Pewnego wieczoru, kiedy po dniu zabawy z Kurką oraz z dwojgiem kociaków cioci Kajzerki – Guziczkiem i Czajką, oswojony już z nowym miejscem Borowik położył się na mchu, oczekując jednego ze swoich ojców. Po znalezieniu kociaków to właśnie Pumie i kotu bez ucha i części pyska – Czernidłakowi została powierzona opieka nad nim i jego bratem. Jak tylko do żłobka wszedł Puma, Borowik bardzo się ucieszył i podbiegł przywitać swojego rodzica, by po chwili czułości zacząć zasypywać go pytaniami. Był ciekawy, jak nazywa się gorzka i zielona roślina, którą widywał jeszcze zanim dołączył do Owocowego Lasu. Chciał wiedzieć, czym był ptak, który kilka dni temu uratował mu życie, czy też poznać największą tajemnicę, jaka obecnie zajmowała bardzo dużo czasu kiedy rozmyślał, czym jest i jak dostać się do tej wielkiej niebieskiej przestrzeni, którą widywał za każdym razem, jak tylko wyściubiał pyszczek ze żłobka. Wnet do pomieszczenia wszedł tata Czernidłak, który wpadł porozmawiać o czymś z Kajzerką. Kurka został przy Pumie, a Borowik podszedł do drugiego rodzica.
– Cześć tato – powiedział Borowik, tuląc się z lekka do zdziwionego ojca.
– Cześć mały – odpowiedział ojciec ze spokojem, lecz lekkim poirytowaniem.
– Tatusiu, czym jest ta wielka niebieska przestrzeń nad naszymi głowami.
– Borowik daj mi chwilę, bo muszę porozmawiać z królową o bardzo ważnej sprawie.
– No w porządku – odrzekł i odszedł na bok, patrząc cicho, jak zachodzi słońce. Bardzo chciał, aby jego drugi tata poświęcał mu tyle czasu ile ten pierwszy. Dziś bawił się z młodszymi kociakami jednak jego rozmiar i siła, sprawiała, że nawet jak kociaki dołączały do Kurki, to było im ciężko obalić Borowika. W końcu żłobku działo się dużo rzeczy, jednak czasem kotek nie miał ochoty bawić się z resztą, bo czuł, że chce poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie od pewnego czasu zaczął sobie zadawać. Bardzo chciał zrozumieć czemu to, co go spotkało wcześniej, tak naprawdę miało miejsce. Jego rozmyślania przerwał po chwili Czernidłak, który podszedł do niego i polizał go po główce.
– Chodź, pokażę ci coś – zaczął starszy kocur.
– Ale tato na dworze jest już ciemno – odpowiedział malec.
– Jak nie chcesz to nie. – I kot odwrócił się i zaczął kierować kroki ku wyjściu.
Borowik spojrzał za siebie gdzie Kurka już spał wtulony w Pumę. Malec szybko przyspieszył do swojego taty i spróbował dorównać mu kroku.
– Czyli jednak? – Z uśmiechem powiedział Czernidłak. – Trzymaj się blisko mnie. – I oboje wyszli ze żłobka. Nie szli długo, bo już po chwili znaleźli się na polance, gdzie dokładnie było widać wszystko, co ich otacza.
– Spójrz w górę – rzekł Czernidłak. – To, co jest nad nami, nazywamy niebem, a te małe błyszczące punkciki to gwiazdy. W dzień ich nie widać natomiast w nocy świecą nam razem z tą wielką białą kulą, którą jest księżyc.
– Jak się tam dostać tato? – spytał Borowik.
– Nie da się.
– Ale ptaki potrafią!
– Ale ty jesteś dociekliwy, my koty nie możemy się tam dostać, możemy jedynie wejść na drzewa, aby się, choć odrobinę zbliżyć do gwiazd.
Na to Borowik nie odpowiedział, tylko spojrzał w gwiazdy i patrzył się w nie, nie myśląc o czasie…
<Czernidłak?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz