— Możemy, ale nie wiem, czy z moim długim futrem dam radę cię dogonić albo przed tobą uciec — odparła, wyrażając swoje obawy. Dopiero po chwili dotarło do niej, że usłyszała imię rodzeństwa Szałwika! Laguna musiał być jego bratem albo siostrą. Czereśnia miała nadzieję, że kiedyś pozna tego kota.
— Nie przejmuj się! To nie ploblem, nie jest aż tak długie! Masz długie łapy, więc nie powinno się plątać — zapewnił ją szary kocurek, nie kryjąc entuzjazmu. Był już gotów do zabawy, stojąc na czterech łapach i czekając na jej ruch.
Czereśnia zamyśliła się przez chwilę, a potem sama wstała. Nagle przypomniała sobie, że szybkość to nie wszystko – mogła złapać kocurka sprytem!
— Dobrze, mogę gonić pierwsza — miauknęła z niespodziewaną jak na nią chęcią do zabawy. Była pewna, że odpowiednio skracając drogę albo zapędzając kocurka w kąt żłobka, uda jej się go złapać.
Oczka pręgowanego zabłysły z radości. Był wyraźnie dumny, że udało mu się zachęcić koleżankę do zabawy. Rozejrzał się szybko na boki, odwrócił i pognał przed siebie. Po paru krokach przewrócił się, ale natychmiast wstał i biegł dalej, jakby nic się nie stało. Czereśnia, chcąc dać mu przewagę, ruszyła za nim dopiero po chwili, ale z wyraźnym uśmiechem na pyszczku.
<Szałwiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz