Walczył ze sobą każdego dnia. Starał się nie przejmować, stłamsić w sobie wszystkie uczucia. Mimo to czuł, że się dusi. Uśmiechał się, okazywał innym kotom dobroć... Nie wiedział tylko, jak długo to potrwa. Przegrywał walkę. Samotność targała nim na wszystkie strony. No właśnie, samotność. Uczucie tak dziwne, ciężkie do opisania. Czuł pustkę. W teorii otaczało go tyle kotów, a jednak był samotny. Tak bardzo. Bez jej uśmiechu, głosu, obecności...
Odwrócił łeb, spoglądając w kierunku Klanu Nocy. Wiedział, że to, co robi, nie jest słuszne, ale nie potrafił bez niej żyć. Uniósł łapę i powoli dotknął okolicy swojego lewego oka. Kara. Przypomnienie, klątwa od Klanu Gwiazdy. Ślepie mrowiło go delikatnie, jakby mówiąc: "nie waż się nawet przejść na drugą stronę".
Machnął ogonem i ze wzrokiem wlepionym w ziemię, odwrócił się, ruszając z powrotem do obozu. Czuł, że tam za granicą, daleko poza terenami Klanu Burzy, zostawił cząstkę siebie. Cząstkę, tak bardzo potrzebną mu do życia. I właśnie ją opuszczał.
Delikatny wicher zaszumiał w koronach drzew, poruszając gałęziami i futrem czekoladowego. Medyk poruszył wąsami, gdy kolejny, mocniejszy podmuch uderzył w jego bok. Ostatni raz rzucił krótkie, tęskne spojrzenie granicy z Klanem Nocy, po czym, zaciskając powieki, kontynuował swoją wędrówkę.
Jego przygarbiona, skulona sylwetka majaczyła na tle śniegu. Zielonooki widocznie schudł, a jego, niegdyś lśniąca sierść, zmatowiała.
─── ⋆⋅ ☾⋅⋆ ───
— Dzięki! — usłyszał na odchodne od Barszczowej Łodygi, po czym wojownik zniknął w wyjściu z legowiska, machając powoli swoim ciemnym ogonem.
Asystent medyka uśmiechnął się niepewnie, po czym odsapnął cicho, odwracając się. Ostatnio przychodziło do niego wiele kotów ze swoimi różnymi dolegliwościami, zazwyczaj czekającymi jakiś czas. Barszczowa Łodyga przez swoje zaniechanie stracił już ząb, Gradowy Sztorm miewał kłopoty z oddychaniem, a Płomienny Ryk dostał zielonego kaszlu. Z dwojga złego, przynajmniej Firletkowa Łapa mogła uczyć się na ich dolegliwościach... Nie potrafił wypowiedzieć, jak bardzo był wdzięczny, że młodsza siostra została jego uczennicą. Co prawda w legowisku medyka zrobiło się nieco ciasno, ale za to zyskał kolejne łapy do pomocy oraz przyjaciółkę.
— Skowroni Odłamku!
Czekot wzdrygnął się na dźwięk czyjegoś głosu po jego lewej stronie. Zdenerwowany odwrócił się do kota, patrząc na niego zdrowym okiem i powoli wygładzając swoją nastroszoną sierść.
— Nie zachodź mnie tak od boku, Bajkowa Stokrotko! — burknął, uderzając ogonem o ziemię.
— Wybacz, nie wiedziałam...
— Niech ci będzie, co się stało? — uciął szybko pręgowany cętkowanie, poruszając wąsami. Chciał jak najszybciej zakończyć te odwiedziny.
Wojowniczka poruszyła się niepewnie w miejscu.
— Mam kolec w łapie. Czy mógłbyś mi go wyjąć? Chyba, że jesteś zajęty... Mogę wtedy pójść do Pajęczej Lilii albo...
— Nie, nie, opatrzę ci to. Pokaż łapę.
Skowronek potrząsnął głową z roztargnieniem i uniósł pysk, mierząc wzrokiem wyciągniętą kończynę kotki. Schylił się do poduszki Stokrotki i pewnym ruchem wyciągnął cierń. Na jego miejscu pojawiło się kilka kropelek krwi, które następnie cienką strużką spłynęły po rudym futrze wojowniczki. Zielonooki odwrócił się, wchodząc do składziku z ziołami. Sięgnął po trybulę i ostrożnie zaniósł ją do Bajkowej Stokrotki, nakładając na jej ranę. Następnie owinął skaleczenie pajęczyną, marszcząc brwi.
— Dziękuję...
— Mhm, nie ma za co. Miłego dnia!
Czekoladowy odprowadził powoli kotkę do wyjścia, po czym zawrócił, chcąc pobyć chwilę w samotności. Firletka spała, a Pajęcza Lilia wyszła szukać ziół, tak więc miał czas na odpoczynek... No prawie. Nie minęło wiele czasu i w Skruszonej Wieży zawitała Margaretkowy Zmierzch, tym razem skarżąc się na uporczywy katar.
Wyleczeni: Barszczowa Łodyga, Płomienny Ryk, Gradowy Sztorm, Bajkowa Stokrotka, Margaretkowy Zmierzch
Asystent medyka uśmiechnął się niepewnie, po czym odsapnął cicho, odwracając się. Ostatnio przychodziło do niego wiele kotów ze swoimi różnymi dolegliwościami, zazwyczaj czekającymi jakiś czas. Barszczowa Łodyga przez swoje zaniechanie stracił już ząb, Gradowy Sztorm miewał kłopoty z oddychaniem, a Płomienny Ryk dostał zielonego kaszlu. Z dwojga złego, przynajmniej Firletkowa Łapa mogła uczyć się na ich dolegliwościach... Nie potrafił wypowiedzieć, jak bardzo był wdzięczny, że młodsza siostra została jego uczennicą. Co prawda w legowisku medyka zrobiło się nieco ciasno, ale za to zyskał kolejne łapy do pomocy oraz przyjaciółkę.
— Skowroni Odłamku!
Czekot wzdrygnął się na dźwięk czyjegoś głosu po jego lewej stronie. Zdenerwowany odwrócił się do kota, patrząc na niego zdrowym okiem i powoli wygładzając swoją nastroszoną sierść.
— Nie zachodź mnie tak od boku, Bajkowa Stokrotko! — burknął, uderzając ogonem o ziemię.
— Wybacz, nie wiedziałam...
— Niech ci będzie, co się stało? — uciął szybko pręgowany cętkowanie, poruszając wąsami. Chciał jak najszybciej zakończyć te odwiedziny.
Wojowniczka poruszyła się niepewnie w miejscu.
— Mam kolec w łapie. Czy mógłbyś mi go wyjąć? Chyba, że jesteś zajęty... Mogę wtedy pójść do Pajęczej Lilii albo...
— Nie, nie, opatrzę ci to. Pokaż łapę.
Skowronek potrząsnął głową z roztargnieniem i uniósł pysk, mierząc wzrokiem wyciągniętą kończynę kotki. Schylił się do poduszki Stokrotki i pewnym ruchem wyciągnął cierń. Na jego miejscu pojawiło się kilka kropelek krwi, które następnie cienką strużką spłynęły po rudym futrze wojowniczki. Zielonooki odwrócił się, wchodząc do składziku z ziołami. Sięgnął po trybulę i ostrożnie zaniósł ją do Bajkowej Stokrotki, nakładając na jej ranę. Następnie owinął skaleczenie pajęczyną, marszcząc brwi.
— Dziękuję...
— Mhm, nie ma za co. Miłego dnia!
Czekoladowy odprowadził powoli kotkę do wyjścia, po czym zawrócił, chcąc pobyć chwilę w samotności. Firletka spała, a Pajęcza Lilia wyszła szukać ziół, tak więc miał czas na odpoczynek... No prawie. Nie minęło wiele czasu i w Skruszonej Wieży zawitała Margaretkowy Zmierzch, tym razem skarżąc się na uporczywy katar.
Wyleczeni: Barszczowa Łodyga, Płomienny Ryk, Gradowy Sztorm, Bajkowa Stokrotka, Margaretkowy Zmierzch
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz