Czarne futerko kociaka widoczne było już z daleka, kontrastując z wyblakłą, mokrą trawą. Wraz z resztą przyśpieszyła kroku, prędko mijając kolorową łąkę i zbliżając się do brzegu. Ona pierwsza, za nią Baśniowa Stokrotka i Świteziankowe Jezioro.
Pierwsze co poczuła, to odór dziczych odchodów. Później zobaczyła umorusaną mordkę, z parą ogromnych uszu, i zamkniętymi oczyma. Ostrożnie podeszła bliżej, węsząc w powietrzu; nie umiała jednak rozpoznać, czy koteczka pochodzi z Klanu Burzy bądź Klifu, na granicach których się znalazła.
— Śpi? — zapytała cicho starsza wojowniczka, marszcząc nos.
— Chyba — odmruknęła. — Albo jest... Nieprzytomna. Może coś się tu stało?
Stokrotka przystanęła obok niebieskiej, pochylając się nieco nad znajdką.
— Przez ten smród trudno powiedzieć, czy należy do któregoś z klanów.
Uderzyła lekko ogonem w bok przyjaciółki, widząc jej krzywą minę. Kątem oka spojrzała na Świteziankę, ale ta siedziała cicho, z głową zwróconą w inna stronę.
— Celowo się chyba nie ubrudziła — westchnęła. — Chodź, trzeba ją ze sobą zabrać.
Zrobiła jeszcze jednen krok do przodu i pochyliła pysk nad koteczką. Starając się ignorować kłujący w oczy zapach, szturchnęła ją lekko nosem, licząc, że ta się obudzi.
Po paru próbach zielonkawe oczy zaczęły się otwierać; wyglądała na zdezorientowaną, ale zbyt rozkojarzoną, aby się bać. Może i lepiej. Położyła głowę na trawie, patrząc uważnie na znajdkę.
— Cześć — zaczęła cicho. Wąsy czarnej zadrżały. — Zgubiłaś się?
Spojrzenie koteczki wędrowało z boku na bok. Nie była pewna, że ta ją w ogóle rozumie. Westchnęła cicho i podniosła się z ziemi. Modląc się, aby młodsza nie wystraszyła się i nie zaczęła wierzgać, chwyciła ją za kark i podniosła do góry. Spojrzała przelotnie na Stokrotkę, dając jej ogonem znak, że czas wracać. Kremowa nie czekała, ruszając pierwsza; zapewne z zamiarem poinformowania innych o znajdce. Ona wraz ze Świtezianką pozostała w tyle.
Najmłodsza nie protestowała, gdy rozpoczęły wędrówkę. Rozglądała się dookoła, jednak jej wzrok zawsze powracał w jednym kierunku; w stronę zatoczki, która tworzyła się między terenami klanów. Z jej pyszczka wyrwał się zaskoczony, nawet nieco podekscytowany odgłos, gdy zbliżyły się do wody otaczającej obóz nocniaków; widziała, jak nawet Świtezianka zwraca spojrzenie w jej stronę. Niebieska powoli zanurzyła się w wodzie, licząc, że w ten sposób zmyje także brud z sierści koteczki. Ta wpatrywała się jedynie w zmąconą taflę wody.
— Zabierzemy cię do naszej medyczki, aby zobaczyć, czy nic ci nie jest — wymamrotała, gdy wyszła na drugi brzeg. Widziała, że Stokrotka już na nią czeka; otrzepała ogon z wody i ruszyła do środka.
<Wnuczka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz