Obecnie przeszukiwała je w poszukiwaniu czegoś dla siebie. Niczym wybredny kolekcjoner muszelek omijała te mniej ciekawe i skupiała się na tych bardziej interesujących. Choć w sumie, czy można było to nazwać skupieniem? Było tu tak wiele różnorakich rzeczy! A ona musiała każdą powąchać, a te bardziej obiecujące także pomiętosić łapkami, możliwe też że pomemlać jak typowy kociak.
Najbardziej zainteresowała ją pluszowa sikorka. Jej dwa paciorkowate, czarne jak noc oczka wyżarły duszę Miedzi całkowicie, a młode przyczepiło się do zabawki niczym rzep, uznając, że ta jest jej i tylko jej na zawsze.
Postanowiła pokazać to jakże piękne znalezisko mamie. Musiała się tylko przekraść tak, by nikt nie zabrał jej zabawki, bo słyszała, że Kremówka i Kos ostatnio chcieli tę samą i był pewien problem. Dlatego też chwyciła pluszaka, o dziwo lekkiego jak na swoją wielkość, po czym wygramoliła się z koszyka. Następnie zaczęła nieść obiekt w stronę ostatniego znanego jej położenia mamy. Żółty brzuszek bogatki szurał po podłodze, zbierając z niej wszelkie kurze, ale cynamonowa szylkretka nawet tego nie zauważyła, prąc do przodu wraz ze swą zdobyczą niczym dumny łowca z upolowanym gawronem.
Po jakimś czasie dostrzegła matkę przy miskach z pożywieniem. Zbliżyła się jeszcze trochę, po czym zwróciła na siebie jej uwagę głośnym miauknięciem: — Mamo, mamo! Zobacz, co znalazłam! — gdy tylko matka się odwróciła, mogła dostrzec kociaka stojącego tuż obok pluszowego ptaka, którego oczy z piekła rodem wyżerały duszę każdego, kto na niego spojrzał, niczym bazyliszek.
<Mamo? Mam sikorkę prosto z koszyka z piekła!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz