Długo wędrowała ścieżką wśród rzędów dziwnych, nieznajomych kształtów, zanim wreszcie stanęła na skraju zupełnie nowej gęstwiny. Pierzaste liście szeleściły tajemniczo ponad jej głową, kiedy ostrożnie podążała w głąb lasu, skąpanego w ostatnich promieniach słońca, którym leśny baldachim nadawał różaną barwę. Czuła koty, ale i nęcący zapach ryb w wilgotnym powietrzu. Woda musiała być blisko. Przemierzywszy w kilku susach ostatnie lisie długości dzielące ją od brzegu, podniosła łeb, a jej oczom ukazał się następujący widok: cały rząd drzew rumienił się pysznie pod szmaragdowym niebem, a jezioro poniżej, wiernie przyjmując ich obraz, czyniło tę ucztę dla oczu podwójną...! Było pięknie. Zapach obcych znikł zupełnie i poczuła się, jakby nie tylko widok, ale i jezioro, nad którym się roztaczał, i ziemia, na której stała — jakby wszystko dookoła zaistniało właśnie dla niej, przyniesione na świat pod jej władanie w delikatnych objęciach nadchodzącej nocy... Przyjęła dar jej mrocznych łap, ponad którymi, wraz z odejściem słońca, na niebie zaczynała jaśnieć już Srebrna Skórka. Od dziś niech te ziemie karmić będą pokolenia wojowników, którym niestraszne są ani ciemności, ani wodne tonie, bo nawet w najgłębszej z nich ich serca biją z niezachwianą pewnością, że z góry spoglądają na nich ich wielcy przodkowie, przychylni im już od matecznych chwil...!
Około południa rozpogodziło się niespodziewanie. Szare kłęby chmur, zasnuwające dotąd niebo posępną, niewzruszoną warstwą, rozsunęły się nieco, dając chłodnym promieniom słońca przystęp do nabrzmiałej wilgocią ziemi. Po długim maratonie ulew przyroda zdawała się oddychać z ulgą, a wraz z nią obóz Klanu Nocy, którego niemal na stałe już przemoknięci mieszkańcy zaczynali coraz śmielej wylegać na wspólną przestrzeń placu.
— Poddaj się, parszywy intruzie! Albo zgiń z honorem! — Zadziwiająco sporych rozmiarów futrzana kula przetoczyła się z impetem po wyściółce żłobka, żeby raptownie zakończyć swoją podróż uderzeniem w bok Cedrowej Rozwagi. Zaskoczona szylkretowa kotka, rozciągnięta dotąd swobodnie w okolicy wejścia do kociarni, wydała z siebie ostrzegawcze syknięcie; zorientowawszy się jednak w sytuacji, z rozbawieniem strzepnęła ogonem w kierunku nazbyt ruchliwej kuli, która zdążyła się już zresztą rozłamać na pół, ukazując jako swą materię dwa puchate kociaki.
— Przepraszamy, ciociu Cedr! — zawołały żałośnie, zanim zdążyła dosięgnąć ich jakakolwiek ostrzejsza reprymenda, wykazując nadzwyczajną trzeźwość umysłu jak na kogoś, kto ledwie zbierał się z ziemi po niespodziewanej kraksie. Odpowiedziały im serdeczne śmiechy.
— Uważajcie trochę bardziej! — przypomniała jeszcze Pszczela Duma małym winowajczyniom, zanim całkiem zmyły się z miejsca zdarzenia, po czym zwróciła się do siostry z przepraszającym uśmiechem. — Tak to wygląda, od kiedy nauczyły się trochę lepiej biegać.
Cedrowa Rozwaga przygładziła szybko rozczochraną sierść. Z głębi żłobka dobiegło kilka pisków i kolejne bojowe okrzyki, w tym coś patetycznego o rozrzucaniu kości wrogów na pastwę wron.
— Zupełnie się nie przejmuj, kochana. Takie małe to skarb, od razu po nich widać, że wyrosną na silne wojowniczki — zamruczała, ku wyraźnemu zadowoleniu obu matek. — A w porównaniu z legowiskiem wojowników macie tutaj prawdziwą oazę spokoju. Co nie, Mak?
— Nawet mi nie przypominaj — zgrzytnęła zębami srebrna kotka. — Zawsze wiedziałam, że Czapli Taniec ma kłaki we łbie, ale on jest po prostu niebezpieczny dla społeczeństwa! Mglista Gwiazda powinna go wyrzucić z klanu, dopóki go jeszcze doszczętnie nie zrujnował tą swoją głupotą! Ale zamiast tego dostał ucznia, żeby kolejny dureń darł mi się nad głową... Kocury! — warknęła z nieskrywanym obrzydzeniem.
Za jej plecami natomiast, w samym sercu "oazy spokoju", toczyła się właśnie najprawdziwsza bitwa na śmierć i życie. Po wymianie niezliczonych mniej lub bardziej udanych ciosów, płytkich zadrapań, z których większość utykała w grubym futrze przeciwniczki, i miękkich, choć zaciekłych kopniaków, to Rusałce udało się wroga przygwoździć do ziemi. Całym ciężarem swojego ciała naparła na grzbiet Biedronki, która dyszała, niezgrabnie próbując stanąć na nogi.
— Wreszcie poznałeś siłę liderki Klanu Nocy, przebrzydły Wilcza Gwiazdo! — wrzasnęła zwyciężczyni. — Oddaj cześć Czarnej Gwieździe albo umieraj!
Wydała z siebie wojowniczy warkot, aby jeszcze dotkliwiej podrażnić nerwy siostrzyczki. Wbrew swoim słowom wiedziała, że ta bynajmniej nie zamierza poddać się bez walki, ale była zdecydowana wykorzystać każdą chwilę przewagi, nim Biedronka wreszcie wyślizgnie się z jej uścisku, a ona znów będzie zmuszona toczyć z nią zaciekłe boje.
— Nie odpowiadasz, zapchlony kocurze? — miauknęła z pogardą, starając się naśladować ton głosu Makowego Pola znany z jej ze wzmianek o co nieznośniejszych osobnikach płci męskiej. — W takim razie zginiesz marnie z moich łap! A masz...!
Podniosła przednią nóżkę, przygotowując już w myślach odpowiedź na ruch ze strony siostry, który takie zelżenie naporu musiało niechybnie wywołać. Jednak żaden atak nie nadszedł. Biedronka zdawała się wręcz nie poruszać prawie wcale, i tylko jej dyszenie stawało się coraz głośniejsze...
— Bie... Biedronka? — Rusałka poczuła, jak sierść na grzbiecie staje jej dęba. W przerażeniu przez moment zapomniała nawet zejść z grzbietu siostrzyczki, ale kiedy w końcu to zrobiła, ta zakaszlała przeraźliwie, jakby zaraz miała wydać z siebie ostatnie tchnienie. — Wszystkie mamy! Na pomoc! Biedronka umiera! Ratunku! Aaaa...!
Jej ostatni okrzyk spowodowany był już jednak nie ewidentnie krytycznym stanem Biedronki, a jej nagłym wyskokiem, który zupełnie niespodziewającą się go Rusałkę w jedną chwilę zwalił z nóg.
— Podły Wilcza Gwiazdo! — wysyczała Biedronka prosto w jej pysk. — To ja tu jestem najlepszą Czarną Gwiazdą! Najczarniejszą ze wszystkich Gwiazd! A ty umrzyj, albo już do końca życia czyść moje piękne legowisko z koca!
Niesamowita ulga, jaką wywołał w Rusałce nagły powrót siostrzyczki z samej granicy życia i śmierci, szybko ustąpiła miejsca dotkliwemu poczuciu zdrady. Rozstrzygnięcie sporu musiało jednak chwilę poczekać, bo na pole bitwy właśnie wtargnęły zaniepokojone krzykiem matki.
Kiedy sytuacja już się wyjaśniła, kotki wróciły do wspólnej rozmowy.
— A więc rozumiesz, że ten skończony mysi móżdżek — kontynuowała temat Cedrowa Rozwaga z niewzruszonym spokojem, jakby chwilowe odejście kotek wcale nie miało miejsca — wymyślił sobie, albo ktoś mu nagadał, jedna rybka, że jeśli kot położy się spać, trzymając w łapie ważkę, to we śnie będzie mógł podglądać Klan Gwiazdy, czy jakąś taką podobną bzdurę. Pół biedy, gdyby po prostu sam ją sobie złapał, ale ten pętak najwyraźniej postanowił zabrać jedną z kolekcji Okraszonej Polany...
— No nie gadaj! — Pszczela Duma aż wstrzymała oddech z zaskoczenia, a Makowe Pole przeklęła pod nosem.
— Wyobrażasz sobie, co było dalej, Pszczółko — poskarżyła się, opierając się przy tym trochę mocniej o bok partnerki, co ta przyjęła z czułością. Nienawiść w głosie srebrnej jakby nieco zelżała, ale wąsy wciąż drgały jej ze obrzydzenia, kiedy opowiadała dalej. — Oczywiście, że ona się zorientowała, w końcu dba o te zeschłe robale jak o nie wiadomo co, no i gotowa chryja nad samym ranem. A ten palant jeszcze śmiał narzekać, rozumiesz, że przez nagłą pobudkę zapomniał swojego proroczego snu...!
Pomimo całego swojego gniewu, kotka aż zaśmiała się na myśl o takiej niedorzeczności, a reszta grupki wraz z nią.
— A wtedy przebudził się... Krzycząca Makrela — dodała Cedrowa Rozwaga iście grobowym tonem.
— Nawet nie wypowiadaj jego imienia — sierść Makowego Pola powędrowała w górę — bo zaraz tego nie zniosę, Cedr, nie zniosę! Zamiast go mianować, trzeba go było wkopać w ziemię przy granicy z Klanem Burzy, żeby ich odstraszał tymi wrzaskami! Przynajmniej na cokolwiek by się przydał!
— Ach... To on tak głośno krzyczał w nocy? To może to mnie obudziło, tak się właśnie zastanawiałam... — Nieopatrznie rzuconą uwagę Pszczelej Dumy przerwał nagły ruch Makowego Pola, która poderwała się jak poparzona, by spojrzeć uważnie na ukochaną. Cokolwiek było w jej oczach, musiało zrobić na szylkretowej piorunujące wrażenie, bo zajęło jej chwilę, zanim ze zmieszanym śmiechem dokończyła: — ...albo i nie. To w ogóle chyba było innej nocy, wszystko mi się miesza! Pewnie zwykły grzmot.
— Niech się modli, żeby to był grzmot — syknęła Makowe Pole, której ogon wskazywał, że wesołość partnerki bynajmniej jej nie uspokoiła — albo osobiście dopilnuję, żeby ten wymoczek nigdy więcej nie otworzył pyska!
Pszczela Duma jednak nie ustawała w swoich wysiłkach i wkrótce gesty kotki, zapewnionej, że sama jej obecność wystarcza ukochanej, by czuć się w zupełności bezpiecznie, zdawały się już łagodniejsze. Rozmowa zeszła na temat niedociągnięć pozostałych mieszkańców legowiska wojowników i tym sposobem kryzys został chwilowo zażegnany.
...Być może.
— To nie był grzmot — wyszeptał głos do ucha Rusałki. Spojrzała pytająco na siostrę, z którą już od dłuższego czasu wypoczywały po heroicznych bitwach w zgodnym kłębuszku, a od kilku chwil przysłuchiwały się także rozmowie dorosłych. — To było dzisiaj w nocy i na pewno ktoś krzyczał.
— Skąd wiesz? — zdziwiła się i szybko pożałowała swojego braku domyślności, gdy Biedronka zgromiła ją pełnym wyższości spojrzeniem.
— Bo nie spałam jak ty, popielico! Też się obudziłam. A mamusia opowiedziała mi o powstaniu klanu — pochwaliła się z taką miną, jakby osobiście wzięła udział w jego założeniu. Cała Biedronka! Rusałka zanotowała sobie w głowie, żeby przy okazji następnego zwycięstwa zelżyć siostrę jeszcze dosadniej. Ta tymczasem dodała, już bardziej ugodowym tonem: — No weź, ty mówiłaś, że ci się to przyśniło...
— Już rozumiem! — zapewniła skwapliwie, z niecierpliwością oczekując, aż Biedronka przejdzie do rzeczy. Jeszcze tego ranka siostrzyczka nie chciała jej wierzyć, kiedy mówiła o wszystkich widzianych we śnie wspaniałościach dziewiczych terytoriów klanu, o których tamta najwyraźniej usłyszała z pyszczka Pszczelej Dumy (nie pomagał fakt, że ich widok okazywał się dla obu koteczek zaskakująco trudny do opisania...), ale ostatecznie obie doszły do wniosku, że opowieść mamusi musiała dotrzeć jakoś do uszu nieświadomej tego Rusałki, czym wpłynęła także na jej senną wyobraźnię. Cokolwiek miało miejsce, sprawiło szczęśliwie, że żadna z sióstr nie straciła niczego z lekcji historii, którą mogły następnie zacząć do woli odtwarzać we wspólnej zabawie. Zdawało się jednak, że Biedronka zmierza do czegoś poważniejszego i, kto wie, może bardziej interesującego. — Ale o co chodzi?
— Słyszałaś, co powiedziała mama! To, że się z mamusią obudziłyśmy, to wszystko wina jakiegoś śmierdzącego "Krzyczącej Makreli"... — Koteczka aż tupnęła łapą, a jej oczy błysnęły groźnie, kiedy niemal wypluwała ostatnie słowo. — Kocura!
Rusałka uważnie zmierzyła wzrokiem siostrę. Jej czarno-srebrzyste futerko na grzbiecie stało nastroszone; łaciaty ogon poruszał się z lewa na prawo i z powrotem w niecierpliwym geście; pazurki lekko wysunięte, wąsy drgające co kilka chwil, spojrzenie z ukrytą w nim zapowiedzią wyrachowanej satysfakcji... Wszystko to zdawało się prowadzić kotkę do jednego słusznego wniosku.
— Chcesz go zabić? — spytała konspiracyjnym szeptem. — Ale Biedronko, kotów nie wolno zabijać w prawdziwym życiu! My nawet nie wiemy, jak on wygląda!
— Zabić go...! Żeby mnie zaraził jakąś ohydną samczą chorobą? Weź się puknij!
Rusałka zdecydowanie wolała jednak puknąć swoją siostrę, a ta nie pozostała jej dłużna. Na szczęście charakter sprawy był zbyt ważki i przepychanka wkrótce została zarzucona.
— Jest o wiele lepszy sposób — oznajmiła Biedronka nie bez pewnej dozy dumy, kiedy przylizała już nieco rozczochrane futerko. — Nie trzeba się w ogóle zbliżać do tej paskudy. Powiemy o wszystkim Mglistej Gwieździe!
Jej siostra zastanowiła się. Musiała oddać Biedronce, że to brzmiało dużo bardziej wykonalnie. Chociaż jak dotąd ledwie zdarzyło im się wyściubić nos ze żłobka, pamiętała z opowiadań mam, że liderka mieszka w wielkim sumakowym drzewie — wystarczyłoby więc szukać podobnego do tego, którego gałęzie co dzień oglądały nad swoimi głowami, tak ogromnego, jakie tylko uda się znaleźć. A właściwie zrobić to po kryjomu, niewidzianym przez nikogo, kto mógłby przeszkodzić im w tej misji; co do tego szylkretka była jednak spokojna. Nie na darmo ćwiczyły się przecież codziennie w sztuce skradania, żeby wyrządzać sobie nawzajem psikusy w najmniej niespodziewanym dla drugiej momencie.
Czy jednak musiały to robić? Biedronka wydawała się zdecydowana, a ofiara była w końcu kocurem, ale ona sama nie czuła do Krzyczącej Makreli szczególnej urazy... Zaraz przypomniała sobie jednak, z jakim wstrętem wspominała o nim Makowe Pole, i to z miejsca przekonało ją do działania. Mama na pewno będzie zadowolona, kiedy usłyszy o tym, że zatruwający jej życie kocur wyleciał z klanu. Będzie z niej dumna i bardzo ją pochwali... Dla tego warto było zignorować zasady co do opuszczania żłobka.
— Wystarczy powiedzieć, że przeszkadza naszym mamom, co nie? — odezwała się w końcu. Widząc jej gotowość do akcji, Biedronka wyszczerzyła się (nie był to jednak uśmiech przyjazny, a raczej złowrogi) i wystawiła ogon. Rusałka oplotła go swoim na znak zawartej zgody i również się usmiechnęła. — To znaczy, że nie zna swojego miejsca. Mglista Gwiazda na pewno zrozumie.
— Musi! — przytaknęła jej siostra zdecydowanie.
— W takim razie... przygotujmy się.
Zakończywszy w ten sposób swoją tajną rozmowę, siostrzyczki jak jeden mąż zabrały się za pieczołowite wylizywanie futerka. Wielki świat w żadnym wypadku nie mógł ujrzeć córek Pszczelej Dumy i Makowego Pola w stanie mniej niż zachwycającym.
— Widzę, że małe umieją zadbać o wygląd — pochwaliła je Cedrowa Rozwaga, rzuciwszy okiem na sylwetki pracujących z zapałem kociaków po tym, jak skończyła omawiać ostatnie przejawy nachalności Pylistej Burzy. Wszystkie trzy kocice spędziły chwilę, przyglądając się siostrzyczkom, zauroczone ich wysiłkami.
— Uczą się od najlepszych. — Pszczela Duma zwróciła czuły wzrok na Makowe Pole, na co ta zamruczała z zadowolenia.
— A jednak — jej szwagierka ściągnęła nieco brwi, jakby właśnie coś sobie przypomniała — ich zabawa była troszkę... dziwna. Przesłyszałam się, czy wołały coś o Czarnej Gwieździe...?
— A, to! Opowiedziałam im ostatnio o początkach Klanu Nocy... — W odpowiedzi na zdziwione spojrzenia pozostałych dwóch kotek speszona nieco Pszczela Duma poczuła się zobowiązana do dokładniejszych wyjaśnień. — Ten cały grzmot w nocy obudził też Biedroneczkę i bardzo chciała na dobranoc bajkę. Byłam zmęczona i to było pierwsze, co mi przyszło do głowy...
— Nikt cię nie ocenia, Pszczółko — zapewniła ją ukochana, podkreślając słowa uspokajającym liźnięciem. — Ale zdecydowanie trzeba im wprowadzić więcej żeńskich autorytetów. Nie możemy pozwolić, żeby wzorem siły dla naszych córeczek został jakiś stary pryk z legendy.
— Oczywiście! Ale nie martwiłabym się za bardzo — zamruczała Pszczela Duma z rozbawieniem, już bez śladu zmieszania. — Nie zdążyłam dojść wiele dalej, niż samo założenie klanu, więc mają jeszcze skrzywiony obraz, ale... Wygląda na to, że przez to uznały go nie tylko za bohatera, ale i za kotkę!
Ta rewelacja wywołała śmiechy i pochwały całego kółeczka. Naturalnie więc kotki odwróciły się raz jeszcze, aby objąć serdecznym spojrzeniem maluchy, które swoją twórczą interpretacją historii sprawiały światu taką radość.
Maluchów jednak nie było.
<Czy ktoś uratuje Makrelka?>
Oczywiście *Mglista Gwiazda wszędzie, gdzie jest o niej mowa... Bardzo przepraszam nie miałem zamiaru zdegradować naszej liderki
OdpowiedzUsuńklepie mamą Mak
OdpowiedzUsuń