Gryka wyjrzała zaciekawiona, nie spodziewając się dzisiaj zobaczyć już nikogo poza własnym rodzeństwem. Tak właściwie, to byli teraz jedynymi kociakami w żłobku, ojciec ich nie odwiedzał i nie miała jeszcze okazji żeby poznać za dużo kotów, więc bywała jeszcze nieco onieśmielona przy pierwszych zapoznaniach. Dziwne zachowanie ucznia jednak pozbawiło ją początkowej kocięcej nieśmiałości i zamiast tego z narastającą podejrzliwością nadęła policzki i zrobiła tak poważną minę, na jaką było stać małe kocię. Miała w końcu obok siebie siostrę, musiała dbać o to, żeby żadne podejrzane typy nie kręciły jej się koło nosa. Mamy teraz w to nie będzie mieszać, w końcu ze zwierzyną było ostatnio kiepsko, a ona dodatkowo musiała wykarmić trójkę dzieci (nawet jeśli jedno z nich, Gryka nie będzie wymieniać imion, niechętnie). Na myśl o matce, mina Gryki mimowolnie lekko złagodniała, niech pobędzie i zje chwilę w spokoju, w końcu musi być zmęczona robiąc wszystko zawsze sama. Są rodziną, powinni wszyscy dbać o siebie nawzajem. No właśnie, skoro mowa o rodzinie, jej myśli trochę wybiegły za daleko, kiedy powinna była być teraz tutaj, w żłobku, przy siostrze i dziwnym typie.
– Dzień dobry – zaczęła uprzejmie, w końcu trzeba zachować jakiś poziom dyskusji, czego nie wie czy może oczekiwać po nieznajomym. – Nazywam się Gryka.
– Dzień dobry – powtórzyła za nią jak echo Lawenda, zachęcona inicjatywą siostry. – Nazywam się Lawenda.
– Mamy jeszcze brata, ale w tej chwili się gdzieś… poszedł. Nazywa się Śnieżek.
– Wiem, czemu go nie ma.
– Lawendo, doceniam to, ale mogłabyś mu czasami pozwolić koło siebie siedzieć, myślę że to dla niego ważne.
– Dla mnie jest ważne, żeby koło mnie nie siedział.
Gryka pokręciła lekko głową z dezaprobatą, ale nie podjęła dalej tematu. Przechyliła lekko głowę do nieco skonfundowanego słownictwem kotek ucznia, dając mu wymowne spojrzenie, czekając na odwzajemnienie przedstawień.
– Ale z was żywe stworzonka, co? – Jednak wygląda na to, że szybko się pozbierał. – Ja jestem Pierzasta Łapa, jak widzicie przyszedłem tutaj dać jedzenie waszej mamusi. Mam nadzieję, że z waszym bratem wszystko w porządku, tak swoją drogą.
– Nie jesteś podejrzanym nieznajomym, od którego mamy się trzymać z daleka? Mama ostrzegała przed takimi – pokręciła lekko nosem Gryka, zanim Lawenda miała okazję odezwać się pierwsza. Jaśniejsza siostra miała bardziej pochmurną minę, zapewne niezbyt zadowolona z faktu dzielenia powietrza i przestrzeni z bezużytecznym osobnikiem płci męskiej. Może myślała, że przedstawi się i sobie pójdzie.
– Ależ skąd! Ale to bardzo odpowiedzialnie z jej strony, że na was tak uważa – odpowiedział radośnie czarno-biały.
Kocur nie znał się za dobrze z matką dzieciaków, ale po patrzeniu na zachowanie jej kociąt można się było domyślić tego i owego również o niej samej. Gryka już miała otworzyć pyszczek, żeby odpowiedzieć uczniowi ale siostra wyprzedziła jej słowa.
– Fuj, kocur – wymamrotała pod nosem, chyba niezadowolona z faktu, że wciąż się tu kręcił.
– Lawciu nie można tak mówić, przecież on to słyszy – skarciła ją cicho Gryka po czym odwróciła się z powrotem do kota. – Dobrze, Piórkowa Łapo, mogę ci coś pokazać co umiem?
– Pierzasta Łapo – poprawił ją z lekkim uśmiechem.
– Nie nazywam się tak.
Na chwilę nastała niezręczna cisza, ale Gryka szybko wróciła do poprzedniego tematu;
– Dobra, to patrz, Piórko, teraz zrobię fikołka, ale takiego ekstra.
– No dobrze Gryko, pokaż mi ekstra fikołka – wymruczał lekko rozbawiony.
– Fuj nie pokazuj mu, pewnie jest głupi i śmierdzi – wtrąciła się znowu cicho Lawenda, nadal rzucając uczniowi krzywe spojrzenia z boku.
– Lawciu nie można tak mówić, on to słyszy przecież – odszeptała lekko zmartwionym tonem Gryka, rzucając zarazem siostrze jeszcze jedno szybkie spojrzenie. – Uwaga! Robię!
Każdy siedzący teraz w kociarni kot, a nie było to niestety zbyt wiele kotów, mógł ujrzeć teraz jak mała czarna masa wyrzuca szybko zmaterializowane przednie łapki do przodu i lekko odbija się od ziemi, po to, żeby przeturlać się chwilę potem po boku na ziemi, demonstrując tym samym piękny manewr czegoś, czego jednak nie można było nazwać fikołkiem.
<Lawendo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz