamiast Łapami byli Łapusiami. 
Na imię Srokosza jego sierść się najeżyła. Co?! Jaka Namiętność?! Czy Aksamitka tym sposobem starała się mu coś przekazać? Że kocur stał się dla niej bardziej bliższy, bo pełnił funkcje zastępcy? Na swoje imię nie zwrócił uwagi. Brzmiało okropnie słodko, jak gdyby był małym kiciusiem, ale i tak było lepsze od co niektórych. 
— No... Puszysty Niedźwiadku... Twoja partnerka zaszalała — usłyszał za sobą głos zastępcy. 
Rzucił mu srogie spojrzenie, znów spoglądając w stronę kotki. Wiedział, że to nie skończy się dobrze. Na zgromadzeniu będą przecież pośmiewiskiem! Wojownicy nie dopuszczą do tego. Sprzeciwia się władzy, a to... to mogło źle się skończyć dla jego partnerki. Wizja jak ktoś ją morduje z zimną krwią sprawiła, że wbił pazury w ziemię. Nie mógł do tego dopuścić. Musiał ją chronić. 
— Nie mogę... — szeptał, biorąc głęboki i ciężki wydech. — Nie mogę nic zrobić... — gorycz w jego głosie bardzo go zdziwiła, ale dawno nie czuł takiej słabości. Chciał ją ochronić, ale zdawał  sobie sprawę, że będzie jedynym przeciwko wielu. 
Na dodatek Srokoszowa Namiętność napawał się jego smutkiem. Grał z nim w jakąś chorą grę, a Aksamitka zdawała  się w niej świetnie bawić. Jak miał ją uratować? Była niewinna, była delikatna i słodka. Świat nie mógł jej skrzywdzić. Nie chciał tego. A mimo to... Jak widział ich dwoje na skale... To jak się dogadują... W jego wnętrzu rozpala się rozpacz. W końcu to Aksamitka pokazała mu czym jest miłość i uczucia. To ona wyzwoliła je spomiędzy twardego muru. To ona była sensem jego życia. 
Pierwsze uniesione i niezadowolone głosy rozległy się po jaskini, ale liderka ich nie słuchała. Zniknęła zadowolona w swoim legowisku, dając wszystkim czas na przetworzenie nowych informacji.
— Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha Niedźwiadku — zadrwił niebieski. 
— Powiedz mi... Co was łączy... Dlaczego nadała ci takie imię? — Wbił w niego ostre spojrzenie. — Nie baw się ze mną w zagadki. Co robicie, gdy nie patrzę? Proszę powiedz mi prawdę — zniżył się nawet do błagalnego tonu, by w końcu poznać jak się sprawy miały. Czy już go nie kochała? Znudziła się nim? Uznała, że Srokosz zasłużył na jej miłość? Czy on wiedział co zamierzała zrobić? Przytaknął jej w tej sprawie? Czuł się tak jakby nie znał własnej partnerki. Jak gdyby na powrót był kocięciem, które straciło wszystko na czym mu zależało. Bał się odtrącenia. Bał się, że to teraz Srokosz zajmie jego miejsce u jej boku... Chociaż w zasadzie tak poniekąd było, gdy siedział z nią podczas przemów czy zgromadzeń.

<Srokoszku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz