***dawno***
Fretka trafiła do żłobka. Zajęta własnymi kociętami zeszła ze stanowiska na cztery księżyce. Mleczyk nie mogła zmarnować tej okazji. W końcu uwolniła się od czujnego spojrzenia zastępcy. Ruszyła w stronę Szopy Strachu. Nie widziała kocura tyle księżyców, że szczerze wątpiła, że go tam spotka. Nic się tu nie zmieniło. Brak żywej duszy dodawał zgrozy temu miejscu.
Weszła do środka. Powitały ją ciemne oczy. Gdzieś w oddali usłyszała nerwowe drapanie się.
- Me serce krajało się z bólu. - wzdychał czarny. - Więc jak? Namyśliłaś się, Najpiękniejsza? Czy jeszcze długo każesz mi czekać?
Prychnęła obrzydzona. Każde jego słowo sprawiało w niej odrazę.
- Jesteś chory. - powiedziała.
Zezujące oko jeździło po jej sylwetce. Nie zareagował na to.
- Naprawdę czekałeś tu te wszystkie księżyce?
Podekscytowany zatupał łapami. Drobinki czegoś wypadły z jego sierści. Mleczyk skrzywiła się.
- Oczywiście, kwiatuszku! Przecież mi rozkazałaś. - wygarnął dramatycznie Zaskroniec.
Padł na ziemię tuż koło jej łap. Oczy wbił w nią. Kotka cofnęła się zniesmaczona. Jego smród zaczął ją otaczać.
- Więc jak? Masz już dość braciszka?
Mleczyk odwróciła się od czarnego. Zrobiła krok w stronę drzwi. Przychodzenie tu było błędem. Zaskroniec nie był normalnym kotem.
- Myszko? Nie mów, że znów mnie zostawiasz tutaj. Samego. Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą. Każdego dnia i nocy. Me serce usychało z tęsknoty. - powiedział czarny.
Intensywne drapanie nabrało na sile. Dźwięk nasilał się. Powodował irytację u kotki.
- Kwiatuszku?
- Nie mów tak do mnie! - wydarła się.
Kocur zaśmiał się.
- Uwielbiam cię taką. Żądną krwi. Czy głowa twego brata nie będzie idealnym dowodem miłości? Czy może masz jeszcze kogoś na oku?
Mleczyk spojrzała na czarnego. Zdawał się taki lichy. Skażony i roztargniony. Szczerze wątpiła, że uda się mu tego dokonać. Gorzej jeśli go złapią. I ją wyda.
- On mi wystarczy. - odparła. - Masz zrobić to po cichu. Nikt z klanu ma cię nie zauważyć.
Zaskroniec wstał. Poprawił łapą zakurzoną sierść.
- W takim razie, myszko, musisz mi dać więcej czasu. Ma miłość do ciebie nie minie, więc niech twe serce rozpala się dla mnie.
Kotka wywróciła oczami.
- Oczywiście. - mruknęła cicho.
Czarny podszedł do niej, na co ona szybko się odsunęła się. Paskudny uśmiech zawitał na czarnym pysku.
- Przychodź tu co nów, kwiatuszku. Gdy mój podarunek będzie gotów zostawię bukiet mleczy szczycie tej konstrukcji. - szeptał.
Mleczyk odsunęła się mocniej. Czuła jak drobinki śliny czarnego uderzają o jej mordkę.
- Nie zawiedź mnie. - rzuciła.
Starała się brzmieć na twardą. Ukryć chaos emocji w środku niej. Wstała i nie spoglądając na niego opuściła szopę.
Weszła do środka. Powitały ją ciemne oczy. Gdzieś w oddali usłyszała nerwowe drapanie się.
- Me serce krajało się z bólu. - wzdychał czarny. - Więc jak? Namyśliłaś się, Najpiękniejsza? Czy jeszcze długo każesz mi czekać?
Prychnęła obrzydzona. Każde jego słowo sprawiało w niej odrazę.
- Jesteś chory. - powiedziała.
Zezujące oko jeździło po jej sylwetce. Nie zareagował na to.
- Naprawdę czekałeś tu te wszystkie księżyce?
Podekscytowany zatupał łapami. Drobinki czegoś wypadły z jego sierści. Mleczyk skrzywiła się.
- Oczywiście, kwiatuszku! Przecież mi rozkazałaś. - wygarnął dramatycznie Zaskroniec.
Padł na ziemię tuż koło jej łap. Oczy wbił w nią. Kotka cofnęła się zniesmaczona. Jego smród zaczął ją otaczać.
- Więc jak? Masz już dość braciszka?
Mleczyk odwróciła się od czarnego. Zrobiła krok w stronę drzwi. Przychodzenie tu było błędem. Zaskroniec nie był normalnym kotem.
- Myszko? Nie mów, że znów mnie zostawiasz tutaj. Samego. Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą. Każdego dnia i nocy. Me serce usychało z tęsknoty. - powiedział czarny.
Intensywne drapanie nabrało na sile. Dźwięk nasilał się. Powodował irytację u kotki.
- Kwiatuszku?
- Nie mów tak do mnie! - wydarła się.
Kocur zaśmiał się.
- Uwielbiam cię taką. Żądną krwi. Czy głowa twego brata nie będzie idealnym dowodem miłości? Czy może masz jeszcze kogoś na oku?
Mleczyk spojrzała na czarnego. Zdawał się taki lichy. Skażony i roztargniony. Szczerze wątpiła, że uda się mu tego dokonać. Gorzej jeśli go złapią. I ją wyda.
- On mi wystarczy. - odparła. - Masz zrobić to po cichu. Nikt z klanu ma cię nie zauważyć.
Zaskroniec wstał. Poprawił łapą zakurzoną sierść.
- W takim razie, myszko, musisz mi dać więcej czasu. Ma miłość do ciebie nie minie, więc niech twe serce rozpala się dla mnie.
Kotka wywróciła oczami.
- Oczywiście. - mruknęła cicho.
Czarny podszedł do niej, na co ona szybko się odsunęła się. Paskudny uśmiech zawitał na czarnym pysku.
- Przychodź tu co nów, kwiatuszku. Gdy mój podarunek będzie gotów zostawię bukiet mleczy szczycie tej konstrukcji. - szeptał.
Mleczyk odsunęła się mocniej. Czuła jak drobinki śliny czarnego uderzają o jej mordkę.
- Nie zawiedź mnie. - rzuciła.
Starała się brzmieć na twardą. Ukryć chaos emocji w środku niej. Wstała i nie spoglądając na niego opuściła szopę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz