Spędzał tu większość swojego wolnego czasu, a na noc zwykle, jednak nie zawsze, wracał do piwnicy, gdzie spotykał się z resztą członków Kamiennej Sekty. Ale nie był jakoś bardzo przywiązany do swojej rodziny. I tak stracił już wszystkie koty, które najbardziej kochał, Pliszkę, Błotniste Ziele, Krokus, Jeżyk, Cynię… Zostali mu bracia, no i… dzieci. Tak naprawdę to był obecnie jego cel życiowy; zadbać o swoje kocięta, dopilnować, żeby były szczęśliwe i zdrowe.
Z zamyślenia wyrwał go ruch, zobaczył mignięcie czegoś jasnorudego kątem oka. Przekręcił się powoli, tak, żeby potencjalny wróg go nie zauważył. Nie miał pojęcia, czemu ktoś się zbliża do jego dębu. Przecież całe drzewo tak mocno przesiąkło zapachem, że większość samotnie błąkających się kotów uznawała roślinę za jego terytorium.
Przyjrzał się uważnie zbliżającej się istocie. Była to niska, szczupła kotka o okrągłej głowie, dwukolorowych pędzelkach na uszach i ślicznych, niebieskich oczach. Jej zadbana, jasnoruda, przecinana ciemniejszymi paskami i rozetami sierść kręciła się na policzkach i ogonie kotki, a połowa pyska, klatka piersiowa, przednie łapy, brzuch oraz mały kawałek ogona były pokryte bielą.
Diament powstrzymał rozbawione prychnięcie. Był pewny, że ktoś taki mu nie grozi. Z ciekawością siedział na gałęzi dębu, skulony za kupką drobnych listków i obserwował, co nieznajoma zamierza zrobić.
Kotka zatrzymała się i obwąchała podstawę pnia drzewa, na którym przesiadywał kocur i rozejrzała się.
Diament wychylił się ze swojej kryjówki, lekko zdziwiony, iż nieznajoma go nie zauważyła, jednak ukrył w sobie te emocje i z kamienną twarzą zeskakiwał na coraz niższe gałęzie, aż znalazł się na pierwszym od dołu konarze.
- Co tu robisz? - spytał spokojnie.
Kotka zdawała się być sympatyczna, jednak srebrny próbował sobie przywłaszczyć drzewo, a więc zachował lekko surowy ton głosu.
- Ja? Wyszłam po prostu na spacer. W końcu dzisiaj jest piękna pogoda. Zauważyłeś chyba sam?
Kocur zmrużył oczy i wpatrywał się prosto w chabrowe ślepia swojej rozmówczyni.
- A czemu się zatrzymałaś…? Akurat tutaj, pod tym drzewem.
Nieznajoma od tego momentu zaczęła wyglądać na trochę zdziwioną i chyba czuła się nieswojo pod wpływem agresywnego tonu Diamenta i jego napastliwej postawy. Srebrny za to z każdym uderzeniem serca był coraz bardziej sfrustrowany. Nie rozumiał, czemu wszystkie koty nie mogły uznać tego dębu za jego terytorium i trzymać się z daleka. Kotka machnęła lekko ogonem.
- Nie wiedziałam, że nie można… Po prostu zauważyłam, że jest już bardzo dużo pąków na tym drzewie.
- Dobrze… Ale na przyszłość pamiętaj, że to mój dąb, okej? - miauknął Diament, już normalnym, przyjaznym tonem głosu.
- Jasne. A tak w ogóle mam na imię Wisteria.
- Ja jestem Diament.
- Bardzo miło mi cię poznać.
- Mi ciebie też.
<Wisteria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz