Nie wiedziała co ma teraz zrobić. No tak. To było do przewidzenia. Teoretycznie powinna ją pocieszyć, ale... gdy tylko ją widziała, przypominały jej się koszmary nawiedzające ją przez ponad dwadzieścia księżyców. Szałwik od razu podszedł do siostry w panice.
- No juz siostzycko wsystko... - Zdanie przerwał mu głośny atak kaszlu.
- Kotewkowy Powiewie! Popilnuj dzieci, muszę pójść z Szałwikiem do medyka! - krzyknęła Mandarynka i wzięła syna za kark, udając się do lecznicy. Po drodze minęła się z Zmierzchającą Zatoką, nadal chyba przeżuwającą jakieś zioła.
- Weź to, będzie ci lepiej Bulwo. Różana Woni, nie wstawaj, ja się zajmę chorymi - słyszała swoją siostrę w wejściu. Szybko też skrzyżowała z nią spojrzenia.
- Czy z tym małym jest w porządku?
Karmicielka ostrożnie postawiła syna na ziemi, a ten znów zaniósł się kaszlem.
- Zimorodkowe Życzenie, pomóż mu proszę.
***
Od tamtego dnia jej relacja z najmłodszą córką nie ulegała poprawie. Każdemu dziecku opowiadała historyjki, Łusce, Murenie i Lagunie mówiła o tym, jaką świetną będą mieli przyszłość, a tej nic. Z Piórkiem praktycznie nie gadała. Jeśli już to odpowiadała zdawkowo. Chciała, żeby jej dzieci już zostały uczniami, żeby nie spędzać całych dni z nią w jednym legowisku. No i był też inny powód. Ostatnio coraz częściej podczas wizyt Bursztynka, szeptała mu do ucha, że nie może się doczekać ich ślubu. Wydawał się trochę zmieszany, ale nic nie mówił. Właśnie sobie tak rozmyślała o ich ceremonii ślubnej, gdy Kotewkowy Powiew przygoniła do niej Piórko.
- Ale ja chcę poszukać taty! - zaprotestowała koteczka.
- Piórko, czy chcesz skończyć jak tamten kocur? - zapytała, wskazując na Pchlego Nosa pożywiającego się rybą ze stosu zwierzyny.
<Piórko?>
Wyleczeni: Różana Woń, Dryfująca Bulwa, Zmierzchająca Zatoka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz