Jednak gdy została zawołana przez mentora, z prośbą o przyniesienie paru ziół, w jej myślach zaczęła kłębić się niepewność. Co, jeżeli coś pójdzie nie tak? Nie wiedziała, na co ma być przygotowana. Wzięła w pyszczek parę liści ogórecznika oraz malin, zgodnie z radą starszej medyczki, która nadal krzątała się w legowisku, zabierając ze sobą większą kępkę mchu oraz jeden z patyków leżących w tylnej części lecznicy, za ich posłaniami. Ruda pośpieszyła ją na zewnątrz, od razu kierując się w stronę żłobka.
Wypełnione dyskomfortem prychnięcia Przeplatki dało się słyszeć nawet na zewnątrz, ale dopiero gdy wcisnęła się do kociarni, dźwięki zmusiły ją do spuszczenia uszu po sobie. Została wepchnięta w kąt legowiska, zioła zabrane przez Pajęczą Lilię, a mech pozostawiony przed jej łapami. Po chwili, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do przyciemnionej atmosfery w środku, dojrzała Norniczy Ślad, przytuloną do partnerki i mruczącą jej uspokajające słówka do ucha. Pysk karmicielki był skrzywiony z bólem, ale jej głos pozostał dźwięczny, gdy odpowiadała starszej wojowniczce. Dwójka medyków prędko zabrała się do asystowania kotce, a Firletka została zmuszona do przyglądania się z boku. Widok nie był przyjemny, ale nadal musiała skupiać się na sytuacji, podając Skowronkowi czy drugiej uzdrowicielce mech czy zioła, gdy ich łapy były zajęte. Z poleceniem mentora podsunęła przyszłej mamie patyk pod pysk, na którym szylkretka zacisnęła swoje zęby. Teraz wyglądała groźniej niż wcześniej, jej oczy zmrużone, podczas gdy Lilia kazała jej "przeć", czy coś takiego (nie skupiła się za bardzo na jej słowach; w żłobku działo się za wiele, aby na spokojnie mogła zrozumieć każde z wypowiadanych słów). Już po chwili na świecie pojawiło się pierwsze z dzieci Przeplatki. Zauważyła kątem oka, jak na pysk Skowronka wkrada się uśmiech. Zanim zdążyła z powrotem odwrócić się w kąt, w który się wcześniej wpatrywała, pod jej łapy została podsunięta drobna kulka futra. Pajęcza Lilia szturchnęła ją w bok.
— Zacznij wylizywać jej futro — nakazała, zerkając w bok — pod włos. Musisz pomóc jej oddychać.
Pokiwała głową, pochylając się nad malcem. Szaro-ruda sierść była mokra, niezachęcająca. Przejechała językiem po drobnym ciałku, krzywiąc na nieprzyjemne uczucie i posmak. Ale brnęła dalej, chcąc wykonać dane jej zadanie. Z pyska koteczki zaczęły wydobywać się piski. Gdy była już w miarę sucha, podsunęła ją Przeplatce pod bok. Kociak wtulił się w futro, prędko zaczynając ugniatać brzuch łapami.
Jednak nie było dane jej przypatrywać się dwójce. Od razu dostała drugą koteczkę pod opiekę, tym razem głównie białą, z łatkami szarości i kremu na łebku i ogonie. Zaczęła osuszać jej futerko, liżąc pod włos na jej drobnych brzuszku. Po chwili i ta trafiła w łapy matki, która uspokojona już końcem porodu, leżała ze zmęczonym uśmiechem na pysku. Dwójka medyków także kończyła zajmować się pociechami Przeplatki, podsuwając jeszcze jedną kotkę i kocurka do jej boku.
Po wyjściu na zewnątrz wypuściła oddech, który nawet nie wiedziała, że wstrzymywała. Zmrużyła oczy pod promieniami słońca i przeciągnęła łapy.
— Dobrze ci poszło — wymruczał Skowronek, uśmiechając się do niej — Byle tak dalej.
***
Wzięła głęboki oddech i zanurkowała pod pniem, który serwował burzakom za żłobek. W pyszczku trzymała kolejną porcję ogórecznika, którą dać Przeplatce kazała Pajęcza Lilia. Kociarnię obejmował cień, a na świeżym posłaniu leżała obudzona przez nią królowa, z pociechami u boku. Prawie wszystkie chrapały jeszcze, wtulone w futro mamy, jednak pojedyncza para zielonkawych oczu błysła w mroku. Z nerwowym uśmiechem podsunęła karmicielce ziele pod pyszczek.
— Jak się miewają twoje kocięta? Pajęcza Lilia przysłała mnie, abym sprawdziła, jak się rozwijają.
— Bardzo dobrze — mruknęła starsza, nadal z zaspanym wyrazem mordki.
— Masz coś przeciwko, abym się im przyjrzała?
Karmicielka burknęła w coś odpowiedzi, ale przesunęła łapę i odsłoniła szereg młodzików. Koteczka, która wcześniej łypała na nią ślipiami, teraz przybrała zaskoczoną minę. Firletka pochyliła się and kociakami, przyglądając się uchylonym uszkom i zaklejonych snem oczkom.
Zaskoczona podniosła głowę, gdy coś uczepiło się jej łapy. Zwróciła spojrzenie na zielonooką łobuziarę.
— Jak się masz? — wyszeptała do kocięcia, uśmiechając się lekko — Potrzebujesz czegoś?
Nie wiedziała, czy mała ją zrozumie. Ale, skoro nawet nie oczekiwała odpowiedzi, to nie szkodziło spróbować.
<Myszko?>
[722 słowa + odbiór porodu]
[przyznano 14% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz