— Nie, jak najbardziej rozumiem! Woda to straszny żywioł, jest o wiele silniejsza od niejednego kota. Też się na początku bałam, muszę ci przyznać — westchnęła — To jak najbardziej normalne.
Cale to konwersowanie z kociakami trochę ją męczyło. Wspomnienia siedzenia godzinami i dniami w żłobku otoczonej przez krzyczące dzieci napływały do jej myśli, ale nie dawała po sobie tego poznać.
— To dobrze, mam nadzieje że będę dobrą wojowniczką Klanu Nocy! A inne klany? Jak one wyglądają?
— Pewnie Kotewkowy Powiew już Ci parę rzeczy opowiedziała, ale... Mamy klan Klifu, oni mieszkają na klifach, jak nazwa wskazuje. Klan Burzy zajmuje większą część pobliskich polan, tuż za rzeką, przy której was znaleźliśmy. Oni lubują się w smaku królików i są szybcy, a przynajmniej tak słyszałam. Za to klan Wilka żyje w sosnowych lasach na drugim końcu terenów... Oni zawsze wydają się gotowi do walki. Na zgromadzeniach można ich rozpoznać po gęstych futrach i masywnych barkach, są bardzo przystosowani do życia w lesie.
Zamilkła na chwilę, zbierając myśli.
— Mamy także Owocowy Las. Ich społeczność nie jest klanem, ale nadal trzeba ich traktować z szacunkiem. O nich nie wiem zbyt wiele, są usytuowani bardzo daleko od nas, a nie miałam okazji porozmawiać z żadnym z jego członków... A przynajmniej tak mi się wydaje.
Szylkretka nastawiła uszy by nie pominąć żadnego szczegółu.
— Kotewkowy Powiew nic mi nie mówiła jeszcze o innych klanach, tak szczegółowo — odparła kociczka — Zgromadzenia? Wtedy widujemy się z innymi klanami, dobrze rozumiem? Czy będę mogła iść na najbliższe zgromadzenie?
Mżawka obejrzała się za siebie. Jednak nie trwało to długo, z racji, że młoda nadal czekała na odpowiedź.
— Tak, wtedy panuje pokój między wszystkimi klanami. Spotykamy się na bursztynowej wyspie... — odbiegła myślami do ostatniego zgromadzenia — Na najbliższe? Jeszcze nie, najpierw musisz zostać uczennicą. Ale jeszcze wiele okazji przed tobą.
Zgromadzenia wspominała pozytywnie. Była to jedna z okazji, podczas których na spokojnie mogła porozmawiać z Ćmim Księżycem, bez obawiania się o spojrzenia innych na karku. Na myśl o przyjaciółce uśmiechnęła się lekko, a nastrój chyba udzielił koteczce przed nią, której odpowiedź zabrzmiała dość entuzjastycznie.
— Nie mogę się już doczekać! — miauknęła, ziewając po chwili — Masz ucznia?
— Tak, Bag- Znaczy, Mewią Łapę. Może zdążyłaś go poznać, wczoraj mówił mi, że przyniósł wam jedzenie — miauknęła z uśmiechem, ale po chwili spoważniała i podniosła jedną z brwi — Widziałaś go może wtedy?
Mżawka obejrzała się za siebie. Jednak nie trwało to długo, z racji, że młoda nadal czekała na odpowiedź.
— Tak, wtedy panuje pokój między wszystkimi klanami. Spotykamy się na bursztynowej wyspie... — odbiegła myślami do ostatniego zgromadzenia — Na najbliższe? Jeszcze nie, najpierw musisz zostać uczennicą. Ale jeszcze wiele okazji przed tobą.
Zgromadzenia wspominała pozytywnie. Była to jedna z okazji, podczas których na spokojnie mogła porozmawiać z Ćmim Księżycem, bez obawiania się o spojrzenia innych na karku. Na myśl o przyjaciółce uśmiechnęła się lekko, a nastrój chyba udzielił koteczce przed nią, której odpowiedź zabrzmiała dość entuzjastycznie.
— Nie mogę się już doczekać! — miauknęła, ziewając po chwili — Masz ucznia?
— Tak, Bag- Znaczy, Mewią Łapę. Może zdążyłaś go poznać, wczoraj mówił mi, że przyniósł wam jedzenie — miauknęła z uśmiechem, ale po chwili spoważniała i podniosła jedną z brwi — Widziałaś go może wtedy?
Kotka zamrugała niewinnie, przypominając sobie ostatni czas.
— Nie wiem, a jak on wygląda? Bo dużo kotów tu przychodzi — przyznała.
— Niski, w czarno białe łatki. Ma żółte oczy... I cały czas się uśmiecha — westchnęła — Pewnie mówił coś do pani Kotewki.
Uczeń obiecał jej wcześniej, że poszedł przynieść jedzenie do żłobka. Nawet uargumentował to rozmową z Kotewką, która podobno nie była zadowolona ze zwierzyny, którą przyniósł młodym. Coś o niestrawnościach... Nie to, że mu nie ufała. Ale wiedziała, że kocurek potrafi zakręcić się we własnych myślach i nie zawsze mówi całą prawdę.
— Nie widziałam go, bo bym pamiętała. Musiałam wtedy spać lub nie zwracać uwagi na wchodzących — wyjaśniła — A dlaczego go szukasz? Zgubił się?
— Niski, w czarno białe łatki. Ma żółte oczy... I cały czas się uśmiecha — westchnęła — Pewnie mówił coś do pani Kotewki.
Uczeń obiecał jej wcześniej, że poszedł przynieść jedzenie do żłobka. Nawet uargumentował to rozmową z Kotewką, która podobno nie była zadowolona ze zwierzyny, którą przyniósł młodym. Coś o niestrawnościach... Nie to, że mu nie ufała. Ale wiedziała, że kocurek potrafi zakręcić się we własnych myślach i nie zawsze mówi całą prawdę.
— Nie widziałam go, bo bym pamiętała. Musiałam wtedy spać lub nie zwracać uwagi na wchodzących — wyjaśniła — A dlaczego go szukasz? Zgubił się?
— Nie nie, tak po prostu pytam. Obiecał mi, że was odwiedzi — zmarszczyła brwi.
Obejrzała się za siebie, próbując wyłapać futerko ucznia gdzieś w tłumie.
— Chociaż nie zdziwiłabym się. gdyby się gdzieś zgubił — mruknęła pod nosem, licząc, że tego akurat Czereśnia nie usłyszała — Może rzeczywiście spałaś, muszę się mu zapytać.
Z miny kociaka wywnioskowała, że powiedziała to odrobinkę za głośno i młoda zrozumiała każde słowo. Miała ochotę pacnąć się łapą w głowę, z trudem powstrzymując syk irytacji. No... Trudno.
— Jasne! Miło mi się z tobą rozmawiało, ale jestem już trochę zmęczona — wyjaśniła kotka wstając na cztery łapy. Dużo dzisiaj pogadała, a nie zbyt to lubi.
— Dobrze, miłego odpoczynku — uśmiechnęła się do młodej, widząc, jak ta podnosi się na łapy i zagląda do żłobka — Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to służę pomocą.
— Do zobaczenia — miauknęła — Jasne, jak będę chciała o coś zapytać to cię poszukam! — odparła koteczka i zniknęła w żłobku.
Niebieska westchnęła, ponosząc się na lapy i rozprostowując kark, zbolały od trzymania w niewygodnej pozycji. Czas na znalezienie Bagietki.
Wiedziała, że dwójka kotek, które uratowała parę księżycy wcześniej została już uczennicami. Była na ich ceremonii, z rozemocjonowanym Bagietką obok. Wiedziała też, że uprzejmie byłoby pogratulować, ale jakoś nie mogła się zmusić do podejścia do terminatorek. Tak jak z Czereśnią rozmawiała już wcześniej, to z Kuną nie zamieniła słowa. Pewnie miało się to niedługo zmienić, tym bardziej, że kotka została przydzielona Siwej Czapli - wspólne wyjścia na patrol czy trening były nie do ominięcia.
Okazja do rozmowy nadeszła podczas patrolu parę dni po mianowaniu. Na początku Mżawka była bardziej przejęta zastanawianiem się, jak spodobałby się las obu jej siostrom. Myślałaby o tym do końca dnia, gdyby nie nienaturalna cisza, która partolowi towarzyszyła. Spojrzała kątem oka na Mewia Łapę, który smętnie szedł obok, z ogonem wlokący nisko. Zachowywał się tak już od paru dni, ale nie przejmowała się tym tak bardzo, jakby powinna - podejrzewała, że kocurek nadal był przygnębiony krwawą sytuacją z poprzedniego tygodnia, podobnie jak ona. Na tym wyjściu towarzyszyły jej także Biedronkowe Pole wraz z uczennicą, Czereśniową Łapą. Przełknęła ślinę i postanowiła przerwać niezręczna ciszę.
Z miny kociaka wywnioskowała, że powiedziała to odrobinkę za głośno i młoda zrozumiała każde słowo. Miała ochotę pacnąć się łapą w głowę, z trudem powstrzymując syk irytacji. No... Trudno.
— Jasne! Miło mi się z tobą rozmawiało, ale jestem już trochę zmęczona — wyjaśniła kotka wstając na cztery łapy. Dużo dzisiaj pogadała, a nie zbyt to lubi.
— Dobrze, miłego odpoczynku — uśmiechnęła się do młodej, widząc, jak ta podnosi się na łapy i zagląda do żłobka — Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania, to służę pomocą.
— Do zobaczenia — miauknęła — Jasne, jak będę chciała o coś zapytać to cię poszukam! — odparła koteczka i zniknęła w żłobku.
Niebieska westchnęła, ponosząc się na lapy i rozprostowując kark, zbolały od trzymania w niewygodnej pozycji. Czas na znalezienie Bagietki.
***
Wiedziała, że dwójka kotek, które uratowała parę księżycy wcześniej została już uczennicami. Była na ich ceremonii, z rozemocjonowanym Bagietką obok. Wiedziała też, że uprzejmie byłoby pogratulować, ale jakoś nie mogła się zmusić do podejścia do terminatorek. Tak jak z Czereśnią rozmawiała już wcześniej, to z Kuną nie zamieniła słowa. Pewnie miało się to niedługo zmienić, tym bardziej, że kotka została przydzielona Siwej Czapli - wspólne wyjścia na patrol czy trening były nie do ominięcia.
Okazja do rozmowy nadeszła podczas patrolu parę dni po mianowaniu. Na początku Mżawka była bardziej przejęta zastanawianiem się, jak spodobałby się las obu jej siostrom. Myślałaby o tym do końca dnia, gdyby nie nienaturalna cisza, która partolowi towarzyszyła. Spojrzała kątem oka na Mewia Łapę, który smętnie szedł obok, z ogonem wlokący nisko. Zachowywał się tak już od paru dni, ale nie przejmowała się tym tak bardzo, jakby powinna - podejrzewała, że kocurek nadal był przygnębiony krwawą sytuacją z poprzedniego tygodnia, podobnie jak ona. Na tym wyjściu towarzyszyły jej także Biedronkowe Pole wraz z uczennicą, Czereśniową Łapą. Przełknęła ślinę i postanowiła przerwać niezręczna ciszę.
— Czereśniowa Łapo, jak podoba Ci się trening? — zagadnęła młodszą, rzucając nieco krzywe spojrzenie jej mentorce — Bieronkowe Pole zdążyła pokazać ci już całe nasze terytorium?
<Czereśnio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz