— O nic się nie martw. Jestem w końcu wybrańcem czyż nie? Poradzę sobie ze wszystkim, masz moje słowo. Opowiedz mi lepiej jak tam twój trening. Radzisz sobie? — zapytał zaciekawiony Piasek, najwyraźniej pragnąc zmienić temat ich rozmowy.
Iskrząca Łapa przez chwilę się zamyśliła. Treningi z Kurzą Pogonią z pewnością nie należały do jej ulubionej części dnia, ale po tylu wspólnie spędzonych wschodach nauczyła się tolerować irytującą wojowniczkę i jakoś znosić jej wredne komentarze.
— Nie jest najgorzej — westchnęła, nieświadomie krążąc pazurem po ziemi. — Wiesz, jak przebywa się z kimś codziennie, jego wady przestają aż tak przeszkadzać… Niestety obawiam się, że Kurza Pogoń już niczego więcej mnie nie nauczy. Widziałeś, jak ona krzywo się rusza? Moim zdaniem nigdy nie powinna zostać mianowana — prychnęła, przewracając żółtymi ślepiami najbardziej teatralnie, jak tylko mogła, by podkreślić swoje niezadowolenie.
— Może już za niedługo to ty zostaniesz wojowniczką i nie będziesz musiała się z nią męczyć? — uśmiechnął się zachęcająco kremowy.
— Tak, jest to prawdopodobne — Iskrząca Łapa z dumą wypięła pierś do przodu, lecz jej chwilowy przypływ satysfakcji rozwiał obraz liderki pojawiający się w myślach. — Byłoby to możliwe, gdyby nie ta stara zołza próbująca być przywódczynią. Och, Piasku, co jeśli ona nigdy nie dopuści do naszego mianowania? Co, jeżeli z premedytacją uczyni z nas wiecznych uczniów?
— Iskierko, nie bądź śmieszna — Chłodny głos matki dobiegł ich z tyłu, sprawiając, że oboje lekko zjeżyli futerka na grzbietach. Zięba sprawiała wrażenie rozbawionej z powodu zmartwień córki. Czy słyszała całą ich rozmowę? — Różana Przełęcz nie jest idealna, to fakt, ale na pewno w jej łbie kryje się choć trochę trzeźwości. Wyrośniecie na wspaniałych wojowników i jestem pewna, że ceremonie odbędą się w bliskiej przyszłości.
Ruda kocica przysiadła się do swoich pociech i przejechała po kremowym boku ogonem w czułym geście. Następnie spojrzała na córkę i z charakterystyczną pewnością siebie kontynuowała.
— Gdy Piaskowa Łapa zostanie liderem, to wy zadbacie o przywrócenie faktycznego porządku. Już nigdy żaden rudy nie będzie obawiał się o swój los przez zdrajców krwi.
— Masz rację, mamo! — Iskierka energicznie przytaknęła, z przejęciem chłonąc jej słowa. Zięba była dla niej wielkim autorytetem; nigdy nie spotkała nikogo, kto równałby się z nią intelektem oraz pięknem. To właśnie dlatego tak bardzo pragnęła pójść w jej ślady, móc wykazać się choć małą częścią jej sprytu i odwagi, by matka była z niej dumna. Gdyby ją zawiodła… Ojciec się do nich nie przyznawał - nie chciał mieć z nimi żadnego kontaktu, unikał ich na każdym kroku i całe dnie spędzał ze swoim ukochanym, zapominając o swojej prawdziwej rodzinie. Bo przecież tym dla niego byli, prawda? W ich żyłach płynęła krew Leśnego Pożaru i nikt ani nic nie było w stanie tego zmienić, jednak kocur wystarczająco jasno wyraził swoje zdanie na temat własnych dzieci i Iskierka musiała to zaakceptować.
Doceniała słowa brata; miał rację w tym, że przez bycie jedynym kocurem w ich rodzinie to na jego barkach spoczywał obowiązek opiekowania się nimi - w końcu tak mówiła mama - lecz ktoś musiał też zająć się nim.
I jeśli Iskrząca Łapa była w życiu pewna jednej rzeczy, to właśnie tego, że dla rodziny poświęciłaby wszystko. Nawet samą siebie.
— Obiecuję, że pomogę ci w zostaniu liderem, braciszku. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, własnym ciałem utoruję ci drogę wśród tych wszystkich parszywców — wyznała cętkowana po chwili ciszy, gdy ich matka zajęła się rozmową z Lwią Łapą, która akurat wróciła z treningu. — A gdy już dojdziemy razem do władzy… Powiedz mi, jakie zmiany planujesz wprowadzić? Ten klan naprawdę potrzebuje porządnej rewolucji.
Iskierka wlepiła w niego złote oczy, a po chwili dołączyły do niej dwie pozostałe kotki, z zaciekawieniem oczekując na odpowiedź Piaskowej Łapy.
<Piasku?>
[589 słów]
[Przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz