To co Jeleni Puch przeżył u Wilczaków było okropne. Chciała żeby każdy kto maczał swoje łapy w jego krzywdzie poniósł karę, każdy kto wiedział o jego istnieniu i nie zdecydował się pomóc, powinien przeżyć to samo. Wystarczyło w końcu kilka księżyców by tak zniszczyć kocura, a jeszcze więcej by go naprawić. Kiedyś dumny wojownik, a teraz kocur zachowujący się jak kociak.
Słysząc propozycję kocura przekrzywiła łebek nie będąc przekonana co do propozycji zabawy. W końcu ta zabawa nie była żadną zabawą, ten cały pan o którym rudy mówił miał dzięki Jelonkowi nad nim całkowitą kontrolę! Jednak to jak wpatrywał się w nią kocur swymi niebieskimi oczami sprawiło, że uległa jego prośbie.
— No dobrze, niech ci będzie wujku. Ale jesteś pewny, że właśnie tak chcesz się bawić?
— Tak! Tak! Zabawa! Lew mówić!
Rozbawiło ją, gdy kocur kilkukrotnie podskoczył. Nie spodziewała się, że aż tyle radości przyniesie kocurowi wykonywanie poleceń. Zaczęła od czegoś prostego. Powiedziała mu, że ma usiąść, co rudy po chwili uczynił. Bez najmniejszego sprzeciwu. Wyszczerzył się do kotki ukazując rząd swych zębów, i głową kiwnął, aby kontynuowała zabawę.
— A teraz wstań. Podskocz. Zrób obrót...
Kocur wykonywał każde polecenie, nie ważne co padło z pyska córki Leśnego Pożaru. Naprawdę wyglądał jakby się świetnie bawił. Lew też ta zabawa zaczęła się po chwili podobać. Bo w końcu miała kogoś kto jej słuchał. I nie ważne co powiedziałaby rudemu, ten to wykonywał. Nierudzi mogliby się uczyć od Jeleniego Puchu. W końcu skoro wujek uważał to za zabawę, to im też powinna się ona spodobać. To zaszczyt byłby móc usługiwać komuś takiemu jak Lew, czy reszcie członków jej rodziny. Z uśmiechem na pyskach powinni spełniać każde zachcianki potomkini Piaskowej Gwiazdy i być na każde skinienie.
Przez chwilę jeszcze zabawa trwała w najlepsze, gdy w końcu Lew zdała sobie sprawę, że się zasiedziała u kocura.
— Już wystarczy Jelonku, co za dużo to niezdrowo. Na dzisiaj wystarczy tej zabawy. Ale miałeś rację, przyniosła nam obojgu wiele radości. — wyznała — Koniecznie musimy jeszcze nie raz tak się pobawić. Tylko wiesz co, ta zabawa byłaby naprawdę o wiele fajniejsza, gdybyś opuścił tę dziurę. — Dostrzegła, że na znowu poruszany temat opuszczenia bezpiecznej strefy kocur się spiął — Tu na górze naprawdę jest bezpiecznie. Masz moje słowo. W końcu spójrz, gdyby nie było bezpiecznie to co w takim razie robiłabym tutaj na górze, hm? — uśmiechnęła się miło — No i wiesz, bardzo bym chciała wybrać się na poszukiwanie skarbu zakopanego pod Kamiennymi Strażnikami z całą rodziną, czyli z tobą też. To by było fajne gdybyśmy wszyscy spędzili razem miło czas. A skoro siedzisz tutaj, to na razie nie jest to możliwe. — położyła pyszczek na swych łapkach — Przemyśl to dobrze? Ja muszę już iść, to porozmawiamy o tym kiedy indziej! Postaram się jak najszybciej znowu cię odwiedzić i przyniosę ci coś dobrego do jedzenia! Pa pa!
Zostawiła samego w dole kocura, sama szybko kierując się do obozu. Zasiedziała się trochę przez tę całą zabawę. Było to dziwne, gdy wydawała rudemu polecenia, ale skoro obojgu sprawiło to radość to chyba nic złego w tym nie było. Krzywdy w końcu mu nie robiła.
***
Miała nadzieję, że kocur przez czas jej nieobecności rozważył opuszczenie dołu. W końcu od tego czasu na pewno poprawił się bardziej dzięki towarzystwu jej ojca. Zauważyła jak zmienił się od czasu ich pierwszego i ostatniego spotkania. Chciała się dowiedzieć czy starszy chciałby udać się z nimi na te całe poszukiwania skarbów. Miała nadzieję, że takie kocięce zajęcie zainteresuje na tyle kocura, że przystanie na to. Niestety dzisiaj nie przyszła sama do cętkowanego. Towarzyszył jej wojownik, Owcza Pierś. Kocur naprawdę działał Lewek na nerwy od pierwszych dni jej życia. Jak nie zakłócał jej spokój w kociarni, to najpewniej on stał za nakablowaniem Różanej Przełęczy o tym, że poczęstowała syna Tygrysiej Gwiazdy zajączkiem. Tym razem jako poczęstunek wybrała coś innego, nie miała w końcu wyjścia.
— No spójrz tylko na niego. — podjęła odkładając nornice na trawę. — Uwierz mi... Jest jak małe kocię, jest niegroźny. Chciałby się tylko bawić, nic więcej.
— Cóż... — podjął kocur przełykając ślinę, gdy zapuszczał żurawia do dziury, po jego minie Lew sama już po chwili zerknęła co wujek wyrabia — Lepiej będzie jak zachowasz tak czy siak ostrożność. Daj mu jeść, pogadaj z nim i wracamy... — miauknął wojownik, po czym kawałek się oddalił, cały czas jednak miał na oku młoda kotkę
Ruda ponownie pochwyciła nornice w pyszczek, po czym rzuciła ją na dół, prosto przed pysk Jeleniego Puchu.
— Witaj, Jelonku. Proszę to dla ciebie. Niestety nie mogłam ci przynieść niczego innego... Och, a co to? — zagadnęła widząc jak kocur coś trzyma w łapkach
— To kic-kic, przyjaciel. Twój też. Lew i Kic-kic też przyjaciele. Dzięki tobie go znów mieć. Tęsknić mocno za nim.
— Jest naprawdę... uroczy. Wracając, dzisiaj nie będziemy się bawić Jelonku. Ale następnym razem się pobawimy, obiecuję. — uśmiechnęła się — Przyszłam się dowiedzieć czy zmieniłeś zdanie o zostaniu na zawsze w tej dziurze. Bo ja naprawdę chcę z tobą szukać skarbu, i cały czas innym mówię żeby na ciebie poczekali. Z twoją pomocą raz dwa odkopiemy wszystkie skarby, może nawet jakieś fajne zabawki znajdziemy, którymi się będziemy bawić. — podjęła zachęcająco przyglądając się jak kocur pochłania nornice w parę uderzeń serca — Różana Przełęcz widząc jakie postępy poczyniłeś na pewno zgodzi się na to i może nawet przywróci cię do bycia wojownikiem.
<Jelonku?>
[869 słów]
[Przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz