— Dzień dobry Koperkowa Łapo. Mam nadzieję, że się wyspałoś, bo do wspinaczki na drzewa potrzebna jest duża ilość energii — miauknął, podchodząc do mnie, na co ja wstałem z ziemi.
— Dzień dobry Blade Lico. — odmiauknęłom, kiwając lekko głową przy witaniu się z nim.
— Idziemy w kierunku Cienistego Drzewa. Oczekuje dziś od ciebie pełnego zaangażowania i dobrego wykonywania poleceń. Inaczej po prostu łatwo zrobisz sobie krzywdę — polecił, idąc we wskazanym kierunku.
Przewróciłom oczami i poszedłom za mentorem rozglądając się dookoła za zwierzyną lub czymś, co wygląda na pożyteczne.
Gdy dotarliśmy do Ciernistego Drzewa, spojrzałom w górę, na sam czubek. Przecież to nie problem! Wyciągnęłom pazury i bez żadnego przygotowania od razu skoczyłom na drzewo, jednak już po chwili samego utrzymywania się na korze moje pazury zaczęły odrobinę boleć, co sprawiło, że wróciłem na ziemię, rozprostowując swoje łapy.
— Widzisz? To wcale nie takie łatwe. Szczególnie dla ucznia, który nie słucha, co się do niego mówi! — miauknął, klepiąc moje pręgowane futro na plecach.
Podszedł do drzewa i wbił się w jego korę pazurami, ustawiając się w odpowiedniej pozycji, a następnie wspiął się na jedną z niższych gałęzi.
— Widzisz? I nie możesz od razu pędzić na sam czubek! — krzyknął do mnie z góry. — Wtedy za szybko się zmęczysz!
Zagrzebałom nerwowo łapką w ziemi, podszedłem do drzewa, jednak w pewnym momencie przelatujący obok ptak mocno mnie zdekoncentrował. Na tyle, że spadłom na ziemię. Na moje szczęście koty zwykle spadają na cztery łapy, a ta wysokość nie była aż tak przerażająca. Gdybym było odrobinę wyżej, pewnie mogłobym już doznać jakiejś kontuzji...
"Czemu koty wspinają się na drzewa skoro to takie niebezpieczne? Nie. Czekaj. Koty walczą między sobą... To też jest niebezpieczne. Czemu koty to takie mysie móżdżki?" Pokręciłom głową, na nowo się koncentrując. Teraz już nieco ostrożniej i bardziej pewnie przyczepiłom mocno swoje pazury do kory drzewa. Już po chwili byłom obok mentora na tej samej gałęzi, która lekko uginała się pod naszym ciężarem, ale nie wyglądała na słabą; nie na tyle, aby się połamać.
— Teraz będzie trudniej. Musisz naprawdę mocno się skupić, bo inaczej spadnięcie z takiej wysokości bardzo źle się skończy — ostrzegł, kiwając głową z aprobatą, gdy zauważył, że faktycznie go słuchałom. — Częściowo już wspinać się potrafisz. Teraz pod żadnym pozorem nie możesz stać na tej samej gałęzi co ja, bo, spójrz w górę... — rzucił, unosząc głowę.
— Gałęzie są coraz cieńsze i grozi to ich złamaniem? — dokończyłom, patrząc w ślepia kocura.
— Dokładnie tak. Im wyżej, tym ostrożniejsze musisz być. — miauknął, a następnie wspiął się na kolejną, pobliską gałąź. Na moje nieszczęście, gałąź, na którą powinienom wspiąć się ja, wisiała kawałek dalej od miejsca, gdzie aktualnie przebywał mój mentor. — Dasz radę Koperkowa Łapo! — zapewnił, patrząc na mnie, a mi zaczęły trząść się z nerwów łapy. "A jeśli spadnę?" Spojrzałem na gałąź, zamknęłom oczy i odetchnęłom głęboko. Dam radę. Nie minęło dużo czasu, a już byłom na kolejnej gałęzi. To jednak nie jest takie trudne. —Dobrze teraz wspinasz się jako pierwsze, a ja za tobą. Samo musisz wypatrywać gałęzi, na których będziesz chciało wypocząć! — powiedział, a ja kiwnęłom głową, teraz już nieco odważniejsze.
Kolejna gałąź, a za mną mentor. I tak jeszcze z kilka razy.
— Dobrze już wystarczy! Jeśli wespniesz się wyżej, będzie ci trudno zejść, a wierz mi, lub nie, schodzenie z czubka drzewa jest znacznie trudniejsze niż wchodzenie — miauknął, gdy ja przygotowywałom się do kolejnego skoku.
— Rozumiem! — zapewniłom, wpatrując się w mentora.
— Ja zejdę pierwszy, a ty zaraz po mnie — rzucił, a ja żwawo kiwnęłom głową, obserwując każdy ruch schodzącego z drzewa mentora.
Zszedłom z gałęzi, wbijając swoje pazury w drzewo, powoli zbliżając się do dółu. Po chwili jednak omsknęła mi się łapa, a ja zaczęłom spadać. Na moje szczęście, nie było to wysoko, a nawet gdyby było, to Blade Lico na wszelki wypadek stał zaraz obok, aby szybko mnie złapać.
— Musisz być ostrożniejsze! Czy czujesz w tej chwili jakąś zwierzynę? — zapytał, patrząc w moją stronę, a ja pokręciłom przecząco głową.
— Nie? Ale gdy byłom na drzewie, czułom słaby zapach... Nie wiem, co to mogło być za zwierzę. Skoro na drzewie to może wiewiórka? Nie pachniało jak ptak. Tak przynajmniej myślę — wytłumaczyłom, niepewnie przebierając łapką w ziemi.
— Mysz. Jest pod konarem. Jest to słaby zapach, bo ukryła się głęboko, więc nie dziwię się, że jej nie wyczułoś... Ale to nic złego. Nie musiałoś tego wyczuwać. Masz jeszcze energię, czy raczej już nie? — zapytał mentor, a ja odrobinę zakłopotane kiwnęłom głową na tak. — Co powiesz na to, abym nauczył cię jakiegoś ruchu bitewnego? Słyszałem, że jeszcze nie tak dawno ciągnęło cię do walk, ale nie miałoś z kim... Chcesz spróbować? — zaproponował, odsuwając się kawałek od Ciernistego Drzewa.
— Ja... Nie mam nic przeciwko! – rzuciłom, choć w rzeczywistości to miałom coś przeciwko. Walka jest bez sensu... Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo mam silne pazury i dobre do walki łapy, jednak osobiście wolałobym nauczyć się tylko tych ruchów, które służą do obrony. Jednak co mentor powie, ja muszę robić, więc uśmiechnęłom się szeroko. — Bardzo chęt... — nie dokończyłom, ponieważ kocur wykorzystał moją nieuwagę, atakując mnie od boku, przykuwając przy tym moje ciało do ziemi.
— Więcej uwagi! Wstawaj i powtórz mój ruch! — oznajmił kocur, stając obok mnie.
Schowałom pazury, które przed chwilą wysunęłom, aby nie upaść na ziemię, co i tak mi się nie udało. Zjeżyłom futro zdenerwowane i podjęłom pierwszą próbę ataku, która zakończyła się niepowodzeniem. W skrócie, uderzyłom w stojące obok Cierniste Drzewo.
— Niech cię, Blade Lico! — prychnełom oburzone, uderzając ogonem o ziemię.
— Więcej pasji! — miauknął, a ja podjęłom próbę kolejnego ataku, tym razem już całkiem udaną. — Nie było tak źle. Spróbuj jeszcze raz, ale tym razem będzie trudniej, bo musisz trafić mnie idealnie w tylną część boku, mniej więcej gdzie znajduje się początek tylnej łapy. No i nie wykluczone, że będę się bronił — polecił, uśmiechając się. Był dumny ze swojego ucznia.
Po kilku próbach, gdy mentor był już ze mnie wystarczająco zadowolony, wróciliśmy do obozu, aby odpocząć i być przygotowanymi na kolejny dzień treningów.
[1080 słów; trening wojownika]
[przyznano 22%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz