Dla pewnej uczennicy z Klanu Klifu jednak piękno tego dnia nie miało znaczenia. Klan, mieszkający w zacisznej jaskini, nigdy nie musiał przejmować się upałami ani mrozami. Dzięki swojej kryjówce pogoda rzadko im doskwierała. Pietruszkowa Łapa, młoda pręgowana kotka, siedziała jak zwykle przed wodospadem, gdy się czymś martwiła. Wsunęła łapę do wody, pozwalając, by chłodne strumienie opływały jej sierść. Obok niej siedziała świeżo upieczona matka. Melodyjny Trel, szylkretowa kotka, opuściła żłobek, mimo protestów swojego partnera. Nie mogła zostawić swojej uczennicy samej. Lizała ją uspokajająco w okolicach szyi, starając się dodać jej otuchy.
Pręgowana mruczała cicho, gdy nagle dotarł do niej zapach kota, na którego czekała. Obróciła głowę w stronę Miedzianego Kła, która podchodziła do nich z wyrazem determinacji na pyszczku.
— Witajcie — przywitała się, spoglądając z lekkim zaskoczeniem na Melodyjny Trel. — Pietruszkowa Łapo, jesteś gotowa? — zapytała, przenosząc wzrok na młodszą kotkę. Tak naprawdę odpowiedź nie miała dla niej znaczenia. Test i tak musiał się odbyć.
— Tak, jestem! — odparła z przekonaniem Pietruszkowa Łapa, podnosząc się na cztery łapy. Liznęła karmicielkę po głowie. — Dziękuję, Melodyjny Trelu, za słowa wsparcia. Teraz wracaj, żeby się nie rozchorować! — dodała z troską.
Melodyjny Trel westchnęła, lecz po chwili bez słowa odwróciła się i zaczęła powoli kierować się w stronę żłobka. Nie zdążyła jednak dojść daleko, gdy podbiegł do niej Pokrzywowe Zarośla, by ją odprowadzić. Tworzyli razem naprawdę uroczą parę.
— To dobrze, ruszamy — oznajmiła Miedziany Kieł, lekko zaskoczona entuzjazmem Pietruszkowej Łapy. Cynamonowa szylkretowa kotka zrobiła kilka kroków, po czym nagle się zatrzymała. Pręgowana prawie na nią wpadła, lecz w ostatniej chwili udało jej się zatrzymać.
— Tutaj zaczyna się twój test — powiedziała Miedziany Kieł, odwracając się w stronę Pietruszkowej Łapy z dziwnym wyrazem pyska. Czy sprawdzian miał być aż tak trudny?
— Na bieżąco będę wydawać ci polecenia. Każde z nich to jedno z zadań — wyjaśniła, poruszając wąsami. Odsunęła się na bok i spojrzała w stronę terenów Klanu Klifu. — Zaprowadź mnie do Pogorzeliska — rozkazała, mierząc młodszą kotkę wzrokiem, jakby oczekując, że ta natychmiast ruszy i niczym mapa doprowadzi ją do celu.
Pietruszkowa Łapa przez kilka uderzeń serca analizowała polecenie. W końcu skinęła głową i ruszyła naprzód. Przeszła nad spadkiem do wody, a potem wspięła się po zboczu. Przyspieszyła kroku, nie będąc pewna, czy zadanie jest na czas. Minęła miejsce, gdzie zwykle przekraczała rzekę, przeskakując po kamieniach, i zatrzymała się przy martwej ziemi. Spojrzała na mentorkę, dając znać, że dotarły na miejsce.
— Dobrze, teraz Czarne Gniazda — rzuciła hasło Miedziany Kieł.
Pręgowana zamrugała zaskoczona. Nie wiedziała, dlaczego ma iść tak daleko. Czy mentorka chciała ją zmęczyć przed kolejnymi zadaniami? Może właśnie taki był cel? Pietruszkowa Łapa westchnęła, po czym ruszyła w stronę rzeki. Jak zwykle z gracją przeskoczyła ją po dużych kamieniach. Stanęła na miękkiej trawie, spojrzała na mentorkę i pognała biegiem w stronę lasu iglastego.
W lesie zaczęła węszyć, szukając możliwej zwierzyny, ale nadal zmierzała w stronę wyznaczonego celu. Czuła się tam jak w domu. Całkowicie zapomniała o teście, biegnąc przed siebie z radością. Poruszała się zygzakiem, odbijając się od drzew i kamieni, raz z nosem przy ziemi, raz patrząc wysoko w górę. Deptała runo leśne, ignorując wszelką roślinność, aż w końcu dotarła na miejsce.
Przed nią rozciągały się wielkie, czarne opony, porośnięte roślinnością i nazywane przez koty Czarnymi Gniazdami. Jej serce zabiło szybciej, gdy przypomniała sobie, że to właśnie tutaj pierwszy raz przyszła z Zaćmioną Łapą. „Może zabrałabym tu Zaćmioną Łapę na randkę…?” Pomyślała, po czym cofnęła się o dwa kroki, zaskoczona własnymi myślami. Potrząsnęła głową, zdziwiona. Sama nie wiedziała, dlaczego przyszło jej to do głowy! Przecież ona i Zaćmiona Łapa to tylko przyjaciółki… prawda? Miedziany Kieł spojrzała na nią zaskoczona.
— Coś się stało? — zapytała, skanując przestrzeń dookoła. Wiedziała, że Pietruszkowa Łapa jest jednym z najczujniejszych kotów w klanie, a może i w całym lesie! Takie zachowanie z jej strony było więc wyjątkowo niepokojące. Mogła dostrzec coś, czego inne koty nie zauważyły.
— Nie, nie, ja po prostu o czymś pomyślałam — odparła Pietruszkowa Łapa, starając się wyglądać na zrelaksowaną. Jednak jej podniesione futro na karku wskazywało na coś zupełnie innego. Miedziany Kieł uniosła brew, ale postanowiła to zignorować.
— Skoro tak mówisz, to w takim razie… teraz Sekretny Tunel — miauknęła krótko, robiąc miejsce dla młodszej kotki. Pietruszkowa Łapa od razu skinęła głową i ruszyła do przodu. Zatrzymała się jeszcze na chwilę i spojrzała na opony. Przypomniała sobie, jak ona i Zaćmiona Łapa po nich skakały. Ciepło rozlało się po jej sercu i uszach. Czy to dobrze, że uczennica medyka tak ją rozpraszała? Raczej nie… szczególnie że była teraz na teście! Z ciężkim sercem odwróciła wzrok i poprowadziła mentorkę do wyznaczonego miejsca.
Droga była znacznie krótsza niż poprzednie dwie. Szybko przeszły przez iglasty las i dotarły do wielkich kamieni, które oznaczały wejście do tuneli. Miedziany Kieł skinęła głową.
— Wiem, jak bardzo lubisz tunele, więc zaprowadź mnie nimi do Pogorzeliska… jeśli się da — wydała polecenie, dając kotce małą nadzieję, że może jednak uda się pominąć to zadanie.
Pietruszkowa Łapa uśmiechnęła się sztucznie i spojrzała na tunele. Przełknęła ślinę, lecz po kilku uderzeniach serca już schodziła w dół. Zwęszyła powietrze i od razu zauważyła, że wszystko wokół jest bardziej wilgotne niż zazwyczaj. Musiała bardzo uważać.
Dotarła do pierwszego rozwidlenia. Jedno z tuneli mocno śmierdziało Klanem Wilka, a drugie pachniało terenami Klanu Klifu. Wybrała tę bardziej sensowną drogę. Nisko przy ziemi prowadziła mentorkę, cały czas węsząc w powietrzu. Po dłuższym czasie znalazły się pod rzeką. Skąd Pietruszkowa Łapa to wiedziała? Minęły wcześniej jedno z wyjść, którego obecność zdradzał szum wody. Poza tym tunele pod rzeką zawsze były bardziej nasiąknięte wodą.
Czując, że łapy ślizgają się jej na wilgotnej ziemi, kotka zwolniła kroku. W końcu udało jej się dotrzeć na powierzchnię. Wychyliła głowę zza dużej wierzby, przeskanowała teren wzrokiem, po czym wyskoczyła z tunelu. Spojrzała za siebie, wprost w oczy Miedzianego Kła. Obie kotki otrzepały się z błota i ziemi.
— Dobrze, teraz idziemy do Sowiego Strażnika — oznajmiła szylkretowa, wyraźnie rozbawiona tym, jak bardzo będą musiały biegać od jednego miejsca do drugiego. Czekoladowa westchnęła niezadowolona z tego ciągłego gonienia z jednej strony na drugą. Mimo to przeskoczyła korzenie płaczącej wierzby i po raz kolejny przekroczyła rzekę. Robiła to już tak sprawnie, że mogłaby to zrobić z zamkniętymi oczami! Stanęła obok Sowiego Strażnika i zerknęła na mentorkę.
— No, zapraszam na górę. Wiem, kto tam siedzi, ale chcę, żebyś mi powiedziała, kto to jest — oznajmiła Miedziany Kieł, po czym usiadła na ziemi, rozpoczynając pielęgnację futerka.
Pietruszkowa Łapa spojrzała na wysokie drzewo i przełknęła ślinę. Jeszcze nigdy nie wspinała się na tak wysokie drzewo, a droga na szczyt nie oferowała żadnych gałęzi, które mogłyby ułatwić wspinaczkę. Podeszła do pnia i wskoczyła na niego. Mocno zaczepiła się pazurami i spojrzała w górę. Wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła się wspinać. Odbijała się tylnymi łapami, a przednimi chwytała pień, mocno rozdrapując korę. Pień był już mocno poszarpany przez kocie pazury, co ułatwiało przyczepność.
W końcu udało jej się dotrzeć na górę. Stanęła na krawędzi gniazda i spojrzała wprost na Pikującą Jaskółkę. Kotka zamrugała lekko zaskoczona, ale już po chwili przybrała swój zwyczajowy, poirytowany wyraz pyska.
— Witaj, Pietruszkowa Łapo — mruknęła Pikująca Jaskółka na powitanie, po czym wróciła do obserwowania okolicy.
Czekoladowa również rozejrzała się dookoła. Widok zaparł jej dech w piersiach. Widziała wszystko! Była tym bardzo podekscytowana i zaczęła marzyć, że kiedyś sama zostanie wybrana na Sowiego Strażnika.
— Witaj, Pikująca Jaskółko. Do zobaczenia! — miauknęła na pożegnanie i spojrzała w dół. Zejście z drzewa wydawało się dużo trudniejsze. Musiała tyłem wyjść z gniazda na pień. Obawiała się, że może się ześlizgnąć, spaść i zginąć! Jednak była zbyt dobra, żeby pozwolić sobie na taką porażkę. Pewnie chwyciła się pnia i zaczęła powoli schodzić.
Wylądowała na miękkiej trawie i spojrzała na Miedziany Kieł z odwagą w oczach. Po tej wspinaczce czuła się dużo lepiej! Drzewa zawsze poprawiały jej humor.
— Na szczycie siedzi Pikująca Jaskółka — zameldowała, otrzepując futro, by pozbyć się resztek stresu po wymagającej wspinaczce.
— No, gratulacje! Nie każdy uczeń chce wspinać się na to drzewo, a nawet wojownicy często odmawiają — stwierdziła Miedziany Kieł, podnosząc się z trawy i przeciągając leniwie. — Wracamy do Pogorzeliska, a potem tunelami do lasu — wydała kolejne polecenie.
Pietruszkowa Łapa zaśmiała się nerwowo. Miała już dość tego ciągłego biegania od jednego miejsca do drugiego! Nie mogliby zostać w jednym? Z taką gonitwą nie będzie mieć sił ani na walkę, ani na polowanie! Mimo niezadowolenia po raz kolejny tego dnia przekroczyła rzekę, weszła do tuneli pod Pogorzeliskiem i ruszyła w stronę lasu. Tę drogę znała na pamięć. Nie musiała się nawet zastanawiać, choć pozostawała czujna.
Wyszła z tunelu blisko krawędzi klifu, ominęła kilka drzew i wreszcie się zatrzymała, by wysłuchać kolejnych poleceń mentorki. Miedziany Kieł spojrzała w górę, jakby badając potężne korony drzew.
— Jesteśmy tu, by polować i się wspinać. Właź na drzewo i poruszaj się tylko po gałęziach! Jeśli coś zauważysz, możesz zejść i zapolować. Spotkamy się przy studni — oznajmiła, a potem wskoczyła w krzaki, znikając między liśćmi.
Pietruszka doskonale słyszała, jak mentorka się oddala. Rozejrzała się dookoła i zwęszyła powietrze. Uwielbiała polować, więc tę część testu zamierzała zdać śpiewająco! Mogłaby przecież poruszać się ziemią, bo Miedzianego Kła nie było w pobliżu, ale oszustwo nie wchodziło w grę. Poza tym wspinaczka była jedną z jej ulubionych rzeczy.
Zgrabnie wdrapała się na jedno z drzew i ruszyła przed siebie, poruszając się po gałęziach. Skacząc z drzewa na drzewo, nagle wyczuła zapach mentorki. Był blisko, jakby cynamonowa obserwowała ją z ukrycia. Pietruszka poczuła, że to część planu. W powietrzu unosił się też delikatny zapach ziół, które najwyraźniej Miedziany Kieł wykorzystała, by zakamuflować swój zapach. Uczennica jednak zignorowała to i ruszyła dalej, co jakiś czas węsząc w powietrzu.
Nagle zatrzymała się gwałtownie i spojrzała w dół. Po runie leśnym pędziła nornica, trzymając w pyszczku nasionko. Kotka zaczęła ją śledzić, poruszając się wpierw po gałęziach, a potem zeskoczyła z drzewa, zagradzając gryzoniowi drogę. Mały zwierzak zamarł ze strachu, a chwilę później zginął od szybkiego ugryzienia. Kotka zakopała zdobycz pod runem leśnym i ruszyła dalej. Dopiero po kilku krokach przypomniała sobie, że miała poruszać się po drzewach, więc szybko na nie wróciła.
Skacząc z gałęzi na gałąź, zaczynała odczuwać zmęczenie. Jej łapy bolały, więc zatrzymała się na chwilę, by odpocząć. Wiedziała, że mentorka wciąż ją obserwuje, ale zignorowała ten fakt. Rozglądała się dookoła i węszyła w powietrzu, w dalszym ciągu szukając zdobyczy.
Jej uwagę przykuła kawka, która wylądowała na ziemi. Ptak wydawał się starszy, poruszał się powoli, szukając czegoś do jedzenia. Kotka najciszej jak potrafiła zeszła z drzewa i przyczaiła się nisko przy ziemi. Kiedy kawka znalazła się wystarczająco blisko, uczennica wyskoczyła i jednym sprawnym ruchem zagryzła ptaka.
Polowanie szło jej tak dobrze, że mogłaby schwytać każde stworzenie w okolicy, ale wiedziała, że kawka i nornica w zupełności wystarczą. Zebrała swoje zdobycze, wróciła na drzewa i ostrożnie zaczęła kierować się w stronę studni. W końcu zeskoczyła z gałęzi i spojrzała na zarośniętą konstrukcję.
Podeszła do studni i usiadła tak, by istoty znajdujące się na Złotych Kłosach jej nie widziały. Po chwili obok niej pojawiła się Miedziany Kieł. Mentorka spojrzała na zdobycze uczennicy i kiwnęła głową, wyraźnie zadowolona z jej osiągnięć.
— Dobrze, zostaw je tutaj. Idziemy teraz do Kaczego Bajora — oznajmiła Miedziany Kieł.
Pietruszkowa Łapa szybko zakopała nornicę i kawkę pod ziemią, upewniając się, że zdobycze będą bezpieczne, a potem ruszyła za mentorką. Ich celem był niewielki zbiornik wodny, po którym często pływały kaczki. Obie kotki ostrożnie zbliżyły się do miejsca docelowego, chowając się w wysokiej trawie.
Pręgowana uczennica skanowała wzrokiem ptaki, czując, jak naturalne instynkty polowania przejmują nad nią kontrolę. Taki posiłek byłby idealny dla klanu! Zerknęła na szylkretową mentorkę, która dała jej znak pyskiem, wskazując w stronę kaczek i zachęcając do działania. Pietruszka oblizała się nerwowo, po czym ostrożnie przesunęła się do innej kępy traw.
Z ukrycia obserwowała, jak kaczki pływają coraz bliżej brzegu, najwyraźniej oceniając, czy mogą bezpiecznie wyjść z wody. Pierwszy na brzeg wyszedł młody kaczor, a zaraz za nim kaczka. Kotka nie zdecydowała się jeszcze na atak. Wiedziała, że młode ptaki, choć mniej doświadczone, mogą być silne i niebezpieczne. Postanowiła poczekać, aż większa grupa ptaków zbierze się na trawie.
W końcu go zauważyła: samotny, duży kaczor, którego pióra straciły dawną jaskrawość. Wyglądał na starszego i nieco pulchnego — idealna ofiara. Delikatnie stawiając łapy, zmieniła pozycję, by znaleźć się bliżej wybranego ptaka. Kaczor niczego nie zauważył. Stał na trawie, tęsknie zerkając na młodsze pary, jakby wspominał utraconą partnerkę. Może stracił ją księżyce temu i nie chciał już szukać nowej.
Wstrzymała oddech, wysunęła pazury i przygotowała się do skoku. Gdy ptak drgnął, wybiła się z ziemi! Trawy zaszeleściły, a kaczki natychmiast wzbiły się w powietrze, alarmując całe otoczenie głośnymi kwaczącymi okrzykami. Uczennica jednak nie spudłowała. Chwyciła kaczora za szyję i szybko go zabiła.
Kaczki odleciały daleko, ale Pietruszka wiedziała, że wkrótce wrócą — zawsze wracały, mimo że to miejsce było jednym z ulubionych łowisk kotów. Usiadła obok martwego ptaka, wypluwając z pyska kilka piór. Wzięła najładniejsze z nich i umocowała za uchem, jak trofeum.
Miedziany Kieł wyszła z kryjówki, a w jej oczach malował się podziw.
— Nie spodziewałam się, że go złapiesz. Myślałam, że będziesz celować w samicę, bo są słabsze — przyznała, siadając obok smakowicie wyglądającej zdobyczy.
— Może i tak, ale on był stary. Nie miał partnerki, więc i tak by się nie rozmnożył — wyjaśniła Pietruszkowa Łapa, zaczynając pielęgnować futerko. W głębi serca czuła, że to już koniec testu. Walka całkowicie wyleciała jej z głowy.
— Pora na kolejne zadanie — odezwała się szylkretowa, podnosząc się z ziemi. Zbliżyła się powoli do pręgowanej uczennicy.
Ta spojrzała na nią podejrzliwie i od razu zauważyła, jak napięte ma mięśnie, jakby była gotowa do walki.
— Broń się! — rzuciła nagle Miedziany Kieł i wystrzeliła w stronę Pietruszkowej Łapy.
Uczennica, przewidując atak dzięki wcześniejszej obserwacji spiętych mięśni mentorki, była gotowa. Odskoczyła w bok, choć tylnymi łapami wpadła do wody. Szybko wyskoczyła z bajora i rzuciła się w stronę Miedzianego Kła. Starsza kotka zdołała zrobić unik, ale drugi atak Pietruszki był już skuteczny. Po nietrafionym skoku odbiła się od ziemi i z całej siły powaliła mentorkę na ziemię.
Miedziany Kieł szybko odpowiedziała mocnym ciosem w brzuch młodszej, zmuszając ją do cofnięcia się z sykiem. Gdy Pietruszka podniosła wzrok, ledwo uniknęła kolejnego ciosu. Cynamonowa kotka zepchnęła ją na otwartą polanę — teren, gdzie nie było żadnych kryjówek ani miejsc do odbicia. Pietruszkowa Łapa przełknęła ślinę, czując narastający stres. Wiedziała, że otwarte przestrzenie to jej słaby punkt, a mentorka doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Przez dłuższą chwilę młodsza unikała każdego ataku, ale sama nie próbowała kontratakować. Myśli kłębiły jej się w głowie, a otwarta przestrzeń zdawała się odbierać zdolność jasnego myślenia. W końcu Miedziany Kieł trafiła ją łapą w ucho. Piórko, które Pietruszka chciała podarować Zaćmionej Łapie, swojej ukochanej przyjaciółce, zostało podeptane.
Pietruszkowa Łapa wydała z siebie pisk, po czym wysunęła pazury. Dlaczego tak bardzo przejmowała się otwartą przestrzenią? Musiała walczyć, i to natychmiast! Miedziany Kieł również wysunęła pazury, a ich błysk zapowiedział kolejną rundę starcia. Szylkretowa przeleciała łapą w stronę pyska młodszej, lecz ta zdążyła uchylić się i z całym ciężarem pchnęła mentorkę do tyłu.
Ta jednak szybko odzyskała równowagę i zaatakowała od dołu, próbując przewrócić młodszą. Kotka, choć zmęczona, wyskoczyła w górę, a jej skok był wystarczająco wysoki, by uniknąć ataku. Wylądowała z gracją na trawie i bez zwłoki rzuciła się na mentorkę. Z każdym ruchem czuła, jak opuszczają ją siły — całodniowe chodzenie, skakanie i polowanie robiły swoje. Mimo to udało jej się przyszpilić Miedziany Kieł do ziemi.
Pietruszkowa Łapa przytrzymała mentorkę na ziemi przez kilka chwil, czekając, aż ta zrozumie, że nie ma szans się uwolnić. Gdy to nastąpiło, zeszła z niej i osunęła się na ziemię, dysząc ze zmęczenia.
— Byłam pewna, że jednak mnie nie pokonasz — przyznała z wysiłkiem Miedziany Kieł, również siadając na trawie. Liznęła łapę, a potem przejechała nią po uchu. Młodsza jednak jej nie słuchała. Wpatrywała się pusto w zniszczone i podeptane piórko. Gdyby tylko Miedziany Kieł pozwoliła jej je wcześniej odłożyć, wszystko byłoby dobrze...
— Zabieramy zdobycze, a potem czekają cię jeszcze dwa etapy — oznajmiła po chwili ciszy szylkretowa. Pietruszkowa Łapa spojrzała na nią swoimi pomarańczowymi oczami, zastanawiając się, czy ma jeszcze siłę na cokolwiek. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo mentorka już wzięła kaczkę i ruszyła w stronę studni, by zabrać resztę zdobyczy.
Pręgowana kotka podniosła się z trudem i ruszyła za nią, czując, jak pieką ją łapy. Razem, powoli, pomaszerowały w stronę obozu. Kotka zastanawiała się, czy to właśnie tam odbędą się ostatnie zadania. Obie zatrzymały się przy wodzie i odłożyły zdobycze.
— Polowanie na kraby. Możesz ich nie znaleźć, ale powinny się już pojawić — oznajmiła Miedziany Kieł, przenosząc wzrok na kamienie przy wodzie. Jej uszy lekko drgnęły, gdy zauważyła delikatne poruszenie.
Pietruszkowa Łapa również dostrzegła coś koło kamieni. Podniosła się powoli i podeszła bliżej, by sprawdzić, czy to rzeczywiście krab. I faktycznie! Stworzonko ukrywało się pod kamieniami. Czekoladowa kotka przycupnęła przy ziemi i cierpliwie czekała. Długo czekała, aż nagle coś wyszło zza głazów! Mały krab o wielu nogach wspiął się na kamienie i zaczął je skrobać.
Kotka machnęła łapą, a krab spadł na plecy do wody. Od razu chwyciła go w zęby i wyniosła na brzeg. Wypluła go na piasek, a następnie złapała jeden z płaskich kamieni. Upewniwszy się, że mentorka patrzy, podważyła pancerz kraba, otwierając go.
— Proszę bardzo! — miauknęła dumnie, wskazując łapą na otwartego kraba. Sama nie przepadała za nimi, nie widziała również, by ktokolwiek je jadł, ale skoro było to wymagane, umiała to zrobić.
— Dobrze, zadowalająco — odparła Miedziany Kieł, krzywiąc lekko nos w obrzydzeniu. Pewnie sama również nie była ich fanką. Czekoladowa westchnęła ze zmęczenia i spojrzała w stronę zachodzącego słońca. Cały dzień minął im na sprawdzianie.
— Teraz ostatni etap, kodeks wojownika — oznajmiła szylkretowa, ziewając przeciągle. Pietruszkowa Łapa cieszyła się, że ostatni etap polega na mówieniu, a nie na bieganiu czy skakaniu.
— Mam wymieniać wszystko po kolei? — dopytała pręgowana, gotowa recytować cały kodeks z pamięci. Wiatr mocno potargał jej futro, na co kotka lekko się skuliła.
— Nie, będę dawać ci wskazówki do danego punktu, a ty mi powiesz cały — wyjaśniła Miedziany Kieł, poprawiając swoją pozycję siedzącą. Młodsza otrzepała się z niczego, czując lekkie zimno. Chciała już wrócić do obozu. Nie była pewna, czy dobrze zdała test. Wydawało jej się, że wszystko poszło dobrze, ale jak było naprawdę?
— Punkt na temat kociaków — rzuciła nagle mentorka. Kotka poruszyła wąsami, dobrze znała ten punkt i zastanawiała się, jakim cudem ktokolwiek może go złamać.
— Żaden wojownik nie może pozostawić kociaka w niebezpieczeństwie, nawet jeśli kociak nie pochodzi z jego klanu — wypaliła Pietruszkowa Łapa, cytując punkt, który dobrze znała. Może nie powiedziała go dokładnie, ale i tak dobrze przedstawiła sens.
— A granice? Jak z nimi? — zapytała Miedziany Kieł, spoglądając za siebie. Usłyszała jakiś szmer, ale po przeskanowaniu przestrzeni okazało się, że to tylko wiatr. Pietruszkowa Łapa uśmiechnęła się pewnie. Znała ten punkt bardzo dobrze! Cytowała go kiedyś pewnej rudej uczennicy z Klanu Burzy. Ciekawiło ją, co teraz dzieje się z tą kotką. Po tym, jak zaatakowała uczennicę medyka i prawie wywołała wojnę, na pewno nie miała łatwego życia.
— Granice muszą być sprawdzane i oznaczone każdego dnia. Wojownik ma obowiązek przegonić każdego intruza, ale musi pamiętać, że każdy kot przestrzega kodeksu wojownika — miauknęła, prostując się, dumna, że wszystko zapamiętała. Spojrzała w stronę granicy z Klanem Nocy, która była najbliższa. Czekoladowa zawsze wiedziała, kiedy dana granica była oznaczona, po zapachach.
— A honorowy wojownik, zabija czy nie? — zapytała szylkretowa, lekko zdziwiona tym, w jaki sposób uczennica omawia dane punkty. Nie było to błędne, ale różniło się od tego, jak Miedziany Kieł wyobrażała sobie odpowiedzi. Ciekawiło ją, czy to Melodyjny Trel przedstawił jej kodeks w taki sposób, czy może sama go zmieniła?
— Honorowy wojownik nie potrzebuje zabijać, by zwyciężyć w walce, ale w obronie własnej lub gdy kot jest wyjęty spod kodeksu wojownika, jest to dozwolone — odpowiedziała, poruszając wesoło swoimi poskręcanymi wąsami. Nigdy jeszcze nie musiała wykorzystywać tego punktu. Zwykle tylko udawała walkę, chociaż raz prawie doszło do prawdziwej bitwy!
— Dobrze, to tyle. Możemy wracać do obozu — oznajmiła cynamonowa i podniosła się z ziemi. Otrzepała się z piachu, chwyciła w zęby kaczkę, a kotki podzieliły się zdobyczami tak, by każda zabrała coś ze sobą. Powolnym krokiem udały się do obozu. Odłożyły zdobycze, po czym się rozdzieliły. Miedziany Kieł poszła szukać Srokoszowej Gwiazdy, by przekazać mu wieści, a Pietruszkowa Łapa udała się do żłobka, by opowiedzieć wszystko Melodyjnemu Trelowi. Czekoladowa kotka stresowała się wynikami testu. Wszystko poszło jej dobrze. Wspinała się, biegała po tunelach, polowała i dobrze walczyła. Jednak może Miedziany Kieł miała jakiś powód, by nie pozwolić jej zostać wojowniczką?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz