— To niedorzeczne. Ja i Wężynowy Kieł jesteśmy przyjaciółkami. Niestety niektóre koty wolą domyślać się dziwnych rzeczy tylko dlatego, że jestem zastępczynią, więc uważają mnie za interesującą — powiedziała od razu… możliwe, że trochę za szybko. Jednak w jej głowie pojawił się… zawód? Od tak dawna nie czuła prawdziwej miłości romantycznej. Minęło czterdzieści księżyców, od kiedy widziała się z Syriuszem i Skowronim Odłamkiem… w pewnym celu. Oba kocury jej się podobały. Co prawda ten pierwszy był tylko zauroczeniem, ale jednak. Potem była w związku z Bursztynowym Brzaskiem, którego kochała bardziej platonicznie. Potem pojawiła się Wężyna i… Przykuła jej uwagę. Niby nie podobały jej się kotki… ale bolało ją to, że nie widzi tego czegoś między nimi. W końcu zawsze mogła mieć każdego kocura, jaki tylko jej się spodobał. A tu nagle nic.
— Rozumiem, po prostu dużo kotów uważało to za dziwne, że nagle zaprzyjaźniłaś się z losową samotniczką, która przyszła do klanu.
Mandarynka oburzyła się.
— Przecież mi nawet nie podobają się kotki! Naprawdę musisz sobie znaleźć lepsze towarzystwo! Ktokolwiek to wymyślił, nie jest wart nic więcej od wychudzonej nornicy! Na Klan Gwiazdy Czyhająca Mureno, jesteś księżniczką, nie jakimś plebsem!
Wtedy wojowniczka postanowiła oddalić się w losowo obranym kierunku, byleby z dala od zirytowanej matki. Był to dobry wybór. W końcu każdy wiedział, że i tak jej przejdzie i wrócą do tego później. Aktualnie jednak jedyne, o czym myślała srebrna to znalezienie źródła tych plotek i konfrontacja z tym kotem. To już zaczynało się robić męczące.
Szczerze nie rozumiała tego całego zmieniania obozu. Po co im to było? Obóz działał od zawsze, tak jak powinien. Było miejsce do przemówień, były wygodne legowiska i było miejsce na zwierzynę. Nie widziało jej się mieć więcej roboty tylko przez estetyczne widzimisię jej ciotki. Z drugiej strony większość klanu przyjęła to bardzo entuzjastycznie. A skoro ona ma nimi w przyszłości przewodzić, to przydałoby się wyrobić sobie dobre imię. Dzisiaj zamiast zwykłego treningu z Trzcinową Łapą zabrała ją do obozu. Ona jako zastępczyni miała aktualnie nadzorować pracę, więc czemu nie ogarnąć sobie więcej darmowej siły roboczej w postaci jej uczennicy? Oczywiście wszystko to pod przykrywką treningu siłowego i wolontariatu na rzecz społeczności. Ona musiała tylko korygować innych (co już robiła świetnie), bacznie obserwować i co jakiś czas podtrzymać jeden z kamieni, które wtaczali na wyspę, żeby przypadkiem jej uczennica nie zamieniła się w szylkretowy placek. Właśnie zarządziła jej przerwę i wtoczyła jeden z kamieni na wyspę. W zabraniu tutaj uczennicy była jeszcze jedna korzyść. Normalnie jako dorosła kotka musiałaby pomóc ze wtaczaniem wielkich głazów na wyspę. A to było już zdecydowanie za wiele jak na jej poziom pracowitości (który wcale nie był tak daleko od zera).
— Tamten kamień ma iść tam! Uwaga, bo jeszcze ten głaz się stoczy! Ustabilizować go! — komenderowała, jednocześnie układając ściany źródełka w odpowiedni kształt. — Trzcinowa Łapo! Chodź tutaj! Nie jest tak źle, żebyś nie mogła pomóc z uszczelnianiem. Daj mi tutaj te mniejsze kamyki i inne rzeczy, które zebrałaś!
Kiedy uczennica przybiegła i zaczęła wpychać małe przedmioty w szczeliny pomiędzy kamieniami do kotek podeszła Czyhająca Murena.
— Mamy już ustawiony głaz, co mamy teraz zrobić?
— Oh, witaj Czyhająca Mureno! Spróbujcie go czymś ustabilizować, nie chcemy, żeby się stoczył. Możecie do tego użyć na przykład gałęzi — odpowiedziała jak miła zastępczyni, po czym szepnęła jej do ucha. — Tak między nami, mogę ci załatwić wolne na następny raz. Tak jako dodatek za twoją znakomitą pracę. Co powiesz?
EVENT KN: Wniesienie na wyspę kamieni, mających otaczać źródełko wody i wzmacniać jego ścianki, Wtoczenie na wyspę głazów
— Rozumiem, po prostu dużo kotów uważało to za dziwne, że nagle zaprzyjaźniłaś się z losową samotniczką, która przyszła do klanu.
Mandarynka oburzyła się.
— Przecież mi nawet nie podobają się kotki! Naprawdę musisz sobie znaleźć lepsze towarzystwo! Ktokolwiek to wymyślił, nie jest wart nic więcej od wychudzonej nornicy! Na Klan Gwiazdy Czyhająca Mureno, jesteś księżniczką, nie jakimś plebsem!
Wtedy wojowniczka postanowiła oddalić się w losowo obranym kierunku, byleby z dala od zirytowanej matki. Był to dobry wybór. W końcu każdy wiedział, że i tak jej przejdzie i wrócą do tego później. Aktualnie jednak jedyne, o czym myślała srebrna to znalezienie źródła tych plotek i konfrontacja z tym kotem. To już zaczynało się robić męczące.
* * *
Szczerze nie rozumiała tego całego zmieniania obozu. Po co im to było? Obóz działał od zawsze, tak jak powinien. Było miejsce do przemówień, były wygodne legowiska i było miejsce na zwierzynę. Nie widziało jej się mieć więcej roboty tylko przez estetyczne widzimisię jej ciotki. Z drugiej strony większość klanu przyjęła to bardzo entuzjastycznie. A skoro ona ma nimi w przyszłości przewodzić, to przydałoby się wyrobić sobie dobre imię. Dzisiaj zamiast zwykłego treningu z Trzcinową Łapą zabrała ją do obozu. Ona jako zastępczyni miała aktualnie nadzorować pracę, więc czemu nie ogarnąć sobie więcej darmowej siły roboczej w postaci jej uczennicy? Oczywiście wszystko to pod przykrywką treningu siłowego i wolontariatu na rzecz społeczności. Ona musiała tylko korygować innych (co już robiła świetnie), bacznie obserwować i co jakiś czas podtrzymać jeden z kamieni, które wtaczali na wyspę, żeby przypadkiem jej uczennica nie zamieniła się w szylkretowy placek. Właśnie zarządziła jej przerwę i wtoczyła jeden z kamieni na wyspę. W zabraniu tutaj uczennicy była jeszcze jedna korzyść. Normalnie jako dorosła kotka musiałaby pomóc ze wtaczaniem wielkich głazów na wyspę. A to było już zdecydowanie za wiele jak na jej poziom pracowitości (który wcale nie był tak daleko od zera).
— Tamten kamień ma iść tam! Uwaga, bo jeszcze ten głaz się stoczy! Ustabilizować go! — komenderowała, jednocześnie układając ściany źródełka w odpowiedni kształt. — Trzcinowa Łapo! Chodź tutaj! Nie jest tak źle, żebyś nie mogła pomóc z uszczelnianiem. Daj mi tutaj te mniejsze kamyki i inne rzeczy, które zebrałaś!
Kiedy uczennica przybiegła i zaczęła wpychać małe przedmioty w szczeliny pomiędzy kamieniami do kotek podeszła Czyhająca Murena.
— Mamy już ustawiony głaz, co mamy teraz zrobić?
— Oh, witaj Czyhająca Mureno! Spróbujcie go czymś ustabilizować, nie chcemy, żeby się stoczył. Możecie do tego użyć na przykład gałęzi — odpowiedziała jak miła zastępczyni, po czym szepnęła jej do ucha. — Tak między nami, mogę ci załatwić wolne na następny raz. Tak jako dodatek za twoją znakomitą pracę. Co powiesz?
<Murena chcesz przyjąć wynagrodzenie za bycie ulubionym dzieckiem?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz