- Klan Gwiazdy mi pomaga. Wierzy we mnie. - powiedziała cicho, ale te słowa dodały jej odwagi. Gwiezdni przodkowie patrzyli na nią z góry. Nocka wlazła pod rozłożysty krzew skrywając się przed padającym śniegiem. Nadal nic się nie działo, ale wszelkie odgłosy wydawały się jej podejrzane. Poruszenie krzewów przez wiatr, zaskrzypienie gałązek. To wszystko sprawiało, że futerko Nocki cały czas było nastroszone. Ze swojej pozycji pod krzewem widziała tylko jedną gwiazdę. Wpatrywała się w nią intensywnie, aby nie dopuścić do głowy czarnych myśli. Wtedy usłyszała szelest. Głośniejszy i donośniejszy niż wszystkie inne. Zauważyła, że kształt jej krzewu jest wymoszczony czymś miękkim i ciepłym, dlatego w ogóle nie marzła. Szelest za nią był już naprawdę tuż za nią. Instynkt podpowiadał jej, że musi wiać. Zwłaszcza, kiedy pod krzew wszedł lis. Czy ona wpakowała się prosto do jego legowiska? Poderwała się na równe łapy i zaczęła biec przed siebie. Słyszała lisa podążającego za nią. Biegła na oślep, a śnieg wiał jej w twarz. Tylko kwestią czasu było, kiedy gdzieś wpadnie. I stało się. Potknęła się o korzeń i poleciała do przodu. Leciała przez kilka uderzeń serca, które waliło jej jak nigdy dotąd. Uderzyła ciałkiem o skałę. Kiedy po kilku sekundach odważyła się otworzyć oczy, zobaczyła, że jest w kotlinie. Nie widziała nigdzie lisa, ale to nie znaczyło, że nie mógł się gdzieś czaić. Obejrzała siebie. Była potłuczona i było jej zimno. Miała zdrętwiałe koniczyny. Zmusiła się, żeby wstać, a wtedy poczuła ból. Skądś kapała jej krew, ale wolała na to nie patrzeć. Całe szczęście już zaczęło świtać. Teraz musi wymyślić, jak się stąd wydostać i jak wrócić do obozu. W kotlinie było kilka pęknięć, ale nie mogła się po tym wspiąć. Była jeszcze tylko kocięciem. Niepewnie rozejrzała się. Zauważyła ścieżkę. Wspinała się po niej do góry, a każdy jej ruch powodował ból. W pewnym momencie zawisła wymachując tylnymi łapami, ale udało jej się znaleźć podparcie. Odnaleźć drogę do obozu nie było tak trudno. Wystarczyło podążać po wgłębieniach, które zostawiła. Nagle ślady stóp zakończyły się, zasypane przez śnieg. Całe szczęście wtedy mijała właśnie krzew, więc orientacyjnie wiedziała, w którą stronę podążać. Kiedy w oddali pojawiło się wejście do obozu, miała ochotę skakać z radości. Kiedy weszła przez tunel, poczuła bezpieczeństwo. Zaraz po tym zemdlała.
***
- Nocko, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczennicą. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojowniczki będziesz się nazywać Nocna Łapa. Twoim mentorem będzie Gronostajowy Taniec. Mam nadzieję, że Gronostajowy Taniec przekaże ci całą swoją wiedzę. Gronostajowy Tańcu, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentorki, Bieliczego Pióra doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją inteligencję i siłę. Będziesz mentorem Nocnej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę. - wygłosiła Stokrotkowa Gwiazda ze swojego miejsca liderki. Nocna Łapa zetknęła się nosem z Gronostajowym Tańcem. Nie czuła do tego przekonania, w końcu chciała zostać medyczką. Jednak uśmiechnęła się lekko do mentora. Przeżyła próbę w lesie. Nie wiedziała, jak dalej potoczy się jej życie, ale zamierzała być dzielna.
- Nocna Łapa! Nocna Łapa! Nocna Łapa! - wiwatowali członkowie Klanu Wilka. Nocna Łapa odeszła, aby spędzić chwilę na samotności z mentorem.
[Przyznano 5%]
(nie pochmurny taniec,tylko gronostajowy powinien być.) I przy okazji, świetnie napisane!
OdpowiedzUsuńYup zgadzam się, supcio napisane.
OdpowiedzUsuń