– Ty już na łapach? – Usłyszałom, co sprawiło, że uniosłom głowę, aby spojrzeć na kota, który najwidoczniej zwracał się do mnie. – To dobrze. Możemy już zacząć, prawda? – miauknął kocur, a ja kiwnęłom tylko głową.
– To samo pytanie mogłobym zadać tobie, mentorze – miauknęłom, lekko schylając się przed starszym ode mnie kotem. Nawet jeśli właśnie wymiauczałom coś nieuprzejmego, w dalszym ciągu musiałom zachować przynajmniej podstawy szacunku do starszych. Albo chociaż udawać, że je zachowałom. – Czego chcesz mnie dziś nauczyć? – zapytałom, liżąc się po piersi.
– Na początek muszę oprowadzić cię po terenach, Koperkowa Łapo. Później zastanowimy się nad resztą – odparł Blade Lico, na co kiwnęłom głową z aprobatą.
Wyszłom za kocurem z obozu, próbując nadążyć za jego tempem. Jako uczeń miałom bowiem znacznie krótsze łapy, co oznacza, że nie mogłom poruszać się tak szybko, jak dorosły wojownik. Jednak to także było do przetrenowania, tak jak wszystko inne, nieprawdaż? Miałom jeszcze dużo czasu, aby nabyć umiejętności. Tylko czy ja w ogóle chciałom je nabywać? To...to nie było dla mnie.
– Koperkowa Łapo? Słuchałeś mnie? – mruknął Blade Lico, a ja spojrzałom na niego lekko rozkojarzone i zarazem zirytowane.
– Nie słuchałom – podkreśliłom końcówkę z lekkim syknięciem, na co kot kiwnął głową, rozumiejąc sytuację – Mógłbyś powtórzyć? – miauknęłom po chwili i spojrzałom na wielkie drzewo przed nami. – Czy to jest Cierniste Drzewo? Słyszałom niedawno o tym miejscu, od jednego ze starszych uczniów. Myślałom, że wygląda jakoś... Inaczej. Bardziej przerażająco? – podsumowałom, podtrzymując rozmowę z mentorem. Jakoś w końcu musiałom przetrwać te kilka miesięcy z tym kotem. I nieraz sam na sam. Niezbyt mi się to podobało, ale wiedizałom przynajmniej, że kocur ma swego rodzaju doświadczenie i wiedzę, a to oznaczało, że i ja mogłom wiedzieć równie dużo co on. A może i nawet więcej. Na myśl o tym, że osiągnę jego umiejętności, wbiłom pazurki w ziemię. Musiało mi się udać zdobyć wysokie zdolności, abym mogło pokonać wybranego mi później ucznia. "Dam radę. To nic takiego. Chyba." - pomyślałom.
– No dobrze. Powiedz czy czujesz w powietrzu jakiś zapach? – zapytał, a ja zaciągnęłom się wilgotnym zapachem lasu. Tylko, że... Nie wyczułom prawie nic. Spojrzałom w bok zażenowane sytuacją, gdyż dopiero teraz przypomniało mi się o mojej przypadłości. Przecież mam dosyć słaby węch. Wiele razy już się o tym przekonałom. Spojrzałom na mentora i potrząsnęłom głową na nie. Po chwili jednak uderzyła we mnie jakaś słaba woń, najprawdopodobniej należąca do zwierzyny.
– Coś czuję, ale jest to niewyraźny i słaby zapach... – mruknęłom, na co kot lekko uniósł brwi. Czy już wie? Wie, że jestem słabe?
– Zapach jest... Silny. I to nie tylko jednej zwierzyny, bo ja wyczuwam już zapach dwóch. – miauknął, a ja spojrzałom na niego odrobinę przerażone.
– W-Wybacz mentorze... – miauknęłom kłaniając się lekko. – Mam niewielkie problemy z węchem... Według mojego ojca to nic groźnego, jednak może mi odrobinę przeszkadzać w treningach... – dodałom, mając szczerą nadzieję, że ten fakt nie pozbawi mnie możliwości zostania dobrym…wojownikiem.
– To się już zdarzało nie martw się – burknął cicho, najwyraźniej niezbyt rozpromieniony tym faktem, a ja niewidocznie się skuliłom – Po prostu musisz nauczyć się wykorzystywać inne zmysły, takie jak wzrok i słuch, a nawet to, czy czujesz coś pod łapami... Będziesz miało trudniej, ale nie oznacza to, że nie będziesz równie dobre co inne koty Klanu Wilka – dodał, a ja kiwnęłom głową.
– Rozumiem i dziękuję za radę – odparłom, oczekując dalszych wskazówek.
– No dobrze, a czy w takim razie słyszysz coś oprócz szumu wiatru i ruchu liści? – zapytał, a ja w trybie natychmiastowym zaczęłom wysłuchiwać odgłosów przyrody.
– Tam coś jest – miauknęłom cicho, wskazując łapą miejsce obok jednego z korzeni.
– Nie zdążyłobyś. To mysz. Ucieknie ci zanim ją złapiesz. Poza tym... Dziś nie zajmujemy się jeszcze polowaniem czy walką. Najpierw chcę, abyś znał tereny Klanu Wilka, tak dobrze, jak znasz własne legowisko, a nawet i lepiej. Musisz nauczyć się wykorzystywać to, co daje ci pod łapy natura... A uwierz mi daje ci ona wiele korzyści – rzucił, a ja kiwnęłom głową, starając się chłonąć jak mech wodę, wszystkie przekazane mi informacje. – Ruszajmy dalej – dodał Blade Lico, a ja poszłom za nim, powoli ucząc się szybszego tempa poruszania się, aby dogonić starszego kota.
Po drodze w stronę kolejnych terenów zamieniliśmy pomiędzy sobą kilka słów. Dowiedziałom się ile kocur ma księżyców i kto był jego mentorem. Cieszyłom się, że mi to powiedział. Już po chwili dotarliśmy do Potwornej Przełęczy, a tam sytuacja się powtórzyła. Udało mi się wytropić ryjówkę! Jednak po raz kolejny nie pozwolono mi spróbować polowania, co oczywiście mi nie przeszkadzało. Muszę dużo się dowiedzieć i być dobre. Nawet jeśli bycie dobrym będzie oznaczało wymienianie legowisk mniejszym ode mnie śmierdzielom w żłobku... Byłom szczęśliwe ze swojego pierwszego "treningu". W końcu coś wiedziałom! Uśmiechnęłom się niemrawo, chyba po raz pierwszy w życiu czując swego rodzaju szczęście. Szczęście w nieszczęściu, tak właściwie.
– Co to takiego? – zapytałom, wskazując na płaską i długą rzecz na skałach.
– Podobno potwór. Jakiś inny rodzaj. Taki który lata... Jak ptak. Dwunożni mają przerażające rzeczy... – odmruknał kot.
– Blade Lico? – zaczęłom, zwracając się w stronę wojownika, gdy ten kierował naszą dwójkę w stronę kolejnych terenów.
– Słucham, Koperkowa Łapo? – odmiauknął po chwili, wbijając spojrzenie w moją stronę.
– Ja... Wybacz, że to mówię, ale czy ja na pewno nadaję się na wojownika? Czy to odpowiednia ścieżka dla mnie? – zapytałom po krótkim zastanowieniu.
– A dlaczego pytasz? – odmiauknął, najwyraźniej nie wiedząc do końca o co mi chodziło.
– No bo... Nie byłoby sensowniej mianować mnie uczniem medyka lub... No nie wiem. W końcu Cisowe Tchnienie szuka ucznia. I szczerze to wolałobym tę opcję... – zasugerowałom, choć nie byłom pewn,e czy to co mówię było odpowiednie. – Przepraszam. Może nie powinnom tego mówić. Nie mam na myśli, że nie chcę być wojownikiem, bo bycie twoim uczniem nie zapowiada się źle! Tylko po prostu... Nie wiem czy się nadaję – no i się rozgadałom. To chyba pierwszy i ostatni moment przez całe moje życie, gdy powiedziałom tyle słów naraz.
– Rozumiem – odparł krótko kocur, najwyraźniej ignorując kotłujące się w nim różne myśli. – Chodźmy już dalej. Musimy jeszcze odwiedzić Spaloną Zatoczkę i Opuszczone Obozowisko – dodał cicho i oboje ruszyliśmy w stronę Spalonej Zatoczki.
– Jak na razie nie musisz trafić do Spalonej Zatoczki. Nie jest to potrzebne. I tak rzadko kiedy znajduje się tam zwierzyna. Jak na razie przyjrzyj się tym terenom stąd – miauknął, a po chwili wyruszyliśmy w stronę Opuszczonego Obozowiska, czyli ostatniego miejsca naszej podróży.
Tym razem udało mi się po raz kolejny rozpoznać jedno ze zwierząt. Był nim niewielki wróbel, który spoczął na jednej z gałęzi drzew. Jednak nie miałom szans, aby go dosięgnąć.
– Wracajmy już. Musisz przygotować się na jutrzejszy trening, Koperkowa Łapo – miauknął, po czym oboje ruszyliśmy w stronę obozu.
[1219 słów]
[przyznano 24%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz