Świeżo upieczona mama zamrugała sennie, nieco zakłopotana, po czym rozejrzała się dookoła. Gdy jej spojrzenie napotkało pomarańczowe oczy Pietruszkowej Łapy, jej pyszczek rozpromienił się w uśmiechu
— Pietruszkowa Łapo — zamruczała, a w jej głosie dało się wyczuć czułość. Melodyjny Trel wciąż wyglądała na bardzo zmęczoną po porodzie. Nic dziwnego – opieka nad dwójką kociąt była niezwykle wyczerpująca.
— Melodyjny Trelu! Przyniosłam ci mysz, jeszcze ciepła — oznajmiła pręgowana kotka, kładąc się obok w pozycji chlebka. Zerknęła na kocięta, zastanawiając się, na jakim etapie rozwoju mogą być. Czy już próbują chodzić? A może dopiero otwierają oczy?
— Bardzo ci dziękuję, właśnie byłam głodna — odpowiedziała szylkretka, z wdzięcznością zabierając się do jedzenia.
Pietruszkowa Łapa zerknęła w stronę brzucha byłej mentorki. Przytulone do niej leżały dwie maleńkie kulki. Jedna, większa i głównie biała, spała spokojnie, wtulona w matkę. Druga, mniejsza, z kremowymi plamkami, poruszyła się lekko i odwróciła główkę w stronę pręgowanej uczennicy. Widok ten sprawił, że na twarzy Pietruszkowej Łapy pojawił się ciepły uśmiech.
W sercu kotki zapłonęło szczęście i miłość. W obecności tych maleństw zapominała o wszystkich troskach. Przestała myśleć o zbliżającym się teście czy problemach ze swoją, dość skomplikowaną rodziną. Wiedziała jedno: zrobi wszystko, by Strzępka i Gąsienniczek mieli jak najlepsze życie.
— Cześć, Strzępko. Dobrze się spało? — zapytała łagodnym tonem, kładąc pyszczek na miękkim mchu. Chciała, by kociak miał szansę ją dotknąć. Zastanawiała się, czy maleństwo potrafi już mówić lub czy w ogóle rozumie, co się do niego mówi.
Pietruszkowa Łapa miała niewielkie doświadczenie z kociętami. Najmłodszy kot, jakiego znała, to Mysia Łapa. Gdy go odwiedzała, kocurek już umiał chodzić i mówić! Cóż, zrozumienie życia kociąt nigdy nie było jej najmocniejszą stroną, ale mimo to czuła się wyjątkowo przy tych maleństwach.
<Strzępko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz