— Mama jeszcze Ci nie mówiła, w takim razie... — zaczęła cicho, odchrząkając jednak po chwili i podnosząc spojrzenie na Skowronka — Chciałabym zostać medyczką. Jeżeli ci to nie przeszkadza, oczywiście.
Przepiórczy Puch zapewniała ją, że to jak najbardziej w porządku. Że kocur na pewno się ucieszy z okazji do wyszkolenia ucznia, tym bardziej własnej siostry. Ale to nadal jej nie uspokoiło; wyczekując reakcji towarzysza, przejechała łapką po ziemi.
— Naprawdę? — kąciki jego pyszczka uniosły się, a zielone oczy zabłysły. Koteczka skinęła głową, nadal drapiąc wzorki w podłożu — To świetnie! Oczywiście, że mi to nie przeszkadza. Uczenie ciebie było by przyjemnością!
Uniosła brwi, zaskoczona taka pozytywną reakcją. Może i mama miała rację.
— Cieszę się — miauknęła z uśmiechem.
***
Nadszedł nieunikniony od dawna dzień mianowania. Ostatnie liźnięcia języka matki na jej futerku miały za zadanie trochę ją uspokoić, ale ni była pewna, czy dawały radę. Wyglądała już schludnie, tak samo jak wyglądająca już na zewnątrz Pierwomrówka. Siostra jako pierwsza została oddana czyszczeniu futerka, piszcząc niechętnie, a pod koniec wręcz wyrywając się Przepiórczemu Puchowi z ramion. Firletka nie podzielała entuzjazmu czekoladowej w żadnym stopniu, chociaż jedna rzecz ją uspokajała - wiedziała, że jej przyszłość trafi w łapy Skowronka, a nie jakiegoś nieprzyjemnego zgreda karzącego trenować od świtu do nocy. Nie była pewna, jak siostra mogła znieść tę niewiedzę. W końcu będzie musiała z tym kimś spędzić następne parę księżycy.
Poza żłobkiem majaczyła sylwetka Obserwującej Gwiazdy, a niektóre koty jej śladem wychodziły z legowisk, zajmując miejsca na polanie. Wszyscy czekali na ceremonię, chętniej lub mniej chętnie. Nerwowo przełknęła ślinę, czując, jak łapa matki popycha ją w stronę wyjścia. Czułe słówka szeptane do jej uszu pomagały, bo w końcu podążyła za siostrzyczką i wyszła na zewnątrz. Rzuciła ostatnie spojrzenie jej dotychczasowemu legowisku. Zmiana się jej nie podobała; co chcieli jej przekazać, mówiąc, że musi opuścić miejsce, w którym spędziła z mamą tyle czasu? Już nie będzie mogła zasypiać u boku szylkretki, otulona jej puchatym ogonem i ciepłym zapachem. To było nie fair. Wiedziała, że nie wróci tam już jako mała córeczka Przepiórki. Ani jako matka, oczekując własnych pociech. Obierając drogę medyka musiała się pewnych rzeczy wyrzec. I nie przeszkadzało jej to, ale nadal było to trochę dziwne, że jej przyszłość została tak z góry nakreślona.
Zostały przepuszczone bliżej środka. Na pierwszy ogień padła Pierwomrówka, z wysoko uniesioną głową przyjmując nowe miano i nauczyciela. Czekoladowa dumnie zetknęła nosy z Czuwającą Salamandrą. Kotka zastanawiała się, jak to by było być uczennicą córki liderki. To musiał być zaszczyt, prawda? Jej siostra zatem na to na pewno zasłużyć. Jeżeli już mowa o niej, to już momenty po jej ceremonii, teraz już Pierwomrówcza Łapa zebrała swoje gratulacje od mamy i tatusia. Parę innych kotów także podeszło jej pogratulować, przykładowo Srebrzysty Nów.
Przyszła jej kolej. Stojący naprzeciwko Skowroni Odłamek zachęcił ją do wyjścia na środek delikatnym uśmiechem. Mama delikatnie wskazała jej kierunek nosem, a dymna nieśmiało wystąpiła do przodu. Wbiła spojrzenie w pyszczek Obserwującej Gwiazdy, stojącej nieco nad nimi, na podwyższeniu prowadzącym do skruszonego drzewa. Nie za bardzo skupiła się na jej pierwszych słowach, zbyt zawzięta patrzeniem na trawę przed łapami, czując się niekomfortowo pod taką ilością spojrzeń.— Firletko, zdecydowałaś się obrać drogę ucznia medyka. Od tego momentu, aż do chwili otrzymania imienia medyka, będziesz zwana Firletkową Łapą. Twoim mentorem zostanie Skowroni Odłamek; mam nadzieję, że przekaż ci on całą swoją wiedzę.
Następnie liderka zwróciła się do samego medyka. Wzrok koteczki powędrował z własnych łap na starszego brata, przyglądając się wyrazowi jego pyszczka. Nim zdążyła wszystko przetrawić, było już po ceremonii, a ona prawie nieświadomie, symbolicznie musnęła się pyszczkami z mentorem. Spojrzała mu w zielone oczy, szukając odrobiny otuchy. Ogon czekoladowego owinął się wokół jej boku, a uśmiech na jego pyszczku był ciepły.
***
Zmiotła ogonem strzępki mchu, którym udało się wypaść z jej posłania podczas nocy. Teraz miała swój własny kąt w legowisku medyków, w pobliżu brata oraz drugiej, nieco bardziej nieprzyjemnej uzdrowicielki - Pajęczej Lilii. Lubiła ruda kotkę i ją szanowała, ale wydawała się trochę straszna. Chociaż Skowronek miał z nią dobra relację... Może jeszcze się dogadają.
Przeciągnęła łapy, mrużąc oczy na ostre promienie słońca wpadające przez wejście do skruszonej wieży. Była uczennicą dopiero od paru dni, ale była zaskoczona, że jeszcze nie udało jej się przyzwyczaić do nowej lokacji. Legowisko wydawało się... obce, a widok po otworzeniu oczu z rana za każdym razem ją dziwił, choćby na sekundę.
— Firletko? — głos Skowronka objawił się prędzej, niż jego figura w wejściu do wieży — Wstałaś? Świetnie, chciałabyś wyjść ze mną poza obóz?
Odwróciła wzrok w jego stronę, uśmiechając się nerwowo.
— Dobrze — miauknęła, a czekoladowy skinął głową i odwrócił się w drugim kierunku, witając z przechodzącym obok klanowiczem. Firletka szybko polizała łapkę i przemyła pyszczek, pozbywając się resztek zmęczenia. Strzepnęła uszami i podeszła do mentora. Chłodnawe powietrze było przyjemnie odświerzające; wzięła głęboki oddech, po czym zwróciła spojrzenie na towarzysza.
Kocur uśmiechnął się zadowolony i ruszył jako pierwszy, uczennica tuż za nim. Był to dopiero trzeci raz, gdy wychodziła z obozu. Wcześniej Skowronek dał jej dzień na zapoznanie się z nowym otoczeniem i zaaklimatyzowanie z zakątkami legowiska (co nie podziałało), zanim przeszedł do jakiejkolwiek nauki. Na razie znała tylko podstawy - gdzie znaleźć mech i pajęczyny, jakie mogą mieć zastosowania... Oraz fragmenty kodeksu, parę zasad panujących w legowisku, jak na przykład "nie próbuj niczego, czego zastosowania i efektów nie znasz" i podobne bzdety.
— Hm... Chcesz mi przypomnieć, o czym wczoraj rozmawialiśmy? — czekoladowy przerwał ciszę, odwracając głowę w stronę siostry. W jego oczach zabłysła figlarna iskierka; wiedziała, że testuje jej pamięć.
— O zastosowaniach mchu i pajęczyn — odpowiedziała szybko, dreptając u jego boku — pajęczyny hamują krwawienie i są używane jako opatrunek, a mech... Można za jego pomocą przynosić wodę innym, oraz pomaga posługiwać się mysią żółcią?
Kotka skrzywiła się na wspomnienie okropnej substancji, którą medyk wyciągnął wczoraj ze składziku.
— Brawo — zamruczał — Cos jeszcze?
— Rozmawialiśmy o zasadach — miauknęła po chwili — mam obowiązek pomagać kotom nie tylko z naszego klanu, nie mogę założyć rodziny, muszę zbierać zioła i o nie dbać...
— Kodeksy są bardzo ważne! — przerwał jej, poważniejąc na moment — Musisz się ich trzymać, aby nie sprowadzić na siebie gniewu Klanu Gwiazdy.
Firletka zmarszczyła brwi, oraz pokiwała głową po chwili zawahania. Jak na razie to była z pierwszych sytuacji, gdy wyglądał tak poważnie.
— Będę pamiętać — obiecała — a... Na ciebie się kiedyś pogniewali?
— Nie — odpowiedział szybko, pochmurniejąc; jednak gdy odwrócił się w jej stronę, na jego pyszczku zdążył zagościć uśmiech — i niech tak zostanie.
Kocur uśmiechnął się zadowolony i ruszył jako pierwszy, uczennica tuż za nim. Był to dopiero trzeci raz, gdy wychodziła z obozu. Wcześniej Skowronek dał jej dzień na zapoznanie się z nowym otoczeniem i zaaklimatyzowanie z zakątkami legowiska (co nie podziałało), zanim przeszedł do jakiejkolwiek nauki. Na razie znała tylko podstawy - gdzie znaleźć mech i pajęczyny, jakie mogą mieć zastosowania... Oraz fragmenty kodeksu, parę zasad panujących w legowisku, jak na przykład "nie próbuj niczego, czego zastosowania i efektów nie znasz" i podobne bzdety.
— Hm... Chcesz mi przypomnieć, o czym wczoraj rozmawialiśmy? — czekoladowy przerwał ciszę, odwracając głowę w stronę siostry. W jego oczach zabłysła figlarna iskierka; wiedziała, że testuje jej pamięć.
— O zastosowaniach mchu i pajęczyn — odpowiedziała szybko, dreptając u jego boku — pajęczyny hamują krwawienie i są używane jako opatrunek, a mech... Można za jego pomocą przynosić wodę innym, oraz pomaga posługiwać się mysią żółcią?
Kotka skrzywiła się na wspomnienie okropnej substancji, którą medyk wyciągnął wczoraj ze składziku.
— Brawo — zamruczał — Cos jeszcze?
— Rozmawialiśmy o zasadach — miauknęła po chwili — mam obowiązek pomagać kotom nie tylko z naszego klanu, nie mogę założyć rodziny, muszę zbierać zioła i o nie dbać...
— Kodeksy są bardzo ważne! — przerwał jej, poważniejąc na moment — Musisz się ich trzymać, aby nie sprowadzić na siebie gniewu Klanu Gwiazdy.
Firletka zmarszczyła brwi, oraz pokiwała głową po chwili zawahania. Jak na razie to była z pierwszych sytuacji, gdy wyglądał tak poważnie.
— Będę pamiętać — obiecała — a... Na ciebie się kiedyś pogniewali?
— Nie — odpowiedział szybko, pochmurniejąc; jednak gdy odwrócił się w jej stronę, na jego pyszczku zdążył zagościć uśmiech — i niech tak zostanie.
***
Do legowiska zawitał ktoś nowy. Wychyliła się znad kupki liści, z których miała wybrać te nienadające się już do użytku. W wejściu stała szczupła, szylkretowa kotka, podpierana jej przez już poznaną Norniczy Ślad. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, kocica zaniosła się ostrym kaszlem. Wojowniczka obok zaczęła tłumaczyć sytuację, którą Skowronek od razu zdiagnozował jako przypadek białego kaszlu. Firletka słyszała już tą nazwę, ale nie wiele więcej poza tym wiedziała. Jedyne co ją niepokoiło to fakt, że Przeplatka zachorowała tuż przed narodzinami jej kociąt. Jej brzuch był nabrzmiały, a według słów Pajęczej Lilii, kociaki miały się pojawić lada moment.
Kotka podeszła bliżej, upewniając się, że pojawi się ze strony zdrowego oka mentora. Nie miała pojęcia, co się stało i dlaczego na nie nie widzi - i bała się zapytać. Ale wystarczył tydzień w legowisku, aby zauważyła, że czekoladowy częściej obraca głowę tak, aby zdrowe oko znajdowało się na środku, bądź podskakiwał, gdy ktoś zaszedł go od tyłu. Dlatego uważała, nie chcąc go zaskoczyć, ale nadal nie pisnęła ani słów na ten temat.
— Przynieść coś? —wtrącila nieśmiało, spoglądając na mentora.
— Tak, poprosiłbym o kocimiętkę. Pamiętasz, jak wygląda?
Pokiwała głową, odwracając się i zaglądając do składziku. Poszperała chwilę między pękami ziół, szybko znajdując przyjemnie pachnącą, wcześniej poznaną roślinę. Wzięła w pyszczek parę liści, delikatnie, aby ich nie zniszczyć czy przypadkiem nie zjeść. Wróciła do grupy i położyła je Skowronkowi przed łapami, podnosząc jedną z brwi.
— To te, prawda?
<braciszku?>
[1421 słów + leczenie postaci npc]
[przyznano 28% + 5%]
wyleczona: przeplatka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz