- Mały kiełek wypełzł spod ziemi - wymruczeli, z zaciekawieniem oglądając kremowe, małe stworzonko. Wpierw nieruchomo, później przekręcając swoją głową niczym sowa, jakby pomóc to miało w lepszym widzeniu. Nie wychylili się jednak zbyt daleko, a pozostawali w cieniu, ukryci.
- Czy nie wie, że to nie czas?
- Siostra siostrę porzuciła, siostra siostrze żart zrobiła - zamruczeli, jakby rozbawieni. O, czyli to jej szukano wzrokiem przez moment, to o nią chodziło. Dwie kotki pokrewne, czemuż tylko jedna teraz stoi przed nimi? Gdzie druga, gdzie końcówka nici? Rozciągnięta widocznie, nietrwała. Przykre zjawisko, jednak jak ujmujące, jak ciekawe. - Kiełki dwa się rozdzieliły, nasionko nam tedy pod łapy padło - Tu zamilkli na moment, tylko po to, by przyglądać się Wisterii w pełnej ciszy i skupieniu, nieruchomo. Dopiero, gdy zdawało się, że niczego od Marionetki się więcej nie wyciągnie, ci nabrali powietrza w nozdrza. - Czy przeszkadza? W żadnym razie, czas tu nie ważny, czas mamy. Zegary się zatrzymały, mamy go pod dostatkiem. - Prawdą było, że nic teraz nie planowali ani nie robili, a jedynie czekali i informacje zbierali, a potrzebowali ich sporo. Pojawienie się zielonego wyrostka przed ich łapami było jak znak, który chętnie by wykorzystali. W końcu po to przyszli, po to szukali. Młode dusze jeszcze zepsute nie były, dało się nimi sterować, dało się nakierować, więc i czemu puszczać kiedy pięknego aktora ukształtować mogą?
- Kim jesteś, jeśli mogę spytać? - zapytała młodsza, przestępując z łapy na łapę. - Z kim mam zaszczyt tu rozmawiać?
- Wiele imion nosiliśmy w życiu, wiele masek dotykało naszego pyska. Możecie nazywać nas wędrowcem, kukiełką, czy też stwórcą. Żadna z tych nazw nie jest błędna.
- Nas? - podniosła jedną z brwi - Jest was tu więcej niż jeden? Masz towarzyszy, wędrowcu? - uznała, że zostanie przy pierwszej propozycji imienia - Ja jestem Wisteria... Mam jeszcze parę imion, ale chyba niepotrzebne jest wymienianie ich.
- Jesteśmy całością, Wisterio, której pełen tytuł z chęcią usłyszymy.
- Ah- Miło was poznać, w takim razie - uśmiechnęła się nieśmiało, nadal widocznie niepewna - Jestem Wisteria Marianna Cynthia, z Edenskich ogrodów. Tak nazwał mnie mój ojciec, towarzyszu.
- Czy spotkałaś już swoją rolę, Wisterio? Wiesz za jakim smyczkiem chcesz podążać? - spytali zaciekawieni, ciągle tym samym tonem, przekrzywiając nieco głowę w bok. Potrzebowali zachęcić odbiorcę do dalszego słuchania.
- Jeszcze nie wiem, czym będę się w życiu zajmować. Nie jestem pewna, jakie mam opcje do wyboru... Ściany domostwa trochę mnie ograniczają, jeśli rozumiesz.
- Widzimy potencjał, mała baletnico - wymruczeli, wwiercając w kremową intensywne, acz puste spojrzenie - Będziemy obserwować, będziemy kształcić. Będziemy pokazywać możliwości.
- A... Wy czym się zajmujecie? Moglibyście mnie czegoś nauczyć? Nie umiem dużo, większość czasu spędzam z ojcem w domostwie, bądź przy zielu w ogrodzie.
- Młody kiełek musi się wiele nauczyć - stwierdzili, nie odpowiadając na część pytania - Możemy pomóc, pokazać. - Zdawać by się mogło, że jedyne co robił to powtarzał pewne sekwencje. Cóż, nie było to błędem. - Czy potraficie działanie roślin rozpoznać?
- Siostra siostrę porzuciła, siostra siostrze żart zrobiła - zamruczeli, jakby rozbawieni. O, czyli to jej szukano wzrokiem przez moment, to o nią chodziło. Dwie kotki pokrewne, czemuż tylko jedna teraz stoi przed nimi? Gdzie druga, gdzie końcówka nici? Rozciągnięta widocznie, nietrwała. Przykre zjawisko, jednak jak ujmujące, jak ciekawe. - Kiełki dwa się rozdzieliły, nasionko nam tedy pod łapy padło - Tu zamilkli na moment, tylko po to, by przyglądać się Wisterii w pełnej ciszy i skupieniu, nieruchomo. Dopiero, gdy zdawało się, że niczego od Marionetki się więcej nie wyciągnie, ci nabrali powietrza w nozdrza. - Czy przeszkadza? W żadnym razie, czas tu nie ważny, czas mamy. Zegary się zatrzymały, mamy go pod dostatkiem. - Prawdą było, że nic teraz nie planowali ani nie robili, a jedynie czekali i informacje zbierali, a potrzebowali ich sporo. Pojawienie się zielonego wyrostka przed ich łapami było jak znak, który chętnie by wykorzystali. W końcu po to przyszli, po to szukali. Młode dusze jeszcze zepsute nie były, dało się nimi sterować, dało się nakierować, więc i czemu puszczać kiedy pięknego aktora ukształtować mogą?
- Kim jesteś, jeśli mogę spytać? - zapytała młodsza, przestępując z łapy na łapę. - Z kim mam zaszczyt tu rozmawiać?
- Wiele imion nosiliśmy w życiu, wiele masek dotykało naszego pyska. Możecie nazywać nas wędrowcem, kukiełką, czy też stwórcą. Żadna z tych nazw nie jest błędna.
- Nas? - podniosła jedną z brwi - Jest was tu więcej niż jeden? Masz towarzyszy, wędrowcu? - uznała, że zostanie przy pierwszej propozycji imienia - Ja jestem Wisteria... Mam jeszcze parę imion, ale chyba niepotrzebne jest wymienianie ich.
- Jesteśmy całością, Wisterio, której pełen tytuł z chęcią usłyszymy.
- Ah- Miło was poznać, w takim razie - uśmiechnęła się nieśmiało, nadal widocznie niepewna - Jestem Wisteria Marianna Cynthia, z Edenskich ogrodów. Tak nazwał mnie mój ojciec, towarzyszu.
- Czy spotkałaś już swoją rolę, Wisterio? Wiesz za jakim smyczkiem chcesz podążać? - spytali zaciekawieni, ciągle tym samym tonem, przekrzywiając nieco głowę w bok. Potrzebowali zachęcić odbiorcę do dalszego słuchania.
- Jeszcze nie wiem, czym będę się w życiu zajmować. Nie jestem pewna, jakie mam opcje do wyboru... Ściany domostwa trochę mnie ograniczają, jeśli rozumiesz.
- Widzimy potencjał, mała baletnico - wymruczeli, wwiercając w kremową intensywne, acz puste spojrzenie - Będziemy obserwować, będziemy kształcić. Będziemy pokazywać możliwości.
- A... Wy czym się zajmujecie? Moglibyście mnie czegoś nauczyć? Nie umiem dużo, większość czasu spędzam z ojcem w domostwie, bądź przy zielu w ogrodzie.
- Młody kiełek musi się wiele nauczyć - stwierdzili, nie odpowiadając na część pytania - Możemy pomóc, pokazać. - Zdawać by się mogło, że jedyne co robił to powtarzał pewne sekwencje. Cóż, nie było to błędem. - Czy potraficie działanie roślin rozpoznać?
Kremowa zastygła w miejscu, przysłuchując się słowom nieznajomego. Jej główka obróciła się do tyłu, zaraz jednak powracając na nieznajomego. Ratunku w pobliżu nie było, Marionetka również nie dostrzegła dodatkowego ruchu, gdy powędrowała za wzrokiem młodego stworzenia. Jedynie zapachy, stare i nowe mieszały się w powietrzu. Nie warto się jednak było nimi teraz przejmować.
- Ja przepraszam, moim celem nie było przeszkadzać - jej głos zadrżał, a ogonek zaszurał o asfaltowe podłoże - Wie nieznajomy może, gdzie podziała się moja siostra? Jeszcze moment temu tutaj była... Naprawdę nie chcę zawracać głowy.
<Wisteria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz