Słuchała z uwagą słów uczennicy, która starała się wytłumaczyć swoje zachowanie i ten niespodziewany atak w stronę dawnej liderki. Teraz, gdy poznała jej wersję wydarzeń, potrafiła zrozumieć jej zachowanie. To jednak jej nie usprawiedliwiało. Nie powinna nawet pomyśleć, aby tknąć staruszkę, nawet za takie słowa. Wiadome było, że Stokrotkowa Polana nie była zbyt poczytalna. Odkąd pamiętała ciężko się z nią dało dogadać, ponieważ jedyne co zaprzątało jej głowę to duchy. Kiedyś podziwiała ten kontakt jaki miała z Mroczną Puszczą, lecz wraz z wiekiem i nabywając doświadczenia, zrozumiała, że kotka nie rozmawiała z duchami. Była chora. Oczywiście nie zamierzała umniejszać złotej, w końcu była matką Szakalej Gwiazdy, ale słuchając opinii starszych od siebie, którzy pamiętali Stokrotkową Polane za kocięctwa, dochodziła do wniosku, że to o czym starsza mówiła, było tylko wytworem jej wyobraźni. Może właśnie dlatego została włączona w szeregi kultystów? Irgowy Nektar nie chciała przyznać przed klanem, że urodziła dwie miernoty. Jedną pozbawioną talentu do wojowniczych spraw, drugą opętaną szaleństwem. Przynajmniej jej wnuczki wyszły porządne. Chociaż patrząc na Cienistą Łapę, która zmarła w tragicznych okolicznościach, zaczęła się zastanawiać czy jej nieporadność płynęła z krwi.
— Ja to rozumiem — odezwała się w końcu do czarnej, która siedziała przed nią niczym zbite kocię. — Pogubiłaś się. Nie zastanowiłaś się nad konsekwencjami swoich czynów. Zadziałałaś impulsywnie, lecz to nie oznacza, że nie zasłużyłaś na karę. Nawet jeśli ktoś z ciebie szydzi, nie powinnaś ponosić się emocją i reagować agresją. Spójrz na Sosnową Igłę. Całe życie kierowała się tylko jednym i co za to dostała? Ogólną pogardę i niechęć wszystkich członków klanu. Nawet Mroczna Gwiazda nią gardził — westchnęła przypominając sobie jak lider zawsze wybierał burą do wymierzania kar. — Chcę przez to powiedzieć, że musisz odpłacić za swoje winy i wynieść z tego lekcję. Jeżeli naprawdę szczerze żałujesz, Szakala Gwiazda w końcu ci przebaczy. A co do Klanu Gwiazdy... Przykro mi to mówić, ale oni już dawno nas porzucili — miauknęła na moment zastanawiając się nad wyjaśnieniem tej sprawy małej, która wbiła w nią zaszklone, pełne szoku oczy. — Nie zsyłają naszym medykom snów. Liderzy nie dostają od nich znaków. Od dawna nikt nie słyszał ich głosu, nawet Kunia Norka. Czy uważasz, że wciąż nad nami czuwają? Jeżeli tak troszczą się o koty, to dlaczego milczą? Czemu podczas zgromadzeń nie objawiają się czterem klanom? Wyparli się nas. Opuścili. I nawet to przyznali, dawno temu, przed twoim narodzeniem, gdy dopiero poznawaliśmy te tereny. Przekazali, że nie będą już mieszać się w nasze życie, że dadzą nam wolą łapę. Okazało się to prawdą, bowiem od tamtej pory milczą. Tak właśnie nas opuścili i wątpię, że jeszcze kiedykolwiek wrócą. Przykro mi. Lepiej, abyś nareszcie dorosła i zrozumiała, że Gwiezdni nie są już nam tak bliżsi jak w opowieściach.
<Rozwydrzona Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz