Pogrążona była w krainie snów, śniąc o beztroskich rzeczach za czasów żłobkowych. W śnie była małym kociakiem, który spędzał czas na zabawie ze swoim całym rodzeństwem. Tak, cała szóstka kociąt spędzała razem czas. Nawet jeśli trójki z nich nie udało się jej poznać, to w śnie normalnie z nimi rozmawiała i się bawiła. Uśmiech nie schodził z jej pyszczka, gdy została przewrócona przez brązowego kociaka. Nastroszone Futro wraz Błotnistą Plamą wtuloną w jego bok obserwowała zabawę swego potomstwa. Wszyscy się uśmiechali, miło spędzając czas w gronie najbliższych.
Było to tak nierealne, że aż przerażające.
Zdławiony krzyk wyrwał się z pyska wojowniczki, gdy beztroski sen zmienił się w przerażających koszmar. Zielone przestraszone oczy błądziły po legowisku wojowników, mając nadzieję, że żaden z innych kotów nie przygląda się jej właśnie w tej chwili. Nie, gdy wciąż śniła na jawie i bała się, że nocna mara stanie się rzeczywistością.
Dopiero po kilkunastu uderzeniach serca zorientowała się, że jedna z kuzynek leży tuż obok jej boku. Dostrzegając przerażenie wymalowane na pysku swej mentorki, Wir delikatne położyła swą łapkę na czarnej łapie wojowniczki. Ta w pierwszej chwili się wzdrygnęła, jednak ten mały gest zdołał ukoić myśli starszej. Uspokoiła się nieco, dzięki czemu jej sierść ponownie wróciła do swego wcześniejszego ładu.
— Wybacz. Koszmar. — wyjaśniła bez zagłębiania się w szczegóły będąc nieco speszona swą reakcją. Ulżyło jej jednak, że właśnie w tej chwili widzi ją ktoś z rodziny, a nie obcy kot. — Widzę, że ty też spałaś. — podjęła, gdy koteczka zakryła łapką swój pyszczek podczas ziewania, mrużąc pomarańczowe oczka — Czemu nie obudziłaś mnie od razu, gdy tu przyszłaś?
— Bo chciałam dać ci czas na spanie. Wiedziałam, że mogłaś tego potrzebować, ale jak widze sen nie był przyjemny, więc dobrze, że się obudziłaś. — stwierdziła jak zwykle z wirowym, nie okazującym większych emocji wyrazem pyszczka.
To było naprawdę miłe. Posłała kotce uśmiech, dopytując się, czy już coś jadła. Uczennica pokręciła głową, tak też zaproponowała wspólne zjedzenie posiłku przed treningiem. Wirująca Łapa musiała mieć siły, w końcu czekał je dość wyczerpujący dzień, pełen doskonalenia nauczonych umiejętności.
Po skończonym posiłku udały się we dwie na obchód. Kawcze Serce szła tuż za Wirująca Łapa, pozwalając jej prowadzić. Kierowały się w stronę granicy. Co jakiś czas mentorka zadawała pytania sprawdzające, chcąc się upewnić, że cała przekazaną teorię kotka ma w małym palcu. I tak było. Wystarczyło szlifować teraz jej umiejętności praktyczne, bo bez nich to ani rusz.
Będąc blisko granicy zdecydowały się wspiąć na drzewa, by z góry móc obserwować sytuację na terenach innych klanów. W oddali małe sylwetki Klifiaków kręciły się blisko granicy, najpewniej też robiąc obchód. Była ciekawa czy jednym z tych kotów jest może Księżycowym Blask. Musiała z nią porozmawiać, bo w końcu nie zrobiła tego na zgromadzeniu. A wszystko przez to najzwyczajniej w świecie wyleciało jej to z głowy, gdy nie udało jej się zaciągnąć pewnej Burzaczki do ich obozu. Po tym już nie miała ochoty na rozmowy z nikim innym, całe to zgromadzenie przestało być zabawne. I gdyby to właśnie nie Wir towarzysząca jej w tamtej chwili, rzuciłaby się w otchłań morza przepełniona żalem.
— Wspinaczkę na drzewa opanowałaś do perfekcji, Wirująca Łapo. — pochwaliła uczennicę, gdy ta przeskoczyła na wyższą gałąź, jakby to była dla niej pestka. — Teraz wystarczy, że skupimy się na doszlifowaniu twoich umiejętności pływania i nurkowania, jeszcze parę księżyców i będziesz pełnoprawną wojowniczką. Ciekawe jak będziesz się nazywać jako wojownik. Masz już jakieś pomysł co to by mógł być? Rozmawiałaś o tym z mamą?
— Jeszcze z nią o tym nie rozmawiałam — stwierdziła Wir, przyskakując bliżej kuzynki — ale chciałbym by było to coś, co będzie pasować do reszty rodziny. Bo ty i mama macie nawiązanie do ptaków. Chciałabym, by moje imię też je miało — stwierdziła pewnie.
— Och, to wspaniale! — oznajmiła z radością, ucieszyła się, że jej kuzynka, a za razem uczennica również chciała by jej imię nawiązywało do ptaków. Żałowała, że Morelka i Makrelek nie posiadali imion od ptactwa. — Hmm... A co powiesz... — chciała zaproponować jakieś imię, jednak po chwili odpuściła ten pomysł — Nie ważne. Myślę, że Sroczy Lot na pewno weźmie pod uwagę twoją propozycje, tak też śmiało możesz z nią o tym porozmawiać.
Chwilę jeszcze tak gawędziły o przyszłości przyszłej wojowniczki, do czasu, aż mentorka nie zarządziła udania się nad rzekę. Wspinaczkę na drzewa miały odchaczoną i to tak całkowicie. Na dobrą sprawę arlekinka mogłaby sama bez towarzystwa czarnej poruszać się wśród koron drzew. Teraz powinny skupić się na reszcie umiejętności, tych które każdy prawdziwy Nocniak powinien potrafić.
***
Woda sięgała wojownicze do poziomu niskich kocich skarpetek. Stała na płyciźnie i obserwowała jak córka zastępczyni pływa. Polepszyła się od ostatniego razu i to bardzo, nie dało się tego ukryć.
— Bardzo dobrze Wirująca Łapo! — zawołała do kuzynki zadowolona z tego jakie ta postępy uczyniła
Jeszcze nie tak dawno miała obraz koteczki walczącej z żywiołem, a teraz Wirująca Łapa wyglądała tak jakby tańczyła pośród fal. Nawet prąd rzeki nie był jej straszny, potrafiła płynąć pod niego, co wymagało siły w łapach. Przyglądała się arlekince, gdy ta nagle wzięła haust powietrza i zanurkowała. Minęło kilka uderzeń serca, gdy czarna głowa koteczki ponownie wyłoniła się z wody. Kaszlała.
Kawcze Serce zanurzyła się głębiej i podpłynęła do uczennicy, która tak jak na codzień zachowywała kamienną twarz niezdradzającą jej myśli, tak teraz jasno z jej pyska można było odczytać rozczarowanie.
— Czy ty właśnie próbowałaś złapać rybę? — spytała unosząc brew, na co kotka w odpowiedzi przytaknęła — Chciałam, abyś opanowała najpierw całkowitej pływanie, ale skoro trafiła mi się ambitna uczennica... — podjęła, po czym przekazała teoretyczną i praktyczną wiedzę kotce na temat łowienia ryb — I proszę, ryba złowiona! — rzekła niezbyt wyraźnie, trzymając w pyszczku jeszcze żywa rybę
Pomarańczowooka ponowiła próbę pochwycenia ryby. Kilkukrotnie zanurzała się w wodzie, aż za którymś razem wyłoniła się spod wody trzymając w pyszczku małą rybkę. Jak na pierwszą zdobycz prezentowała się obiecująco.
Otrzepując się z wody, odstawiły swoje zdobycze na brzegu.
— Twoja jest większa...
— Ty też będziesz takie łowić, a nawet i większe! Wszystko w swoim czasie Wirująca Łapo. To co, wracamy? Szkoda żebyśmy trenowały dalej, gdy takie piękne okazy udało nam się złowić. Może komuś ją sprezentujesz, co ty na to? Mamie, bądź siostrom... na pewno się ucieszą!
<Wir?>
[1009 słów + nauka wspinaczki na drzewa + nauka pływania + nauka polowania na ryby]
[Przyznano 25%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz