No i nadszedł ten moment. Niedługo jego rodzeństwo miało zostać mianowane na uczniów. On oczywiście nie zastanawiał się nad tym, czy będzie im towarzyszył. Z góry założył, że skoro był czekoladowy, to nie zasługiwał na to szkolenie. Na dodatek Krucza ciągle mówiła, że zostaje w żłobku i będzie jedynie służył klanowi jako tragarz, więc... oczywiście uwierzył.
Dlatego też jaki dziw go spotkał, kiedy matka przekazała mu żeby też się szykował. Sądził, że się przesłyszał. Widok zszokowanego pyska czarnej siostry, tym bardziej sprawił, że coś zaczął powątpiewać w swoją rolę w tym wszystkim. Czyli... zostanie wojownikiem? Liderka się zgodziła?!
— Mamo, ale on nie może! On jest sługusem! Nie mogę być z nim mianowana! — rzekła oburzona, kiedy o tym usłyszała. — Tak nie może być! — zadarła swój nos w górę, rzucając mu takie spojrzenie, jakby to była jego wina.
— Każde kocię jest mianowane, bez wyjątków — oświadczyła Zajęcza Troska, gotując się, aby opuścić żłobek raz na zawsze i powrócić do swoich wojowniczych obowiązków.
Kruczej oczywiście się to nie spodobało. Widział jak stanowczym krokiem do niego podchodzi, obrzucając pogardliwym spojrzeniem. Od razu padł jej do łap, przepraszając, że zniszczył dla niej tak ważny dzień. Przekonany był o tym, że nikt go nie weźmie pod swoje skrzydła, a tu wychodziło na to, że nie dość, że miał trenować to dostanie własnego mentora. I chociaż wiedział, że to było dobre, czyli dla niego złe, to bardzo się ekscytował.
— Skoro tak... Nie możesz błyszczeć. Masz się nie wyróżniać, jasne?! — Pacnęła go po pysku.
— Oczywiście wielka Krucza Gwiazdo — zapewnił ją, nie podnosząc wzroku na jej majestat.
Kocica rzuciła powątpiewającym wzrokiem po jego sierści, a następnie wydała rozkaz.
— Wytarzaj się w rybie. Nie śmierdzisz co może stawiać nas na równi, a to ja mam być czysta i pachnąca, ty nie możesz, jasne?
Pokiwał energicznie głową. Pragnął zadowolić siostrę, dlatego też od razu udał się do stosu ze zwierzyną, wyciągając rybę zasypaną przez inne piszczki. Była mierna, dlatego jeszcze nikt się nią nie posilił. Bo po co komu taka mała ilość mięsa? Nikt się tym nie naje. Dlatego też łatwo przyszło mu wytarzać się w niej, aby sprawić czarno-białej radość. Nie mógł zepsuć jej mianowania. Przecież wtedy Krucza by tak go zlała, że musiałby spać poza legowiskiem! To ona miała być gwiazdą. Liczył na to, że będzie zadowolona.
***
Krucza była taka wspaniała. Tak jak się spodziewał, lśniła czystością. Jej futro wręcz błyszczało w promieniach słońca. Była idealna. Przygotowała się na ten dzień praktycznie od urodzenia. Obserwował jak dostaje swoje nowe imię i mentora, którym okazała się ich matka. Krzyczał najgłośniej ze wszystkich, ciesząc się, że czarno-biała spełni swoje marzenie i zostanie najlepszą wojowniczką. W końcu Zajęcza Troska była bardzo uzdolniona. Przekaże swojej córce wszystko co najlepsze.
Kiedy skandowanie się zakończyło, przyszła kolej na niego. Specjalnie siedział nieco z tyłu, bo nie zasługiwał na pierwszy rząd. Dopiero, gdy usłyszał swoje imię, wystąpił naprzód.
Pierwsze co dostrzegł to, to, że Mglista Gwiazda się skrzywiła. W sumie większość, którzy siedzieli dookoła, cofnęła się z obrzydzenia. Czyli jednak nie chcieli, aby został wojownikiem. Widział po ich pyskach, że nie zgadzali się z decyzją srebrnej. To... dlaczego go wywołała? Mógł wciąż siedzieć w żłobku, skoro nie podobała im się ta wizja.
Mglista Gwiazda wstrzymała na moment oddech, po czym zaczęła ceremonie. Widać było, że się śpieszyła. Chciała mieć to z głowy.
— Śledziu, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać — tu przerwała, aby wziąć głębszy oddech, czego zaraz pożałowała. — Cuchnąca Łapa. — Ktoś parsknął śmiechem, ale to nie zraziło kocicy, która kontynuowała. — Twoim mentorem będzie Ryjówkowy Urok. Mam nadzieję, że Ryjówkowy Urok przekaże ci całą swoją wiedzę.
Następnie kocica zwróciła się do dość masywnej kocicy, z masą fałdek tłuszczu na brzuchu. Ona przy nim wyglądała jak dzik! Na dodatek to, że uczyła go płeć przeciwna było dla niego tak olbrzymim zaszczytem, że obiecał sobie postarać się jej nie zawieść. Będzie spełniał każde jej polecenie. Pokaże liderce, że mogła na niego w tej sprawie liczyć. A co się tyczy jego imienia... To był zaskoczony. Nie spodziewał się, że nie pozostanie śledziem. Ale najwidoczniej nie zasługiwał na to miano. To nowe imię lepiej go opisywało. Akurat nie był jakoś nim bardzo przejęty. Jeżeli taka była wola liderki, to zamierzał się dostosować.
W końcu zetknął się z mentorką nosem i oficjalnie został uczniem!
Kiedy kierował kroki od swojego nowego legowiska, zaczepiła go Krucza Łapa, która emanowała poczuciem wyższości.
— A ty gdzie? Chyba nie sądzisz, że pozwolę komuś takiemu spać tam gdzie ja? Powietrze zanieczyścisz swoim okropnym futrem, zapachem i tak żałosnym imieniem, Cuchnąca Łapo — zaśmiała się wrednie.
Uśmiechnął się słysząc te słowa.
— Dziękuję ci siostrzyczko. To bardzo niemiłe. Ale... gdzie mam w takim razie spać? — zapytał przekrzywiając łeb.
— Dureń — prychnęła pod nosem, widząc, że zamiast smutku, ucieszył się na jej słowa. — A ja wiem? Gdziekolwiek byle nie tam. Wykop sobie dziurę czy coś — fuknęła, odwracając się na pięcie, dając mu ogonem po pysku.
Kichnął na ten nagły jej ruch, pocierając policzek. Dziura... Dziura brzmiała nieźle, ale czy zdoła ją wykopać? No cóż... Spróbuje. Na razie jednak wpadł na lepszy pomysł. Zakradł się do żłobka i wykradł stamtąd kawałek mchu. Zaciągnął go w miejsce swojego nowego posłania i zaraz wślizgnął się pod niego. Chociaż ziemia była twarda, to miał przynajmniej ochronę przed zimnem i deszczem. Tylko jak miał wytłumaczyć wojownikom, którzy widząc mech, zabierali go, by go gdzieś odnieść, że niszczyli jego dom?
***
Na trening wstał wcześnie rano. Wypadł spod mchu niczym strzała i zaczął latać po obozie, aby nieco się rozgrzać. Był taki przeszczęśliwy! Został uczniem! Nauczy się tych wszystkich ważnych rzeczy, które pozwolą mu lepiej służyć kotkom!
Mijały kolejne uderzenia serca, a jego mentorki nie było. Liczył, że po niego wyjdzie, ale ta wciąż nie wychyliła nosa z legowiska wojowników. Nie mógł jej obudzić! Nie śmiał nawet tego robić! Była od niego w hierarchii wyżej!
Dopiero, kiedy słońce stało już wysoko na niebie, a go znużyło czekanie, dojrzał jej bebech. Odgonił sen, ziewając i podszedł do Ryjówkowego Uroku, która skrzywiła się zniesmaczona.
— A ty co? — zapytała. — Matka cię nie nauczyła mycia? Na Klan Gwiazdy — westchnęła ciężko, biorąc ze stosu rybę, by się nią posilić.
— Nie... — przyznał, człapiąc za nią na swoich chudych łapach, czekając na pierwszą lekcję. — Co dzisiaj będziemy robić? — zapytał zaciekawiony.
Wojowniczka wzruszyła ramionami, pochłaniając posiłek. Siedzieli w ciszy. Czekał i czekał, i czekał, i zaczęło mu się to dłużyć. Ale ona wolno jadła! Może dlatego miała taki duży brzuch?
Kiedy przełknęła ostatni kęs, zaczęła się myć. Coraz niżej uginały się jego łapy, kiedy to oczekiwał aż skończy.
W końcu wstała, a jej tłuszcz zafalował na brzuchu. Wpatrywał się w niego jak w coś obcego, nie potrafiąc zrozumieć jak kotka sobie coś takiego sprawiła. Może była w ciąży?
— Chodź — miauknęła i udała się z nim poza obóz.
Od razu dostał nowej energii. Wyskoczył radośnie przed nią, biegając to tu, to tam, zaglądając we wszystkie kąty, kiedy wojowniczka się ślimaczyła tuż za nim. Kiedy dotarli do wody, ta podjęła naukę.
— Wejdź do niej, zanurz się, tak kilka razy, a potem wytarzaj w piasku i znów to wszystko powtórz.
— Czy to jakaś nauka polowania? — zapytał, grzecznie wykonując jej polecenia.
— Nie. Nauka kąpieli. Śmierdzisz zdechłą rybą. Weź się za siebie! — rzekła, kładąc swój bęben na piasku.
Ah... Czyli mentorka wyznawała inną zasadę od jego siostry. Wychodziło na to, że nie mógł teraz nikomu dogodzić. Krucza będzie chciała, aby o siebie nie dbał, a Ryjówkowy Urok odwrotnie, kazała mu się wziąć w garść. Te dwa tak różne punkty, nieco zaburzały mu to, jak powinien się zachowywać. Pierwszy raz był w takiej kropce! Nie mógł jednak złamać polecenia kotki, dlatego też oczyścił się najlepiej jak potrafił. A widząc biel swoich łapek, aż złapało go zażenowanie. Nie! Nie da rady być czystym! Nie cierpiał swojej bieli. Chciał być cały czekoladowy. Nie mógł czuć się lepszy, ponieważ był dwukolorowy jak siostra. Już widział, że ten trening będzie trudny.
***
Leżeli na łące. Ryjówkowy Urok miała zacząć naukę polowania, ale nagle stwierdziła, że się zmęczyła, przez co zarządziła postój. Od razu jak się walnęła, tak zasnęła, chrapiąc przeraźliwie. W tym czasie bawił się w kałuży, chlapiąc błotem na różne strony. Wytarzał się w nim tak, że na powrót czuł się lepiej. Jednak uderzenia serca mijały, a jego mentorka wciąż się nie obudziła. I co miał robić? Jego siostra na pewno już coś złapała, a on? Jego szkolenie wyglądało tak, że ciągle uczył się prawidłowej kąpieli oraz od czasu do czasu chodzili na spacery, które kończyły się na częstych przerwach. Liliowa szybko się męczyła, gdy w nim było tyle energii!
— Hm? — usłyszał jej rozbudzony ton głosu.
Ucieszył się i szybko do niej podbiegł, czekając na to aż zacznie lekcję.
— Och, jak późno! Ale się zasiedzieliśmy. Wracamy.
Co... Jego uszka od razu opadły zawiedzione. Jak to już wracali?
Wojowniczka wstała, unosząc się ciężko na łapy, po czym rzeczywiście zaczęła oddalać się ku obozowi. Nie mając wyjścia, ruszył za nią.
***
I tak wyglądały jego codzienne dni. Krucza się z niego wyśmiewała co krok, że popełnił błąd marząc o tym, że zostanie kiedykolwiek wojownikiem. Siostra znała już ruchy potrzebne do ochrony klanu i chwaliła się nimi co krok. Nie chciała jednak ich mu pokazać, ponieważ nie zasługiwał na to. Za to chętnie wypytywała o to co robili z Ryjówkowym Urokiem. Mówił jej o wszystkim, więc ta jeszcze bardziej chichotała, kiedy dowiadywała się, że jego nauka utknęła w martwym punkcie.
— I bardzo dobrze. Kocury się do niczego nie nadają. Możecie tylko nam służyć — miauczała.
Wierzył, że miała rację. Nic nie potrafił. Umiał tylko wykonywać polecenia. Jedyne co go pocieszało w tym wszystkim, to, to, że siostra chodziła uśmiechnięta i jej złość za to, że został uczniem minęła.
— Jeżeli pozwolisz, chciałbym wciąż pozostać twoim tragarzem. Może moja mentorka się zgodzi, abym nosił twoje piszczki? — Padł jej do łap, oczekując na słowa zgody.
Zdziwił się, kiedy te nie padły, a zamiast tego dostał po pysku.
— Żebyś mógł oglądać jak ćwiczę i się czegoś nauczył? Nigdy! Masz być gorszy ode mnie, rozumiesz?
— Jestem gorszy! Nie będę nic kombinował, obiecuję! Ty jesteś jedyna najwspanialsza i najzdolniejsza! Chcę tylko na coś się przydać... — wyjaśnił, chcąc ją udobruchać.
Zamiast tego znów poczuł bolesne uderzenie w pysk.
— Powiedziałam nie! Zajmij się swoją mentorką. Naucz się dobrze służyć — prychnęła, po czym z zadartym nosem odeszła, pozostawiając go samego.
Podniósł się ciężko na łapy. Ugh... No i co teraz miał zrobić? Czy pisane mu było być pasożytem, który jedynie jadł i spał? Czy tak jak mentorka, nabierze masy i jego brzuch nie pozwoli mu się podnieść z ziemi? Musiał coś zrobić. Musiał przynajmniej nauczyć się polować, aby karmić boginie. Musiał przez to porozmawiać z Ryjówkowym Urokiem.
***
Zastał kocicę leżącą na uboczu. Właśnie był świadkiem jak jakiś kocur przy niej latał i ją adorował. Było to dziwne dla niego zachowanie. Ten ktoś nie powinien jej się naprzykrzać. Gdzie był jego szacunek do kotek? Dobre tyle, że przyniósł jej posiłek, gdy ze smętną miną odszedł.
Odczekał chwilę, po czym zbliżył się do mentorki, która pałaszowała rybę.
— Cuchnąca Łapo dzisiaj masz wolne — powiedziała nim zdążył się odezwać. — Nie mam dla ciebie czasu.
Jak to?! Przecież tylko leżała i nic nie robiła! Czym była tak zajęta?!
— A co z nauką polowania? Chciałbym wspomóc klan łapiąc ryby — miauknął, licząc na to, że coś mu doradzi.
Ta jednak wzruszyła ramionami.
— No w sumie kończą się... — Oblizała pysk, gdy przełknęła kęs. — To idź złap.
— A-ale ja nie umiem... — przypomniał jej o tym.
Mentorka machnęła łapą.
— Wchodzisz do wody, czekasz i łapiesz. Co w tym trudnego?
Przez chwilę się w nią wpatrywał. Uważała to za łatwe? Może rzeczywiście takie było, a on wszystko wyolbrzymiał, ponieważ był kocurem? Może kotki były po prostu lepsze w tych sprawach? Zgodził się więc na spróbowanie samotnego połowu. Jednak, kiedy zbliżył się do wyjścia został zatrzymany przez straż. Sam nie mógł wychodzić bez mentorki. Wspaniale! Czyli nie mógł spróbować, miał naprawdę dzień wolny.
To nieco go podłamało. Wrócił więc do swojego legowiska, które na szczęście nikt nie sprzątnął, odkąd dowiedzieli się, że tam spał. Wsunął się pod mech i po długich rozmyślaniach zasnął.
***
Nie wiedział co się stało, ale Ryjówkowy Urok po niego nie przyszła. Kręcił się więc bez celu po obozie, sprzątając resztki, wymieniając mech, aby tylko zając czymś swoje łapy. Dopiero, gdy mentorka znalazła się w zasięgu jego wzroku, podbiegł do niej najszybciej jak potrafił.
— Jestem gotów na trening! — zameldował jej.
Kocica zamrugała zaskoczona, tak jakby zapomniała, że miała pod swoją opieką ucznia.
— No dobrze. Nauczę cię czegoś ciekawego — w końcu westchnęła i poprowadziła go na ubocze.
Ekscytował się. Co to będzie? W końcu zapolują?
Wojowniczka położyła się i nakazała mu to samo. Zrobił to bez słowa. Potem obróciła się na grzbiet. Zrobił to bez słowa.
— A teraz zamknij oczy. Wyobraź sobie płynące po niebie ryby i to jak je jesz... — Dojrzał jak ślinka zaczęła cieknąć z jej pyska.
Na Klan Gwiazdy! Z każdym dniem załamywał się bardziej. Co to w ogóle było?! Czego to uczyło? Nie wiedział. Leżał tak i słuchał charczącego oddechu kocicy. Zasnęła. A on? On nie potrafił. Nie lubił bezczynności. Zabijała go.
— A ty co robisz? — usłyszał obok głos Kruczej, która właśnie wróciła z treningu.
— Trenuje... Nie wiem w zasadzie co, ale tak kazała Ryjówkowy Urok.
Czarno-biała zachichotała, kręcąc łbem.
— Mówiłam, że nie zostaniesz wojownikiem. Lepiej się wycofaj póki możesz. Mglista Gwiazda dała ci mentora z litości. Powinieneś tkwić w starszyźnie i wymieniać tam posłania.
— Ale nie ma przecież starszych... — zauważył.
— No to będzie jeden. Powodzenia w treningu kociaczku — zaśmiała się, sypiąc mu piachem w pysk, po czym odeszła.
Coraz bardziej zaczął zastanawiać się czy ta nie ma racji. Może naprawdę powinien sobie to wszystko odpuścić? Skoro i tak Ryjówkowy Urok nie chciała go uczyć, to po co zawracał jej głowę?
[2270 słów]
[Przyznano 40%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz