Zamruczał słysząc słowa wnuczki. Była bardzo troskliwa. Rzeczywiście stan tutejszych posłań pozostawiał wiele do życzenia. Uczniowie niechętnie podchodzili do swoich obowiązków. Na dodatek taki Zwiędły Hiacynt mądrzył się jakby był od niego bardziej doświadczony. Niepotrzebnie podnosił mu tylko ciśnienie, które w tym wieku powinno być nienaruszone przez takie mysie móżdżki.
— Oj nie martw się Lewku. Może i jestem stary, ale pouczyć cię zawsze mogę — rzucił propozycję słysząc jej smętne słowa.
Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że może po drodze pójść mu staw, ale czego nie robiło się dla takiej wspaniałej kruszyny? Była tym co pragnął osiągnąć. Spuścizną po Piaskowej Gwieździe. I pomimo tego, że dawna liderka od dawna była martwa, pamięć o niej nigdy nie zaginie. Widział to we wzroku żółtookiej.
— Naprawdę? Dziękuję dziadku! — Kotka przytuliła się do niego wdzięczna.
Musiał korzystać z tych chwil, ponieważ księżyce leciały i nie wiadomo, kiedy jego historia się zakończy. Właśnie dla takich malców jak Lew jeszcze dychał, nie poddając się śmierci. Miał tu jeszcze wiele do zrobienia.
***
— Lwia Łapo — zwrócił się do rudej, która przemykała po obozie z gracją. Musiał przyznać, że Zięba robiła dla ich rodziny wiele dobrego. Nie była zdrajcą krwi i chętnie przyjęła ich obyczaje. Na dodatek wychowywała młode na prawdziwe czystorude koty. Samo spojrzenie na Lew utwierdzało go w przekonaniu, że opuści ten świat, nie martwiąc się o ich dziedzictwo.
Kotka słysząc jego głos, odwróciła się i uśmiechnęła, podchodząc do jego przygarbionej sylwetki.
— Dziadku? Coś się stało? Potrzeba ci czegoś? — zapytała, szukając jakichś oznak chorobowych na jego posiwiałym ciele.
To i tak było już dla niego ujmą na honorze, że starość odbierała mu jego wspaniały rudy odcień sierści, którym zawsze się szczycił. Dodawała srebrne włoski, oszpecające jego piękno. Na szczęście nie przeglądał się w kałużach, więc wciąż w głowie miał obraz siebie, nieskalanego przez upływ czasu.
— Chciałbym się przejść. Obiecałem ci w końcu, że czegoś cię nauczę, prawda? — Podniósł się na łapy aż mu strzyknęło. — Ruszajmy.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz