Nienawidził poważnych rozmów. Wiedział, że się do nich nie nadaje, że nie potrafi przeanalizować rozsądnie sytuacji i rzucić na koniec pełnym wsparcia słowem. Dla niego wszystko dało obrócić się w żart i to robił zawsze. Nawet po śmierci matki, czym mimo wszystko się przejął, był w stanie używać w kontekście zmarłej zabawnych sformułowań.
— Dobrze wiesz, że nie staniesz się Piaskową Gwiazdą — zaczął, starając się chociaż brzmieć na rozważnego. — Jak już to Piaszczystą.
Kremowy westchnął, patrząc na niego z lekką rezygnacją.
— Wiesz, o co mi chodzi — mruknął z żalem. — Nie chcę tego. Bycie zastępcą mnie przerasta, a co dopiero jakbym miał pewnego dnia zostać liderem — przyznał z lękiem i smętnie zawiesił nisko łeb.
Srebrny przystanął, nie wiedząc, gdzie ich pokierować na kolejną z pozornie poważniejszych rozmów. Wszędzie zdawał się widzieć koty, a ponadto Piasek co rusz zwracał na siebie wzrok innych wojowników.
— Chodź na spacer. — Zadecydował po dłuższej chwili namysłu.
— Nie mogę, muszę zająć się...
— Nie musisz — przerwał mu gwałtownie. — Jak znikniesz na chwilę, to klan nie zginie. Od czegoś jest Obserwująca Gwiazda — oświadczył i bez oczekiwania na jego przytaknięcie, ruszył przed siebie.
Spokojnie opuścił obóz, przeciskając się między ostrymi cierniami. Chwilę później usłyszał ciche kroki za swoim grzbietem, a właściciel ich łap po chwili zrównał z nim swe tempo.
— Jak na kogoś, kto nie chce byś zastępcą, bardzo przejmujesz się swoimi obowiązkami — stwierdził Srebrzysty. — Gdybyś olał je, zaniedbał, liderka nie miałaby wyboru jak gdyby zmienić cię z kimś "rozsądniejszym" — rzucił ze znużeniem.
— To wcale nie jest takie proste — odparł. — Co pomyśli o mnie reszta klanu? To co innego zrezygnować samemu, a co innego jak cię z tej roli wyrzucą sił — stwierdził. — To wstyd.
Srebrny postanowił zamilknąć na dłużej, ciesząc się widokiem natury i brakiem zatłoczenia. Wspominał z tęsknotą okres, w którym nocowali poza obozem z polecenia poprzedniej liderki. Życie nigdy nie było prostsze, niż wtedy.
— Nie pomyślą tak, bo połowa nie myśli, a druga połowa powinna sobie zdawać sprawę, że to nie jest przyjemne stanowisko i lepiej się wycofać niż na nim zawodzić — oświadczył. Był szczerze zaskoczony samym sobą, że w ogóle wyprodukował te słowa.
Piaszczysta Zamieć dalej zdawał się nieprzekonany, choć lekki uśmiech na jego pysku sugerował, że trochę go to uspokoiło. Obaj zwolnili kroku.
— A jak myślisz, kto by mógł zostać zastępcą? — spytał spokojniej.
Niebieski zmarszczył nos, szczerze zaintrygowany tym pytaniem. To była ciekawa kwestia patrząc na obecne w klanie koty.
— Nie wiem, może Króliczy Nos? Jest miły, otwarty, skory do pomocy i rozsądny. Chyba nie ma lepszego kandydata — przyznał. — Albo Barszczowa Łodgya? Łatwiej by mi było wskazać tych, którzy na pewno się nie nadają, począwszy od mojego brata... — mruknął, wstrzymując parsknięcie.
Kto jak to, ale Szepcząca Pustka to dopiero zrobiłby z ich klanu niezłe pośmiewisko.
— A co, widzisz kogoś konkretnego? Może musisz podejść do Żmii i podać jej wprost czyjeś imię — zasugerował partnerowi.
— Dobrze wiesz, że nie staniesz się Piaskową Gwiazdą — zaczął, starając się chociaż brzmieć na rozważnego. — Jak już to Piaszczystą.
Kremowy westchnął, patrząc na niego z lekką rezygnacją.
— Wiesz, o co mi chodzi — mruknął z żalem. — Nie chcę tego. Bycie zastępcą mnie przerasta, a co dopiero jakbym miał pewnego dnia zostać liderem — przyznał z lękiem i smętnie zawiesił nisko łeb.
Srebrny przystanął, nie wiedząc, gdzie ich pokierować na kolejną z pozornie poważniejszych rozmów. Wszędzie zdawał się widzieć koty, a ponadto Piasek co rusz zwracał na siebie wzrok innych wojowników.
— Chodź na spacer. — Zadecydował po dłuższej chwili namysłu.
— Nie mogę, muszę zająć się...
— Nie musisz — przerwał mu gwałtownie. — Jak znikniesz na chwilę, to klan nie zginie. Od czegoś jest Obserwująca Gwiazda — oświadczył i bez oczekiwania na jego przytaknięcie, ruszył przed siebie.
Spokojnie opuścił obóz, przeciskając się między ostrymi cierniami. Chwilę później usłyszał ciche kroki za swoim grzbietem, a właściciel ich łap po chwili zrównał z nim swe tempo.
— Jak na kogoś, kto nie chce byś zastępcą, bardzo przejmujesz się swoimi obowiązkami — stwierdził Srebrzysty. — Gdybyś olał je, zaniedbał, liderka nie miałaby wyboru jak gdyby zmienić cię z kimś "rozsądniejszym" — rzucił ze znużeniem.
— To wcale nie jest takie proste — odparł. — Co pomyśli o mnie reszta klanu? To co innego zrezygnować samemu, a co innego jak cię z tej roli wyrzucą sił — stwierdził. — To wstyd.
Srebrny postanowił zamilknąć na dłużej, ciesząc się widokiem natury i brakiem zatłoczenia. Wspominał z tęsknotą okres, w którym nocowali poza obozem z polecenia poprzedniej liderki. Życie nigdy nie było prostsze, niż wtedy.
— Nie pomyślą tak, bo połowa nie myśli, a druga połowa powinna sobie zdawać sprawę, że to nie jest przyjemne stanowisko i lepiej się wycofać niż na nim zawodzić — oświadczył. Był szczerze zaskoczony samym sobą, że w ogóle wyprodukował te słowa.
Piaszczysta Zamieć dalej zdawał się nieprzekonany, choć lekki uśmiech na jego pysku sugerował, że trochę go to uspokoiło. Obaj zwolnili kroku.
— A jak myślisz, kto by mógł zostać zastępcą? — spytał spokojniej.
Niebieski zmarszczył nos, szczerze zaintrygowany tym pytaniem. To była ciekawa kwestia patrząc na obecne w klanie koty.
— Nie wiem, może Króliczy Nos? Jest miły, otwarty, skory do pomocy i rozsądny. Chyba nie ma lepszego kandydata — przyznał. — Albo Barszczowa Łodgya? Łatwiej by mi było wskazać tych, którzy na pewno się nie nadają, począwszy od mojego brata... — mruknął, wstrzymując parsknięcie.
Kto jak to, ale Szepcząca Pustka to dopiero zrobiłby z ich klanu niezłe pośmiewisko.
— A co, widzisz kogoś konkretnego? Może musisz podejść do Żmii i podać jej wprost czyjeś imię — zasugerował partnerowi.
<Piasek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz